14 lipca 2012
Cokolwiek by się działo...
Pamiętasz mnie kiedyś, jak stojąc w oknie mieszkania, które miało być nasze wpatrywałam się w odbijające się od parapetu krople i zastawiałam nad własnym życiem? Nad wszystkim tym, co mnie otacza, wszystkim tym, co otaczać mnie przestaje. Wtedy też traciłam, coś istotnego, choć to była inna strata niż ta, której doświadczam dzisiaj. Muzyka wbijała się w podświadomość. Tę piosenkę już zawsze będę kojarzyć z tą chwilą. Moje dłonie szczelnie oplatały kubek z zieloną herbatą, której swoją drogą od bardzo dawna nie piłam. Jej aromat unosił się w powietrzu. Mieszał z zapachem waniliowych świec, tych moich ulubionych, których też nie zapalałam od dawna. Podszedłeś do mnie wtedy, oplotłeś ciało ramionami i zapewniłeś mnie, że cokolwiek by się działo - zawsze będziesz przy mnie. I tu nie o fizyczną obecność chodziło, bo tej nigdy nie mogliśmy być pewni. Chodziło o coś więcej. O wsparcie, o tęsknotę, którą czujesz zasypiając i budząc się nad ranem w łóżku, które nie powinno być po drugiej stronie puste. Nienawidzisz mojej nieobecności, choć dziś już trudno Ci się do tego przyznać. Ale przecież znam Cię, znam lepiej niż ktokolwiek inny, a bynajmniej nie mniej niż ten, który zna Cię najlepiej. Bo dla mnie Twoje czekoladowe oczy nie stanowią zagadki. Mnie pozwalasz z nich czytać jak z otwartej księgi. Pozwalałeś...
Dziś stoję w swojej sypialni, w dokładnie tej samej pozycji. Dźwięki ucichły, zapach uleciał, a Ciebie fizycznie nie było od dawna. A mimo to czuję Cię w każdej kropli deszczu rozbijającej się na chodniku, w każdym oddechu, do którego się zmuszam, w każdym przechodniu, którego minęłam kilka godzin wcześniej. Nie lubię się do tego przyznawać, ale... z Tobą zawsze było łatwiej uciekać przed samą sobą.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Niektórzy ludzie nie znikają z myśli i wspomnień, tęsknota nigdy nie wygasa. W pewnym stopniu dobrze, że tak jest.
OdpowiedzUsuńMając kogoś blisko, zawsze łatwiej uciekać przed samą sobą czy kimkolwiek innym.
Dobrze, zdecydowanie. Tylko czasem ściska gdzieś w środku...
UsuńKiedyś wydawało mi się, że z nim mogłabym uciekać na koniec świata... A później to on uciekł, zostawiając mnie samą w zimnym domu.
jaka ogromna tęsknota bije z tego postu, tak jak z wielu poprzednich. ale jakoś tak smutno.
OdpowiedzUsuńbędzie kiedyś znowu fizycznie?
Być może, kiedyś. Na razie stara się budować swoje życie od początku, beze mnie.
UsuńCzęsto wracasz do tej chwili?
OdpowiedzUsuńChyba zawsze wtedy, gdy potrzebuję... zrozumienia.
UsuńSzukasz go we wspomnieniach?
UsuńNie nazwałabym tego w ten sposób. Bo czuję go bez cofania się w tył...
UsuńCzy te chwile nie mogę wrócić ?
OdpowiedzUsuńCzy ta piosenka, którą kojarzysz z tamtą chwilą jest dla was ostatnią melodią ?
Nie wiem czemu, ale czytając ten post te same pytania zadałem sobie..Nie umiem na nie odpowiedzieć..
Nie wiem, czy to jest nasza ostatnia melodia. Wydaje mi się, że ona przyszła jednak później.
UsuńNie da się raz jeszcze tego przeżyć ?
UsuńDałoby się. Ale ja nie chcę powrotu do tego, co było.
Usuń...tylko po co przed sobą uciekać?
OdpowiedzUsuńŻeby samej siebie nie dobijać. Żeby uwolnić się od myśli.
UsuńNiektórzy ludzie potrafią zostawić naprawdę mocny ślad w naszym życiu, tak nie do usunięcia. I z nim pewnie tak też jest. Choć fizycznie już go przy Tobie nie ma?
OdpowiedzUsuńNie chciałabyś, by wrócił?
Nie ma. Od około dwóch-trzech miesięcy. Nie chciałabym, żeby wracał, bo wiem, że robię mu nadzieję na coś, co nigdy się nie spełni.
Usuńjak to uciekać od samej siebie? on pozwalał zapominać Ci o tym, kim naprawdę jesteś?
OdpowiedzUsuńNie. On pomagał mi zapomnieć o tym, co dzieje się wokół mnie. O myślach, które brutalnie męczyły mnie całymi dniami.
Usuń