4 sierpnia 2013

Refleksyjnie.

Wczoraj w nocy.

Mam w sobie taką nawiną wiarę, że to wszystko się jeszcze odwróci. Nieraz nam to z resztą przepowiadano. Wierzę, że przyjdzie taki dzień, kiedy obudzi się nad ranem z poczuciem, że stracił w życiu coś, co mogło dać mu więcej szczęścia niż to, w czym będzie wtedy trwał. Może będzie po ślubie. Może w nieskończoność będzie przeciągał okres narzeczeństwa. A może już dawno z nią zerwie. To nieważne, nieistotne. Wierzę, że spotkamy się kiedyś na mieście, miniemy bez słowa lub rzucimy suche "cześć", może nawet z uśmiechem na ustach, który przypomni zarówno mnie, jak i jemu stare dobre czasy. Chciałabym po tym spotkaniu wrócić do miejsca, w którym czuję się bezpieczna. Do człowieka, który lubi wracać do mnie. Zasnąć w ramionach, które będą moim domem. I nie czuć tej tęsknoty, która jeszcze dzisiaj mi się zdarza...
Bo to nie jest tak, że te wszystkie rewelacje mnie nie ruszyły. Zabolało mnie to. Nie twierdzę, że wierzę w małżeństwo, bo raczej nie, ale wierzę, że "zaręczony" to deklaracja chęci spędzenia z kimś życia, czyli jest to coś ważnego. I znam go na tyle, żeby wiedzieć, że rodzina jest dla niego najwyższą wartością i wiele się może zmienić, ale raczej nie to... Więc może faktycznie oszalał, nieważne, ale się zaręczył. A mnie to zabolało. Płakałam, histerycznie się śmiejąc i budziłam się w nocy ze łzami na policzkach. Ale już wczorajsza noc była inna. Jest mi pusto, gdzieś w środku, i samotnie, ale tak szczerze to chyba nie bardziej niż zwykle, tylko trochę bardziej to do mnie dociera. I jeśli ten moment, kiedy naprawdę chciałam się odciąć nie nastąpił wcześniej, a nie byłam tego pewna, to nastąpił teraz. Siedzę tu, on jest parę kroków ode mnie, słyszę jego głos i gdzieś w sobie czuję jego obecność, ale... rzygać mi się chce, jak o nich razem myślę. Przez parę lat patrząc tylko na innego faceta czułam się tak, jakbym go zdradzała, chociaż nigdy z nim nie byłam. Później myślałam, że to minęło, aż nagle się zjawił, rzucił jakiś dziwny tekst, że "jestem idealna", ale do niczego to nie prowadzi, bo zaręcza się z tym ścierwem, w którego wierność nigdy nie uwierzę. Dobrali się pod tym względem. Chcę się od tego uwolnić, naprawdę chcę. Skreśliłam dwa swoje związki przez tęsknotę za nim, już nie chcę jej czuć. Jestem kompletną idiotką, że trwam w tym tyle czasu, dobrze o tym wiem. Ale nie umiałam go skreślić. A teraz jest zaręczony, więc to on ostatecznie skreślił to, co mogło być między nami, a co ja bym mu dała, bo patrząc mu w oczy jeszcze trzy dni temu zapomniałabym o wszystkim. Teraz już nie. I mówię to z pełną świadomością tego. Teraz chcę iść dalej, a nie zamykać się w przeszłości. Chyba znalazłam w sobie odrobinę szacunku, do samej siebie. I uświadamiam sobie, że stać mnie na coś więcej niż czekanie, nawet podświadome, na człowieka, który do mnie nie przyjdzie.
/ dzięki, L., za tę rozmowę.
chyba nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego,
jak bardzo jej potrzebuję...

58 komentarzy :

  1. Chyba już to kiedyś czytałam.
    Ostatnio chyba za dużo rozmów potrzebujemy...
    Debil.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozmowy, nawet jeśli to samo narzekanie, są lepsze niż duszenie wszystkiego w sobie...

      Usuń
    2. Kocham Cię, wiesz?
      A, minęłaś się z powołaniem, ale tego też masz świadomość.

      Usuń
  2. Przez cały czas, gdy czytałam ten post wyobrażałam sobie mnie i mojego D., który wcale nie jest moim i pytałam siebie samą, jak ja będę się czuła, gdy on się oświadczy. Ugh. Ten, o którym piszesz w poście jest chyba niepoważny i sam nie wie, co powinien zrobić. Błąka się. I oby ta dziewczyna okazała się jednak nie taka, jak on myślał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co? Inaczej. Oby okazała się dokładnie taka, jaką on ją widzi. Jaką widział ją dwa tygodnie temu, tuż przed tymi słowami, które zachwiały moją codzienność. Bo wtedy naprawdę otworzyły mu się oczy. Wtedy stwierdził, że popełnił błąd wiążąc się z nią i mówił, że musi to zakończyć. Oświadczył się tydzień później. To jest nawet zabawne, nie tylko dla mnie zresztą, bo wszyscy się z niego śmieją. Może coś go zamroczyło? Nieistotne...

      "Wcale nie jest Twoim"?

      Usuń
    2. Co jest z nim nie tak, że sam sobie rzuca kłody i jest swoją jakby autodestrukcją. Lubi tak robić wbrew sobie czy może chce, byś była zazdrosna?

      Związek przeszedł w przyjaźń. ;)

      Usuń
    3. Nie wiem. Ale od pewnego czasu odnoszę wrażenie, że robi wszystko tak, żeby było mu wygodnie, a nie dobrze. Może szczęście wcale nie jest jego priorytetem, tylko spokój? Chyba już go nie znam.

      Naprawdę!? Przecież Wy byliście ze sobą... długo, bardzo długo, prawda?

      Usuń
    4. Chyba wygodnie mu będzie, ale mam wrażenie, że nie na długo, nie na zawsze. Ja też go nie znam, ale z tego, co piszesz, to wydaje mi się być bardzo... specyficznym człowiekiem.

      Tak. Byliśmy ze sobą 5 lat. Jednak zmieniły mu się priorytety :). Wiesz... chciał rodzinę. Rodzinę, której ja jeszcze nie mogę mu dać. A nie chciał czekać, AŻ TYLE, ile ja chciałam, by czekał.

      Usuń
    5. Kiedyś taki nie był... Kiedyś był wyjątkowy, ale w ten piękny sposób. Miał cele, priorytety. Wierzył w rzeczy i marzył o takich, o których wielu facetów w jego wieku jeszcze nie chce mówić ani nawet myśleć. Miał w sobie coś, co mnie przyciągało, taką autentyczność.
      Teraz widzę, że jest kimś innym. Może to dorosłość nas zmieniła, nie wiem co się stało.

      Nie masz o to żalu?

      Usuń
    6. Dorosłość potrafi zmieniać ludzi, ale aż tak, że człowiek jest zupełnie inny i prawie nie poznajemy w nim tego dawnego jego. Może udaje?


      Może trochę. Z drugiej jednak strony... spodziewałam się, że tak się stanie, bo zawsze marzył, żeby wcześnie założyć rodzinę, mieć dzieci. Między nami jest sześć lat różnicy. Nie chciałam dawać mu wyboru. Dlatego dałam mu przyjaźń i drogę do spełnienia marzeń i szczęścia. Szkoda, że ja nie mogę mu go dać. Widocznie tak miało być.

      Usuń
    7. Nie wiem, czy jest zupełnie inny. Nie spędzam z nim tyle czasu, ile spędzałam kiedyś, więc chyba nie mnie to oceniać. Trochę tego "starego" nadal w nim siedzi, ale... owszem, zmienił się. Chociaż z drugiej strony, kiedy słuchałam tego, co mówił dwa tygodnie temu - stanął mi przed oczami ten Zielonooki sprzed paru lat, ten, do którego mnie ciągnęło... Więc wierzę, że on jeszcze gdzieś tam jest, w środku. Może się przystosował? Może życie go utemperowało?

      Przykro mi, naprawdę... On jest wielką częścią Twojego życia, więc wiem, że nie tak łatwo jest zaakceptować to, że nagle tak wiele się zmienia. Chociaż masz go jako przyjaciela, to na swój sposób piękne.

      Usuń
    8. Może dostosowuje swój charakter, całego siebie do ludzi, do otoczenia, w jakim akurat się znajduje. Tylko, że ja trochę nie wierzę, że w takiej sytuacji, każda postawa jest stuprocentowo prawdziwa. Że nie ma w niej udawania. Udawania, żeby np. się przypodobać.

      Spokojnie :). Nie potrafiłabym całkowicie pozwolić mu odejść. Tęsknota by mnie wyniszczyła. Za bardzo się przyzwyczaiłam, że zawsze jest. Choć właśnie dlatego wielu ludzi mówi, że to niezdrowe. Mówią, że to mi tylko i wyłącznie zaszkodzi.

      Usuń
    9. Hm... jeśli brać tę opcję pod uwagę to powiedziałabym, że jeden on to ten, którego znam ja - czyli chłopak z osiedla, a drugi - ten przy niej. Z tym, że wydaje mi się, że prawdziwszy jest jednak z przyjaciółmi niż z nią...

      Szczerze? Nie do końca wierzę w tego typu przyjaźnie, ale z drugiej strony... z Twojego postu widzę, że zwróciłaś uwagę na innego faceta, więc Twoje przywiązanie chyba ma nieco inny charakter niż miewa w większości przypadków.

      Usuń
    10. Zawsze najłatwiej być sobą wśród przyjaciół. Tak mi się wydaje. Oni rzadziej mają skłonności do oceniania. Im to może nie przeszkadzać coś w nas.

      Sama też nigdy jakoś specjalnie pozytywnie nie byłam nastawiona do takich przyjaźni. Bo wciąż właśnie jest w nich miłość. Może to dlatego, że zanim staliśmy się parą, to też byliśmy przyjaciółmi? Nie wiem.

      Usuń
    11. No tak, to prawda, ale wiesz... przy człowieku, z którym chce się budować przyszłość też powinno się być swobodnym, nie bać się pokazać prawdziwego siebie. Przecież o to chodzi w związkach, prawda? O to, żeby nie udawać...

      Właściwie możliwe. Życzę Wam, żebyście potrafili wytrwać w tej przyjaźni i iść jednocześnie przed siebie.

      Usuń
    12. Tak, o to chodzi w związkach. Ja to wiem i Ty też, a on. Może boi się, że ta dziewczyna go odrzuci, gdy dowie się, jaki naprawdę jest?

      Dziękuję, to bardzo miłe! :) Jesteśmy na dobrej drodze :)

      Usuń
    13. Wiesz, chyba niekoniecznie mnie to interesuje. Niech sobie żyją, robią co chcą.

      Cieszę się! :)

      Usuń
    14. Mhm, racja.

      Dziękuję! :)

      Usuń
    15. Przyjaźń damsko-męska jest cudowna! :)

      Usuń
    16. Bardzo! Widzę jej same plusy, wbrew temu wszystkiemu, co mówią inni ^^

      Usuń
    17. Ja też! Faceci są cudowni. Mają zupełnie inne spojrzenie na wiele spraw (na wszystko?), są obiektywni. A przede wszystkim - nie ma w nich zawiści, która zabija damsko-damskie przyjaźnie.

      Usuń
    18. Są prości. Z pewnością nie komplikują spraw, jak kobiety. O tym przekonałam się wielokrotnie i to jest dla mnie mega ważne :). Poza tym, dla tych facetów, których znam, problemy to pikuś. Minuta i nie ma :)

      Usuń
    19. "Każdy problem ma rozwiązanie, a jeśli nie ma rozwiązania to nie ma problemu" ;D

      Usuń
    20. Dokładnie tak. Jeśli tak nie wychodzi, to jest oczywiste, że sami sobie pokrzywiliśmy drogę.

      Usuń
    21. No a w większości wypadków sobie ją krzyżujemy.

      Usuń
    22. I nawet nie widzimy w tym swojej winy :)

      Usuń
  3. Przez chwilę poczułam się tak jakbym czytała o sobie, gdzieś tak na początku stycznia. I nawet fragment o tym ścierwie, z którym się zaręczył, w którego wierność nigdy nie uwierzę, ale to nie był człowiek do którego wracałam, był to ktoś nowy, ale w porę się to wszystko skończyło, zanim jednak zaczęło.
    Najważniejsze, że chcesz iść do przodu i wiem, że to zrobisz, mimo chwili słabości. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba dobrze... Nie warto płakać przez takie rzeczy. A przywiązanie, czy tym bardziej uczucia, czasem niosą z sobą dużo łez.
      Mam taki zamiar. Wystarczająco długo tkwiłam w jednym miejscu, stosunkowo niedawno udało mi się ruszyć dalej, więc nie zamierzam się już zatrzymywać. Na pewno nie z jego powodu. Nie tak.

      Usuń
    2. Bardzo dużo, ale jakoś trzeba iść do przodu i się tym zbytnio nie przejmować.
      No i cieszy mnie ten zamiar. Tak trzeba, chociaż czasem jest ciężko. A już na pewno nie z jego powodu - jak sama napisałaś. ;)

      Usuń
  4. Faceci to dranie i wieczne dzieciaki w jednym - okropne połączenie. Nadużywają gestów, rzucają słowa na wiatr, raniąc i nadwątlając zaufanie nie tylko do swojego "gatunku", ale ludzi ogółem. Po tym wszystkim zazwyczaj uciekają, a co perfidniejsi śmieją się nam w twarz. Okropność.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może coś jest ze mną nie tak, że mam taki odruch bronienia facetów, ale... nie uważasz, że kobiety bywają dokładnie takie same?

      Usuń
    2. Bywają, ale takie zachowanie to męska domena mimo wszystko.

      Usuń
  5. Słucham sobie smutnej piosenki i wiesz co? Mam łzy w oczach. On jest dupkiem trochę, wiesz? I będzie żałował, że stracił tak wspaniałą osobą. I jak nikomu innemu Tobie najbardziej życzę tych ramion, do których będziesz mogła stale powracać i czuć się bezpieczna i kochana. Zasługujesz na nie strasznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy jest dupkiem. Chyba nie chcę o nim myśleć w ten sposób, wiesz?
      Dziękuję. Miło mi czytać takie słowa :*

      Usuń
    2. Nie dziwię Ci się. Ale ja jako tylko widz tak stwierdzam, może się mylę? Nie wiem...

      :* Proszę!

      Usuń
    3. Chyba chcę wierzyć, że ma jakiś powód. Po prostu. Nie tyle trwania przy niej, co nie ryzykowania ze mną. Chociaż, może ją kocha, i tyle? Życzę mu szczęścia, mimo wszystko, choć naprawdę sądzę, że przyjdzie moment, kiedy pożałuje swoich decyzji.

      Usuń
    4. Opcji jest wiele, gdybać też można. Tylko czy jest sens..? Czasami lepiej zostawić sprawy jakimi są...

      Usuń
    5. Nie. Zostawiam je już. Skupiam myśli na czymś innym :)

      Usuń
    6. W piątek festiwal!
      Poza tym dostałam cudowną propozycję przeprowadzki. Zapomniałam, że mam jeszcze jedne drzwi, które zawsze są otwarte. Chyba szukałam za daleko :)

      Usuń
    7. No to pozytywna przyszłość przed Tobą się otwiera! Mam nadzieję, że się super wybawisz :-))

      Usuń
    8. Zobaczymy, co z tego będzie. Jestem dobrej myśli, to chyba najważniejsze? :)
      Ponoć jeszcze parapetówka mnie czeka. Właśnie! Muszę kupić prezent. Nienawidzę zakupów...

      Usuń
    9. Jasne, że najważniejsze. "Najważniejsze jest podejście.." :-))
      Uuuu, lubię takie imprezy. Ja lubię zakupy! :P Jak można ich nie lubić :D

      Usuń
    10. Więc jestem na dobrej drodze :)
      Jak można je lubić! Chociaż nie, no dobra... Kiedyś lubiłam kupować buty, mogłam to robić bez przerwy. Teraz mnie to denerwuje, bo zazwyczaj brakuje rozmiaru, albo nic mi się nie podoba. (jestem wybredną babą, baardzo ;P) Za to jak wchodzę do Empiku, czy jakiegokolwiek sklepu z rzeczami do domu (od mebli począwszy, na choćby serwetkach skończywszy) - mogę tam chodzić, przebierać, to lubię. Jako jedyne ;)

      Usuń
    11. Ja mam rozmiar 36 bucika, więc nawet nie mam problemów raczej :P
      Haha, jak wchodzę do Empiku to zamiast na książki idę na notesiki, notesy, notatniki.. Ostatnio w TK Maxxie znalazłam taki dział z tego typu rzeczami - od tej chwili jest to mój ulubiony sklep. Właśnie! Muszę się tam wybrać.

      Usuń
    12. Ja mam 38, jak wiele kobiet, więc najczęściej te perełki, które już mi się podobają są za małe albo za duże. ;)
      Też tam chodzę! Książki oglądam na końcu. Jak wchodzę na notesiki albo na dodatki typu świece, świeczniki, kubki, itd., to wsiąkam. ;)

      Usuń
    13. No, to bardzo popularny rozmiar :-)
      Haha, no to jesteśmy takie same pod tym względem :D

      Usuń
    14. A no właśnie, i często go nie ma ;)
      No to możemy iść razem na zakupy ;D

      Usuń
    15. Współczuję ;> Ja uwielbiam piękne buty... <3
      Ok, to wpadaj do Krakowa! :) Mówiłaś, że Łódź jest brzydka. A Kraków jest piękny!

      Usuń
    16. Jak każda kobieta chyba ;)
      Łódź jest piękna na swój sposób. A do Krakowa się zbieram, od dawien dawna. ;)

      Usuń
    17. Znam takie, co nie przepadają ;>
      No to na co jeszcze czekasz? :-)

      Usuń
    18. Każdy wyjątek potwierdza regułę, prawda? ;D
      Na okazję? ;D A nie wiem, coś mi nie po drodze.

      Usuń
    19. Chyba coś w tym jest...
      :( Okazja to piwo ze mną! Zakupy :D

      Usuń
  6. ja Ci życzę, żebyś te ramiona znalazła. tak, żebyś już nie musiała się zastanawiać nad Waszym spotkaniem w dalekiej przyszłości.
    kiedyś też mi się wydawało, że będzie z nami dokładnie tak, jak Ty piszesz - że się spotkamy, a on zobaczył, co stracił. teraz kompletnie mnie to nie obchodzi. i Tobie życzę tego samego. nie warto na takich tracić czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, to chyba nie jest tak, że się nad nim zastanawiam. Ja po prostu wierzę, że tak będzie, bo nie wierzę, że to, co ma teraz jest tym, o czym zawsze marzył.
      Nie czuję, że czas znajomości z nim to była jakaś strata, ale wiem, że pora to skończyć. I jest dobrze, naprawdę dobrze. :)

      Usuń
  7. a to cham!
    szkoda prądu na niego!
    lepiej poczekać na kogoś wartego kto swoimi ramionami otuli Cię jednocześnie miłością i spokojem, po co tracić czas i łzy na idiotów? basta! czasem myślę,że oni nie mają uczuć..

    OdpowiedzUsuń