Znów jesteś Ty, zaczynasz ze mną dzień.
Bo jesteś wciąż, gdy zaczyna się noc...
Przypomniała mi się wiosna. Ta trzy lata temu. Ta z Rysiem w głośniach, z codziennym sportem, szczerym uśmiechem i spacerami, z których zawsze wracaliśmy z kwiatami. Ta wypełniona nami od świtu do zmierzchu, a czasem nawet nieprzerwanie od jednego do drugiego wschodu słońca. Przypomniał mi o tym zapach bzu przy bloku naprzeciwko.
Ogarnia mnie taka potworna nicość, kiedy o tym myślę. To przeszłość, która dawno temu minęła, a ja powinnam była postawić po tym rozdziale kropkę. Skłamałabym mówiąc, że wcisnęłam tam przeciek. Ja po prostu... nie zrobiłam nic. Ta historia nie ma końca, zupełnie tak, jakbym nadal czekała na Twój krok. Wiesz, być może nadal czekam, choć to jest jak czekanie na deszcz w czasie suszy. Takie złudne i naiwne, a jednak iskierka tej nadziei wciąż żyje, a ja uparcie trzymam ją przy życiu, bo gdyby nie to... właśnie, co gdyby nie to? Chyba zapomniałam już jak to było bez Ciebie. Tak jakbym przed czterema laty w ogóle nie istniała, albo raczej istniała połowicznie, niepełna. Wróciłeś do mnie wraz z tym snem, zaledwie kilka dni temu. I siedzisz mi w głowie, a ja... nie umiem się Ciebie pozbyć. Skłamałabym mówiąc, że chcę. Zajmuję się czymś, całymi dniami. Staram się wymyślać sobie zajęcia. Udaje się. Ale znów jest tak, jak jeszcze rok temu. Robię machinalnie milion rzeczy, czasem nawet nie starcza mi czasu, więc siedzę do nocy. Ale przy każdej tej czynności czuję Twoją obecność. Znów jesteś myślą przewodnią w mojej głowie...
To jest takie wypełnianie sobie czasu. Obyś w tym nie pozostała zbyt długo, bo to staje się strasznie męczące. Wiem to z autopsji. A sama nie możesz zrobić kroku w jego stronę? Czy może istnieje zbyt dużo przeszkód?
OdpowiedzUsuńJa też doskonale o tym wiem... Tyle, że - bardzo nie lubię tego mówić - nic innego mi nie zostało. Muszę to przetrzymać, minie, za jakiś czas. A później znów wróci. Nie pierwszy i nie ostatni raz zapewne...
UsuńIstnieje jedna, podstawowa przeszkoda - nie mogę Go do niczego zmusić. Próbowałam z Nim porozmawiać, ale On bardzo, bardzo długo uciekał. Przede mną, też, ale chyba przede wszystkim przed samym sobą.
Kiedyś musi nastąpić ten moment, kiedy to minie bezpowrotnie. Każdy stan ma swój koniec. Tylko zanim to się stanie musiałabyś pozbyć się nadziei, a ją pewnie wciąż masz. Może po prostu nie chcesz uwolnić się od tego uczucia? Bo skoro to trwa już tak długo to musi być czymś bardzo silnym.
UsuńW takim razie Ty już robiłaś krok, teraz jego kolej. Takie ucieczki przed samym sobą świadczą o obawach. Może on po prostu boi się tego uczucia.
Sam kiedyś też o tym mówił. Żałowałam wtedy, że nie powiedział tego mnie.
UsuńTy go kochasz, prawda? Nadal go kochasz...
OdpowiedzUsuńI tyle mojego, prawda...?
UsuńNie wyciągniesz pierwsza ręki, nie dasz znaku?
UsuńPróbowałam, dawno temu. Nie chcę się uprzykrzać. Jeśli nie chce mieć ze mną nic wspólnego... niech mnie chociaż zapamięta pozytywnie..
UsuńPodziwiam Cię za to z jednej strony, z drugiej potępiam takie zachowanie. Osobiście walczę do końca. O wszystko.
UsuńWierz mi, że ja też próbowałam. Przez trzy lata. Zero odzewu.
UsuńWow, podziwiam. JA bym sobie dała siana.
UsuńW każdym innym wypadku ja też, zanim na dobre bym się za to wzięła.
UsuńCzy to Cię nie niszczy?
UsuńNie w takim stopniu jak jeszcze półtora roku temu.
UsuńWyczuwam cholernie silną miłość. Ten sen to chyba trochę zarazem błogosławieństwo (bo przypomniał Ci, że nadal go kochasz) i przekleństwo (bo siedzi Ci ON w głowie i ani myśli wyleźć).
OdpowiedzUsuńTylko pytanie, skoro ze sobą nie rozmawiacie, to czy jest jakaś szansa, że wiesz... ?
Nie rozmawiamy. Ale wiesz... ja zawsze Go znałam. Nie musiał mówić zbyt wiele, był dla mnie po prostu otwartą księgą. Były rzeczy, których swoim przyjaciołom nie chciał mówić głośno - widziałam je. Bo On się przede mną nie zamykał, nawet kiedy milczał.
UsuńPróbowałam z Nim rozmawiać, w zeszłym roku. Nie wyszło, nie mogłam Go przecież zmusić. Ale ja wiem, co wtedy myślał. Doskonale wiem, że pytał naszego wspólnego znajomego, zaraz po tej nieudanej rozmowie ze mną, "dlaczego miłość i związki muszą być tak zagmatwane?". I wiem, że chciał. Ale... "był za młody, żeby zrozumieć, a później bał mi się spojrzeć w oczy". Tak, to Jego słowa. Potrzebował roku, żeby nie uciec. Długo. Ale ja chyba podświadomie wciąż czekam, na choćby słowo. Które nie nadchodzi.
Może boi się, że dla Ciebie to już jest definitywny koniec, skoro minął aż rok? Może potrzebuje jakiegoś sygnału od Ciebie :)
UsuńMoże. Ale po tym czasie to przede wszystkim ja powinnam dostać sygnał od Niego.
UsuńChyba zapomniałaś zamknąć za sobą drzwi... ;)
OdpowiedzUsuńChyba kiedy próbowałam je zamknąć okazało się, że klucz nie pasuje.
UsuńA chciałaś żeby pasował?
UsuńChciałabym nie musieć ich zamykać...
UsuńNeutralna odpowiedź ;]
UsuńNajszczersza z możliwych.
UsuńTo dobrze, ze sama przed sobą niczego nie ukrywasz.
UsuńNie lubię być nieszczera z samą sobą. Ja zawsze muszę wiedzieć na czym stoję.
UsuńKocham zapach bzu <3
OdpowiedzUsuńA ja go nie lubię ;P
UsuńDlaczegoż? :D
UsuńŚmierdzi? xd
UsuńPachnie! :D
UsuńŚmierdzi, i nie kłóć się ze mną xd
UsuńWyrażam tylko swoje zdanie. :D
UsuńJa też xd
Usuńdla mnie , moje uczucia do mojej ostatniej miłości z którą byłam 3 lata dalej żyją. Minął już rok od tego czasu gdy już nie jesteśmy razem. No i niby powiedziałam sobie że to koniec ale jednak jeszcze żyję swoją nadzieją nie mówiąc już nikomu. Trudno jest zacząć żyć. Tak jak Ty zapomniałam jak żyłam zanim go poznałam . Czekam jak tak Ty piszesz na deszcz w czasie suszy. Mając nadzieję, no tego mi nie zabroni. Rozumiem to co czujesz.
OdpowiedzUsuńChoć mam nadzieję że dasz sobie radę i przezwyciężysz to. Powoli układając życie na nowo
Technicznie rzecz biorąc ja i On nigdy nie byliśmy parą. Ale to nie znaczy, że nie byliśmy blisko, wręcz przeciwnie - byliśmy. Te cztery lata zarówno mnie, jak i Jego, nauczyły wielu rzeczy. I choć dziś to wszystko rychło w czas, dawno miało zostać zamknięte - mijam Go na ulicy i wiem, że choć może "dziś" już nie istnieje, "wczoraj" nadal jest żywe.
Usuńja chociaż byłam z nim to i tak wiem że dziś i jutro nigdy już nie nadejdzie, ale jest to wczoraj i dalej chce żyć i istnieć.
UsuńChodź mówią, że w życiu niczego nie można być pewnym.
Bo nie można. Zwłaszcza, jeśli o uczucia chodzi.
Usuńniestety wspomnienia czasem nas trapią... szkoda, ze nic juz z tego nie wyjdzie.
OdpowiedzUsuńPół sukcesu, że mam tego świadomość. Od dawna. Tak jest chyba mimo wszystko prościej.
UsuńW życiu nastaje czasem taki moment, w którym warto zawrócić się do miejsca w przeszłości, w którym nie wstawiliśmy nic, żeby kontynuować, a nad tym co robimy teraz na ten czas postawić średnik.
OdpowiedzUsuńMasz rację. Ale "powroty są miłe, kiedy ktoś Cię chce".
UsuńCzasem trzeba walić drzwiami i oknami dla własnego dobra. Chociaż i to nie zawsze jest skuteczne.
UsuńNo też właśnie. Kiedy drzwi zostaną zamknięte, można wchodzić oknem. Ale są przypadki, kiedy już nawet okna są zabite deskami. Taki azyl ochronny. "Im dalej mnie jest, tym (może) będzie mi prościej". Chyba na tej zasadzie to działa.
UsuńWspomnienia zawsze są bardzo żywe tym bardziej, jak serce naprawde dla tej osoby biło
OdpowiedzUsuńNo są. Mimo wszystko dobrze jest je mieć, nawet kiedy bolą.
UsuńAle bywają męczące czasem
UsuńCzęsto.
UsuńNiestety niektóre historie kończą się, a jednocześnie pozostają otwarte. I dręczą nas swoim przeszłym byciem.
OdpowiedzUsuńDręczą... nie wiem, czy to dobre słowo. Zabijają, powoli. Ale mimo wszystko - choć to absurdalne - nie czuję się z tym źle. To trochę tak, jakbym dzięki temu nie czuła się przeraźliwie samotna.
UsuńBo gdzieś na obrzeżach umysłu ten ktoś z przeszłości jest z Tobą. Tak jakby wyczuwasz jego obecność, która jednocześnie gładzi i utula do snu, i zabija.
UsuńWyjęłaś mi to niemalże z ust. Tak, tak jest. Wiesz, to irracjonalne, ale przez te cztery lata On stał się moją siłą. Choć czasem... właśnie On mi ją odbiera.
UsuńW końcu tak już jest. To, co daje Ci siłę, by dalej trwać, może także łatwo i szybko ją odebrać, choć nie bezboleśnie. Bo to akurat boli chwilami aż za bardzo.
UsuńChwilami. Czasem zabija. Ale po każdym upadku człowiek wstaje silniejszy.
Usuńwspomnienia to najgorszy sposób na życie, bo nie pozwalają ruszyć z miejsca.
OdpowiedzUsuńWiesz, to nie do końca tak, że się zatrzymałam. Poszłam na przód w momencie, kiedy wszystko naprawdę do mnie doszło. Nauczyłam się życia bez Niego. Jest trochę... niepełne, bo część mnie wciąż pamięta. Ale to jedyna płaszczyzna. W pozostałych się spełniam. Jest dobrze.
UsuńNie da się niczego odbudować?
OdpowiedzUsuńSpotkać się i porozmawiać?
Wszystko już stracone?
UsuńNie sądzę. Czy wszystko stracone? Nie wiem. Ja swój krok zrobiłam. On mnie zatrzymał. Nic na siłę, prawda...?
UsuńNo to musisz się już z tym pogodzić, wiem, że łatwo nie jest, ale się da.
UsuńNie trzymam się uparcie przeszłości. Poszłam do przodu. Uczucia stoją.
UsuńAle każdą suszę kiedyś przerywa deszcz.
OdpowiedzUsuńTak, podobno.
UsuńNa pewno.
UsuńNajgorzej właśnie, kiedy banalne wspomnienie przywraca wszystko. Jakiś zapach, dźwięk, obraz...
OdpowiedzUsuńA to te najbardziej banalne rzeczy przypominają zawsze najwięcej.
UsuńWystarczy jedna myśl, by zniszczyć wszystko, zepsuć dotychczasowy ład i spokój.
OdpowiedzUsuńMoże dlatego, że ten ład i spokój to jedynie fikcja, nic prawdziwego..? Gdyby było trwałe - nie minęłoby tak szybko, prawda?
UsuńNawet w czasie suszy jest możliwość burzy dlatego zawsze jest ta nadzieja.
OdpowiedzUsuńPytanie tylko, czy to dobrze.
UsuńWiosna, sny i wspomnienia to mieszanka piorunująca :-)
OdpowiedzUsuńA żebyś wiedziała. Chociaż skłamałabym mówiąc, że nie jest to momentami miłe.
UsuńNiektóre wspomnienia powinnyśmy potrafić wyrzucić hen hen za siebie.
OdpowiedzUsuńA ja myślę, że wyrzucać ich nie powinnyśmy. Jedynie nauczyć się dystansu do tego, co było.
UsuńCzasami to wyrzucenie jest prostsze, niż nauczenie się dystansu.
UsuńNigdy nie próbowałam.
Usuńno w sumie kazda z tycg dekad ma w sobie cos wyjatkowego i klimatycznego ;p
OdpowiedzUsuńNo ma :)
UsuńBo przeszłość jak i osoby z nią związane często nie dają za wygraną i wracają...
OdpowiedzUsuńTeż. Chociaż to chyba po części nasza wina.
UsuńNie wszystkie historie muszą kończyć się kropką. Niektóre w ogóle nie muszą się kończyć. Być może potrzeba po prostu czasu, by postawić kropkę. A może kropkę trzeba wymienić na wielokropek.
OdpowiedzUsuńBardzo dobre stwierdzenie! I tu chyba został wielokropek. Po zdaniu "A może jednak, kiedyś...".
Usuńto brzmi jak potworne uzależnienie, które dobrze znam.
OdpowiedzUsuńUzależnienie? Być może, wiesz? Taka część życia, poniekąd mnie samej, bez której czuję się niepełna.
Usuń3 lata temu dokładnie tego samego dnia siedziałam przed komputerem i płakałam na blogu przed maturami. Ale matury były tylko przykrywką dla innej sytuacji.
OdpowiedzUsuńWe wspomnieniach najgorsze jest to, że smutno nam się robi, gdy wspominamy sobie te najlepsze chwile, na których powtórkę nie ma wielkich szans.
Co się działo trzy lata temu?
UsuńTak, masz rację. Te przykre wspomnienia są chyba bardziej... budujące.
To dobrze czy źle?
OdpowiedzUsuńPytasz o Jego obecność? Sama nie wiem. Połowicznie.
UsuńNie ma żadnej możliwości zmiany tego stanu? Porozumienia z Nim?
OdpowiedzUsuńObawiam się, że dzisiaj już nie.
UsuńKto to właściwie był/jest? Pewnie czytałam już o Nim na Onecie, ale dziwne rzeczy mi się dzieją z pamięcią ostatnio.
UsuńZ pewnością czytałaś. Zielonooki, pamiętasz...?
UsuńPewne rozdziały trzeba definitywnie zamknąć, by móc rozpocząć pisać kolejne. Niedokończone wątki potrafią się ciągnąć miesiącami, latami. Plączą się między sobą i sieją zamęt w historii. Czasem wychodzi to na dobre. Czasem - niekoniecznie.
OdpowiedzUsuńMyślę, że jeśli o mnie chodzi - wychodzi pośrednio. On jest moją siłą, choć czasem mi ją zabiera.
UsuńSą rzeczy, o których trzeba zapomnieć, pewne epizody, które mają już swój koniec. Każdy dzień odchodzi wraz z pojawieniem się nocy, ale potem będzie kolejny dzień- lepszy. Codziennie mamy szansę na rozpoczęcie czegoś od nowa.
OdpowiedzUsuńTak, wiem. Są dni, kiedy budzę się lżejsza. W sierpniu zeszłego roku tak było. Do marca, właściwie.
Usuń