Pamiętasz, jak dwa tygodnie temu, pierwszy raz od bardzo dawna zebrało nam się na poważną rozmowę? Zawsze miałam blokadę przed mówieniem o sobie. Wbrew pozorom naprawdę nie lubię się zwierzać. Nie lubię się przed kimś otwierać i zazwyczaj mija naprawdę dużo czasu, zanim powiem komuś coś, czego nie byłabym w stanie powiedzieć wszystkim. Ale Ty o tym wiesz, i to chyba najlepiej... W każdym razie przyznaję się bez bicia, że pisząc wtedy do Ciebie i zaczynając rozmowę od totalnych błahostek chciałam dojść do momentu, w którym będę mogła to wszystko po prostu z siebie wyrzucić. I tylko ja wiem, jak bardzo byłam Ci wdzięczna, że mimo wszystkich sytuacji, przez które przeszłyśmy, pozwoliłaś mi gadać o sobie, jednocześnie otwierając oczy na tak wiele rzeczy. Zadałaś mi pytanie, które mnie samej po głowie chodziło od dawna, a na które po cichu nie umiałam znaleźć odpowiedzi. Takie, które kazało mi wytyczyć granicę pomiędzy przeszłością a teraźniejszością. Ta noc, która nastała później, była jedną z najdłuższych w ostatnim czasie. Uwolniłam dawno duszone emocje i otworzyłam się na uczucia, które nieudolnie próbowałam w sobie zabić. I nagle ta pustka, którą przeraźliwie mocno czułam przez długie miesiące... zamieniła się w coś, czego mi brakowało, coś, co znowu kiełkuje. W nadzieję, że kolejny dzień będzie lepszym od poprzedniego. Znalazłam w sobie wiarę. Przypomniałam sobie, że potrafiłam płakać całą noc i wstawać rano silniejszą niż poprzedniego dnia. I wtedy usnęłam. A kiedy wstałam rano, byłam...
sobą. Tą, której mi brakowało. Zakochaną w dźwiękach, które dziś znów mi towarzyszą. Lubiącą patrzeć sobie w oczy. Uśmiechającą się do ludzi, którzy odgrywają w jej życiu jakąś rolę. Rozmawiającą z tymi, do których nie wypada się nie odzywać. Spacerującą już nie-samotnie, choć w pobliżu fizycznie nie ma przecież nikogo.
Miło jest mieć poczucie, że są ludzie, którym na Tobie zależy. To właśnie to poczucie, że mam do kogo wracać sprawia, że chcę mi się stawiać kroki. Nie grupka ludzi, których można wymieniać. Jedna osoba, która od czasu do czasu zadzwoni powiedzieć, że jest do dupy. I która później uśmiechnie się mówiąc, że na powrót znalazła motywację do życia. Moje zamiłowanie do samotności nigdy nie wiązało się z brakiem przyjaciół. Jedynie z chęcią wzięcia oddechu od ich obecności. Ale to nie znaczy, że ich nie kocham, bo prawda jest taka, że... w cholerę, całą sobą.
Wróciłam do siebie.
/ dziękuję Wam, że tu jesteście,
nawet kiedy ja (chwilowo) znikam.
Tak to już bywa, że te głębokie smutki w końcu odchodzą. Nie raz bardzo nagle.
OdpowiedzUsuńChociaż ja musialam sama je odganiać. Ale nie mam o to pretensji, taki był mój wybór.
Z ciekawości - co to było za ważne pytanie. O ile mogę spytać.
I ja zazwyczaj też podnoszę się sama, nie proszę o pomoc. Ale świadomość, że są ludzie, do których możesz zadzwonić w środku nocy (nawet jeśli wiesz, że tego nie zrobisz), jest budująca. Zwłaszcza, kiedy masz za sobą wojnę z tymi ludźmi...
UsuńMożesz spytać. Ale pozwól, że Ci jednak nie odpowiem. Nie teraz.
Ja wiem jedynie, że są osoby, które mogą się postarać mi pomóc. Pewna otrzymania pomocy jestem pewna w stosunku do rodziny. Ale ja nie cierpię prosić o pomoc. Nie mam do kogo dzwonić, ani kogo budzić. Mogę jedynie sama nie spać. Ale mi tak dobrze ;)
UsuńOkej. Nie mam w zwyczaju nalegać.
Ja pewna w ogóle nie jestem, w życiu nie ma pewnych rzeczy. I również o pomoc nie proszę. Czasem się otwieram, przed nią jedyną właśnie, ale raczej... po facie. Nie wiem, co musiałoby się stać, żebym zadzwoniła w środku nocy... Ale sama odbieram takie telefony.
UsuńJa kiedyś miałam zawsze tą jedną, jedyną osobę do zwierzeń po fakcie. Ale było o jedną taką osobę za dużo i się skończyło. Teraz nie dopuszczam nikogo zbyt blisko. Rozmawiam sama ze sobą. Bo w sumie, jeśli samemu się siebie nie zrozumie, to nikt nie zrozumie. Nie tak do końca. Tak mi się wydaje.
UsuńZgadzam się z tym. Ja zawsze na początek rozmawiam z samą sobą. I lubię te rozmowy, naprawdę. Ale osoby trzecie też są potrzebne. Przestałam je dopuszczać dawno temu, ta się trzyma piąty rok i jakoś... nie chce się odczepić (mam do niej szczęście) ;)
UsuńTo sporo się trzyma faktycznie. Ja nie mam szczęścia do tych osób trzecich. Na szczęście umiem sobie radzić z tymi dołkami, które powracają i raz dwa zamieniam je na coś pozytywnego ;)
UsuńJa też staram się czerpać z nich siłę. Pewnie, że to nie zawsze wychodzi od razu, ale ostateczny bilans jest zawsze na plus :)
UsuńTak, jak teraz ;) W końcu, co Cię nie zabije, to Cię wzmocni.
UsuńOtóż właśnie, o to chodzi :)
UsuńKażdy z nas ma taką sytuację, kiedy głęboki smutek po prostu go przeraża. A rozmowa z bliską osobą, osobą, która zna nas i naprawdę nas kocha zawsze pomaga. Mama, przyjaciółka, siostra czy chłopak, nie ważne. Oczywiście, są sprawy którymi zamiast z mamą podzielisz się tylko z siostrą czy przyjaciółką, ale chodzi o sens. O poczucie, że ma się naprawdę wspaniałe osoby w swoim życiu. I powiem Ci,że ja też miewam to samo. Ale zawsze wstaję, podnoszę się, bo wiem, że warto. Bo mam dla kogoś. I z całego serca życzę Ci, żebyś zawsze się podnosiła.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Myślę, że jest w moim życiu masa rzeczy, które są w stanie mnie podłamać, ale żadna z nich nie jest na tyle silna, żebym nie była w stanie się podnieść. Choćbym upadała milion razy.
UsuńA mimo wszystko ostatnich miesięcy nie nazwałabym głębokim smutkiem.
Mam naprawdę podobnie. To oznacza,że jesteś silną osobą. I umiesz radzić sobie z życiem, co nie potrafi każdy. Problem dotyka każdego, ale nie każdy umie sobie z tym problemem poradzić.
UsuńHm, nie chciałabym Cię sugeorwać, ale ja "głęboki smutkiem" nazywam właśnie stan, podobny do Twojego. Ty, oczywiście, możesz mieć własne pojęcie.
Pewnie masz rację i mamy własną definicję tego stanu. Niemniej jednak ja nie mogę nazwać tego smutkiem, bo tak naprawdę jego chwile zdarzały się dużo rzadziej niż wcześniej. To trochę taki czas odpychania rozmowy z samą sobą na dalszy plan. Trochę ucieczki, trochę pustki, dużo obowiązków i trochę za dużo skupiania się na sobie. Ale nie smutku.
UsuńPrawdopodobnie większość ludzi ma podobne definicje na temat jakichkolwiek smutków. Ale ja osobiście nie lubię stanu swojego .. i tego, jaki przedstawiłaś mi Ty.
UsuńJa też tego nie lubię, na szczęście nie zdarza się często. Za to lubię się z tego wyrywać, wracać do siebie.
UsuńKażda rzecz ma swoje dobre strony, i myślę, że właśnie te poworty są pewnym rodzajem dobrej rzeczy. Pomijając oczywiście fakt iż są ciężkie.
UsuńDobrze, że złe dni mijają. Muszą nadchodzić i przechodzić, taki ich sens. I dobrze mieć także kogoś kto je odgoni. Co do mówienia o sobie... nie potrafię, nienawidzę.
OdpowiedzUsuńJa też nie. Nienawidzę tego uczucia... nagości emocjonalnej.
UsuńDokładnie. Cudownie ujęte w dwa proste słowa.
UsuńA może czasem się powinno, żeby lepiej się pozbierać...
UsuńMoże i tak, tylko po prostu nie dotarłam jeszcze do tego etapu.
UsuńDługa droga..
UsuńOtwórz oczy szeroko na szczęście i żyj. Całą sobą :)
OdpowiedzUsuńZrobione, już dawno. :)
UsuńAle świadomość, że można się tym z kimś podzielić jest budująca. ;)
Taak :) Cudownie posiadać taką osobę, wiem coś o tym ;)
UsuńWłaśnie o to chodzi, że to nie kwestia posiadania. ;)
UsuńTo cudowne mieć taką osobę. Cieszę się. Tak dzisiaj o tym myślałam, że czasami KTOŚ musi otworzyć nam oczy, o czym same dobrze już wiemy. Ale razem jakoś tak łatwiej, prawda?...
OdpowiedzUsuńZazwyczaj nie znoszę, kiedy ktoś na głos wypowiada to, co sama próbuję zagłuszać. Ale niestety, prawda jest taka, że to zmusza nas do podjęcia rozmowy z samym sobą. A obie wiemy przecież, że ta rozmowa jest szalenie ważna.
UsuńNiezbędna jest, by zrozumieć siebie, swoje zachowania, poukładać sobie jakoś to wszystko...
UsuńZdarza Ci się od niej uciekać?
UsuńTo dobrze, że masz osobę, z którą możesz o wszystkim porozmawiać.
OdpowiedzUsuńMyślę, że owszem, mogłabym.
UsuńTylko się cieszyć w takim razie ;)
UsuńJakieś przygotowania do świąt już ruszyły? :D
Znalazłam na bestach ostatnio plan świąteczny na najbliższy miesiąc, który ma sprawić, że święta będą przyjemniejsze. Postanowiłam go trochę bliżej... przeanalizować. Dzisiaj jest dzień pomysłów na prezenty ;D
UsuńDobrze czytać, że u ciebie znowu jest lepiej.
OdpowiedzUsuńW ostatecznym bilansie u mnie zawsze jest dobrze, Astray. :)
UsuńI bardzo dobrze, że tak jest :). Lubię cieszyć się szczęściem innych ludzi.
UsuńDziękuję :)
UsuńTacy ludzie są nam naprawdę potrzebni
OdpowiedzUsuńNie lubię tego słowa. Ale ich obecność jest budująca.
UsuńStawia człowieka w innym świetle ;)
UsuńTak, tego nie da się ukryć.
UsuńCzasami mamy, po prostu już dość tych ludzi, ale na dłuższa metę nie dajemy rady, bez nich
UsuńOd wszystkiego trzeba czasem odpocząć, nawet od samego siebie.
UsuńTak z tym się zgadzam
Usuńmi również jest bardzo trudno mówić o swoich uczuciach, chyba wolę je pisać niż mówić... to zbyt trudne. jednakże dobrze, jest mieć takiego człowieka, który będzie i sprawi, że na naszej twrazy pojawi się uśmiech :)
OdpowiedzUsuńMnie pisanie też wychodzi lepiej. Ale to chyba nie jest za dobre...
UsuńMasz rację, dobrze mieć kogoś takiego. :)
ja mam tak, że jeśli coś powiem, to potem bardzo żałuje.
Usuńmasz racje, powinien. szkoda, że tego nie robi.
nie błagam o zainteresowanie... po prostu chciałabym, by to nie było takie powazne, smutne... dodałam to by rozładowac trochę napięcie :)
Usuńnie zawsze żałuję, ale no cóż... są sprawy, o których powiedziałam, bo poddałam się emocją, ale wie to tylko jedna osoba łącznie z moim ojcem więc no... nie sądze, żeby oni byli nieodpowiedni.
Powroty są miłe wtedy, gdy ktoś na nas czeka.. ;)
OdpowiedzUsuńCoś w tym stylu ;)
UsuńI nawet kiedy znikasz to czeka ktoś, kto na końcu tunelu wskaże Ci światło :)
OdpowiedzUsuńKto mógłby raczej, w moim przypadku. Staram się jednak radzić sobie sama. ;)
UsuńUwolniłaś się ze smutku i marazmu. To duży sukces :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że mogę się z Tobą zgodzić :)
Usuń"Moje zamiłowanie do samotności nigdy nie wiązało się z brakiem przyjaciół. Jedynie z chęcią wzięcia oddechu od ich obecności. Ale to nie znaczy, że ich nie kocham, bo prawda jest taka, że... w cholerę, całą sobą." - True Story! Ja Ci wierzę :)
OdpowiedzUsuńUf, dziękuję ;D
UsuńŁadnie to napisałaś :)
UsuńA dziękuję :)
Usuńbo właśnie w tych powrotach do siebie, do życia, kiedy czujesz smak wdychanego powietrza jest magia. kiedy puszczają łańcuchy,które sami sobie zakładamy.
OdpowiedzUsuńCzasem tylko, kiedy otwierasz wreszcie klatkę, stajesz na jej skraju, rozglądasz się i nie bardzo wiesz, co dalej. W prawo, w lewo, prosto?
UsuńDobrze, że tu jesteś. Podoba mi się sposób w jaki piszesz.
OdpowiedzUsuńDziękuję.
Usuńczasem powroty trochę trwają, ale satysfakacja i ulga jest nie do opisania.
OdpowiedzUsuńO najważniejsze dla nas "rzeczy" trzeba trochę powalczyć.
UsuńWłaśnie dlatego nie umiem sobie wyobrazić rzeczywistości bez blogowej sfery...
OdpowiedzUsuńBez Was.
Bo bez Was, to już nie to samo. ;**
Dokładnie tak! Mogę się nie odzywać i rzadziej zaglądać, ale zawsze będę wracać. :)
UsuńTęskniłam za Tobą już!
Ja za Wami też. I mam nadzieję, że wreszcie mój dostęp do Internetu będzie bardziej trwały. ;)
Usuń=*
Też tak mam, że nie lubię o sobie opowiadać, raz się otworzyłam i teraz długo tego nie zrobię.
OdpowiedzUsuńbardzo bardzoooo ważne dla mnie są moje osóbki , które robią wszystko kiedy tylko potrzebuję pomocy , mogę na nich liczyć, w zamian daje im swoje uczucia, dla każdej osoby indywidualne!
OdpowiedzUsuń