1 listopada 2012

1 listopada.

źródło: google.
Większość ludzi na pytanie o ulubiony dzień w roku odpowiedziałaby pewnie, że są to urodziny, Boże Narodzenie, Wielkanoc, jakieś rocznice, pierwszy dzień wakacji, czy coś w tym stylu. Coś radosnego. Okazja do spędzenia czasu z bliskimi. A ja, jakkolwiek głupio zapewne to brzmi - najbardziej w roku lubię 1 listopada. Z pełną świadomością tego, że jest to dość idiotyczne stwierdzenie już precyzuję o co mi chodzi. Otóż, 1 listopada jest dla mnie dniem absolutnego spokoju. Jedynym w roku, gdzie czas naprawdę staje w miejscu, a otaczający mnie ludzie zatrzymują się w biegu tylko po to, by w ciągu kilku godzin poddać się refleksjom dotyczącym swojego życia, życia swoich bliskich, a także - może przede wszystkim? - łączących ich relacji.

Kilka lat temu w każdą niedzielę chodziłam na cmentarz i siadając na jednej z ławek, patrząc na wyryte w marmurze litery i kilka cyfr, potrafiłam spędzać tak naprawdę dużo czasu. Uśmiechając się do samej siebie, smucąc się lub płacząc.
" Niektórzy ludzie czynią świat wyjątkowym tylko dlatego, że są. "
A co, jeśli być przestają? Zawsze wierzyłam w to, że pamięć o bliskich pozwala zatrzymać ich przy nas żywych. Czasem warto poddać się rozmowie z nimi, choć przybiera ona formę monologu.
Kilka lat temu wydawało mi się, że mój świat się skończył, kiedy Jej nagle w nim zabrakło. Pokój stał się pusty, kiedy Ona nie słuchała w nim muzyki. Letnie poranki, kiedy przestała wpadać na kawę były oznaką tego, że cały nadchodzący dzień będzie... pusty, niepełny. Mijałam na ulicy ludzi, z którymi była blisko i naprawdę długo nie umiałam spojrzeć im w oczy. Oni sami długo uciekali przed spojrzeniem. Brakowało mi Jej. Skłamałabym mówiąc, że dzisiaj mi Jej nie brakuje, ale ta tęsknota jest inna niż wtedy. Nie spędzam z Nią każdej niedzieli, nie prowadzę monologów. Nie wpatruję się w Jej imię wypisane złotymi literami i nie szukam radości w oczach, której i tak nigdy nie mogłam w nich znaleźć... Nienawidzę piosenek, których słuchała. Omijam je szerokim łukiem, choć czasem słysząc je w radiu oglądam się za siebie, jakbym chciała znaleźć w miejscu, w którym zawsze siadała.
" Niektórzy ludzie mają dar słuchania aniołów, choć nie słyszą ich słów. Gdzie jesteś Ty, która usłyszałaś mnie wśród milczenia...? "
Zbyt wiele razy samą siebie i całego otaczającego mnie świata pytałam gdzie się podziewasz i dlatego to wszystko akurat Ciebie spotkało. Dopiero dzisiaj widzę, jak niewiele sensu było w tych pytaniach. One są retoryczne. Nie da się znaleźć odpowiedzi. I tak naprawdę nie powinno się ich szukać. Dzisiaj mam tylko nadzieję, że kiedyś jeszcze Cię spotkam. Czuję Cię gdzieś obok, czuwającą nade mną. Widzę Cię w uśmiechu Twojego brata, kiedy w okolicach Wszystkich Świętych mijam go na ulicy wiedząc, że już niebawem spotkam go w miejscu, w którym każde z nas spędzało kiedyś tyle czasu. Przy Tobie.
" Tak naprawdę to cisza nie istnieje, bo gdy wszystko milknie to cisza potrafi tworzyć piękne melodie… jest w stanie wzbogacić radość, wiarę i nadzieję, ale także w swej mocy posiada umiejętność potęgowania smutki, żalu i tęsknoty…" 
Dlatego lubię 1 listopada. Za wszystkie refleksje związane z samą sobą i z tym, co się wydarzyło. Za tą ciszę, która panuje nawet wtedy, gdy wokół słychać kakofonię różnych dźwięków i rozmowy ludzi, którzy nie widują się zbyt często. Za ten moment samotności i nie-samotności zarazem, gdy przestają się liczyć ludzie, którzy stoją tuż obok, a zaczynamy czuć obecność tych, których fizycznie od dawna z nami nie ma. 


Jedyne, co w tym dniu naprawdę we mnie uderza ze strony ludzi, których spotykam na cmentarzach to ta chęć... bycia najlepszym. Najładniejsze wiązanki, największa ilość zniczy, najlepsze ubrania. A przecież to nie jest ich dzień. A cmentarz to nie wybieg dla "modeli"...

/ a w kwestii poprzedniego postu chciałam powiedzieć,
 że tam o ironię poniekąd miało chodzić... ech. 

31 komentarzy :

  1. Kiedyś lubiłam dzień Wszystkich Świętych. U mnie w domu zawsze był on inaczej obchodzony, bo jest to dzień urodzin Mamy. Nie było donośnych przyjęć, co prawda, ale w domu gościła wesoła atmosfera, a nocne wypady na cmentarz były czymś w rodzaju wycieczek do świata magii. Patrząc się na te miliony kolorowych zniczy byłam pewna, że czuję obecność dusz. Cmentarz z resztą lubiłam odwiedzać na co dzień. Moje gimnazjum było (nadal jest) położone centralnie koło niego (nigdy nie zapomnę tych wszystkich godzin matematyki lub geografii spędzonych przy dźwiękach marszu żałobnego.
    Po śmierci K. dalej odwiedzałam to miejsce, chyba jeszcze częściej niż przedtem. Może dlatego, że jej grób znajdował się ok. 150 km od mojego miasteczka. Ale po śmierci Taty wszystko się zmieniło, a ja znienawidziłam to miejsce. To już będzie trzeci dzień Wszystkich Świętych bez niego. Rok i dwa lata temu byłam tak zbuntowana, że tylko urodziny Mamy powstrzymywały mnie przed jakimiś glupimi czynami. Jak będzie dzisiaj? na pewno nie tak jak kiedyś. Fakt, że nie czuję Go przy jego grobie i w ogóle w obrębie całego cmentarza sprawia, że powoli przestaje tam czuć cokolwiek nadzwyczajnego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Alien napisałaś, że tęsknota dziś jest inna. A czy Ty też miałaś tak, że z każdym przypomnieniem..cierpiałaś mocniej z braku Jej obecności ? Moja tęsknota się nasila. Czy to kiedyś minie? Przecież minęło kilka lat...

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdecydowanie tej konkurencji na cmentarzach nienawidzę. Po co to komu? Sama nie wiem. Nie lubię tego dnia, bo zawsze stoję przy grobie dziadków, których nie pamiętam. A każdy mówi mi, że do babci podobna, że babcia taka fajna kobieta była i jakoś mi przykro, że nic z tego nie pamiętam...

    OdpowiedzUsuń
  4. potrafię postawić się w twojej sytuacji i poniekąd sama straciłam bliskich mi ludzi, zwłaszcza jedną... ale nie odwiedzę jej dziś na cmentarzu. nie odwiedzę ich. napisałaś, że 1 listopada to czas zatrzymania się, refleksji... gdyby nim naprawdę był można byłoby mnie dziś spotkać na cmentarzu. przytłaczają mnie ludzie, którzy jak sama dobrze ujęłaś w słowa uważają, że to ich święto... wszystkie rozmowy o niczym, wszystkie komentarze odnośnie tego, że ktoś się mało postarał o wiązankę na grobie obok... nie. to nie moja historia. mam inny dzień w roku, kiedy odwiedzam groby. w maju. na alejce z moimi bliskimi kwitną wtedy jaśminy. przynoszę zawsze po jednej róży. wtedy z nimi rozmawiam. a obok mnie nie ma 1-listopadowego tłumu.

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja Dnia Wszystkich Świętych nie lubię. Dużo bliskich mi osób zmarło, i sam fakt tego, że ich już nie ma, mnie ... przytłacza. Pogodziłam się już dawno z ich śmiercią, ale ból i smutek zawsze pozostanie. Zniczę zapalam jednak zawsze, tylko ja - nocą. Razem z rodziną stajemy przy grobie bliskich osób i milczymy. Czasami chodzę na grób byłej koleżanki, można powiedzieć, że gdyby teraz żyła, byłaby moim wrogiem, chociaż kiedyś byłyśmy sobie naprawadę bliskie. Smutne. Ale takie jest życie.
    Właśnie, zauważyłam to na cmentarzu, te wszystkie ozdoby i inne. Tak, jakby ludzie czyjąś śmierć uważali za możliwość zareklamowania swojego majątku. Ludzie to Hipokryci.

    OdpowiedzUsuń
  6. jak to czytałam, miałam łzy w oczach. masz rację - 1 listopada skłania do refleksji. cudowny wpis.

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja jestem wyjątkiem i nie mam ulubionego dnia w roku. Każdy z nich jest inny, wnosi coś innego do życia i trzeba przeżyć je wszystkie. Szkoda, że większość osób w 1 listopada widzi tylko stragany przy cmentarzach.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzien refleksji przypomnienia o bliskich. Tak juz musi byc ze jedno odchodza wczesniej drudzy pozniej

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten dzień chyba dla większości, jest właśnie takim dniem refleksji i melancholii. Rzeczywiście stwierdzenie, że 1 listopada można lubić, jest dość dziwne, ale to prawda; posiada on w sobie swego rodzaju magię, która pozwala dłużej i inaczej niż zwykle pomyśleć o tych, których już nie ma pośród nas i zastanowić się nad sensem życia...

    OdpowiedzUsuń
  10. A wiesz, 1 listopada to również mój ulubiony dzień w roku, między innym z powodów jakie opisałaś ale też uwielbiam panujący za dnia zamęt i tłok, a jednocześnie spokój i zadumanie na cmentarzach, oraz wieczór/noc, kiedy cmentarz lśni...

    OdpowiedzUsuń
  11. Staram się jakoś ze wszystkich sił nie interesować się dzisiejszym dniem, jednak... Ta refleksja sama przychodzi i jakoś teraz, po przeczytaniu tego co napisałaś, przestaje się przed tym bronić.

    OdpowiedzUsuń
  12. Lubię ten dzień właśnie za tę zadumę, czas refleksji, rozmyślania nad własnym życiem. Faktycznie to jedyny dzień w roku, gdy naprawdę się zatrzymujemy, wyłączamy całą resztę świata i skupiamy się na tym, co najważniejsze.

    OdpowiedzUsuń
  13. Jutro pojadę na cmentarz do kolegi, mam mu coś do powiedzenia...

    Ale z ekonomicznego punktu widzenia ten przepych jest tylko zaspokojeniem ludzkiej potrzeby. Bo każdy chce pokazać bliskim, znajomym, że u niego w życiu wszystko dobrze, że pieniędzy nie brakuje, choć rzeczywistość zwykle bywa całkiem inna. Ale tak już jest, tego nie można zmienić, nie powinno się nawet próbować.

    OdpowiedzUsuń
  14. Mam wrażenie, że coraz częściej 1 listopad jest tylko smutnym obowiązkiem, aby kupić kwiaty, znicze, pojechać na cmentarz, pokazać się ludziom i wrócić jak najszybciej do domu. Albo kolejnym dniem wolnym od szkoły czy pracy. Szkoda, bo chciałabym aby wszyscy zatrzymali się na dłużej, wyciszyli, powspominali w ciszy...

    OdpowiedzUsuń
  15. ja też lubię 1 listopada, właśnie z powodu tej zadumy w powietrzu. a rewia mody i popisywanie się kto ma bardziej kolorowe znicze - po prostu staram się tego nie zauważać i skupiać na tym, co najważniejsze dzisiaj...

    OdpowiedzUsuń
  16. mnie denerwuje,że większość przypomina sobie o bliskich,którzy odeszli właśnie tylko tego dnia, by sąsiadka widziała jaką to wiązankę się kupiło,ile zniczy..
    zresztą ludzie wariują. od dawna. ja często chodziłam zanim zaczęłam studia do babci na grób po prostu pomyśleć, poczuć jakby siedziała obok i słuchała.

    OdpowiedzUsuń
  17. Właśnie dla mnie dziś zaczyna się Jesień. Smutny deszcz, melancholia i ten smutek łączący się z radością. Tylko przeszkadzają mi tę panie i panowie tacy eleganccy, tacy inni. Wystarczy pójść, pomyśleć i zapalić to symboliczne światełko.

    OdpowiedzUsuń
  18. Też mnie jakaś taka... refleksja napadła. Ale to raczej przez wszystko dookoła, nie przez ten dzień. A Wszystkich Świętych i tak dla mnie kojarzy się głównie z corocznym odpoczynkiem po kilku poprzednich masakrycznych dniach.

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja to zawsze się zastanawiam co by było gdyby ten Ktoś żył i był przy mnie teraz.

    OdpowiedzUsuń
  20. Z przyczyn od siebie niezależnych od lat nie poczułam atmosfery pierwszego listopada, więc trudno mi się wypowiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  21. Większość ludzi zawsze będzie takimi modelami niezależnie, czy to wybieg czy też cmentarz. Ostatnio będąc w Oświęcimiu miałam (nie)szczęście widzieć jak dwie paniusie paliły papierosy przy ścianie śmierci... Całe szczęście, że przewodnik zwrócił im uwagę mówiąc: na cmentarzu się nie pali.

    OdpowiedzUsuń
  22. Wokół pierwszego listopada wytwarza się taka inna atmosfera niż zwykle. Jest czas na przemyślenia, refleksje.. nikt nigdzie się nie śpieszy. Lubię to w tym dniu.

    OdpowiedzUsuń
  23. ja nie czuję spokoju pierwszego listopada, bo Ci wszyscy ludzie na cmentarzach nie zachowują się tak, jak zachowywać się powinni. to mnie denerwuje.

    OdpowiedzUsuń
  24. W tej notce wyraźnie widać jak piękna była Wasza przyjaźń :). Piękny hołd dla niej. Faktycznie, 1 listopada wszystko się zatrzymuje - razem, całą rodziną idziemy na groby, jest cicho spokojnie. Dodatkowo mój parafialny cmentarz tak bardzo przypomina amerykański - jest w nim spokój i harmonia. A ten przeszywający chłód, który zazwyczaj towarzyszy 1 listopada też jest w pewien sposób nie bez znaczenia..

    OdpowiedzUsuń
  25. Napisałam notkę o 1 listopada, o jego magii i niesamowitości. Czekam co roku na ten dzień i również jest moją ulubioną tradycją. Dobrze, że nie ma prądu na cmentarzach, bo mielibyśmy podświetlane groby;D

    OdpowiedzUsuń
  26. Strasznie nostalgicznie. Ale zarazem ten czas ma swoją magię i potęgę. Jak mało, które święto..

    OdpowiedzUsuń
  27. Ja doszłam do wniosku, że za niedługo coraz mniej ludzi będzie odwiedzać groby 1 listopada. Z roku na rok cmentarze pustoszeją, ludzie nie przywiązują już aż takiej wagi do święta zmarłych. Kupią jakiegoś kwiatka, położą rano bo wygodniej przyjechać i cieszą się z dnia wolnego od pracy. Nie zatrzymają się, nie zastanowią, nie powspominają. Wieczorem jest dosyć magicznie, lubię wtedy spacerować tymi alejkami, wśród płonących zniczy dających lekką poświatę.

    Też tęsknię za kimś, kogo nie ma. To straszne, że ktoś kogo się kochało nie wróci.

    OdpowiedzUsuń
  28. Śmierć jest największą tajemnicą życia... którą kiedyś wszyscy poznamy.

    OdpowiedzUsuń
  29. Podobnie jak Anonimowa A. nie jestem bywalcem cmentarzy. Natomiast co do Wszystkich Świętych, to sądzę, że jest ono przez Ciebie ulubionym świętem, bo jesteś na tym etapie, kiedy potrzebuje się refleksji, ciszy i spokoju...

    OdpowiedzUsuń
  30. Ja w tym roku jeszcze nie odwiedziłam cmentarza, mam to zamiar zrobić za kilka dni, kiedy cały ten "cyrk" minie i na spokojnie będę mogła pójść i "porozmawiać" z najbliższymi.

    OdpowiedzUsuń
  31. ja nie lubię listopada, ogólnie. o moich bliskich, których już nie ma przy mnie, chcę pamiętać każdego dnia. nawet w mojej rodzinie są przypadki, które na cmentarz przychodzą tego 1 listopada tylko dlatego, że przecież WYPADA się pokazać i niech wszyscy wiedzą, że zostawali znicz. brak słów.

    OdpowiedzUsuń