12 października 2013
Obiecałeś.
To miał być nasz weekend. Obiecałeś w tamtym tygodniu, kiedy poprzedniego nie mogliśmy wypełnić nami, bo pojawiła się propozycja pracy. Ja wiem, że to ważne. I byłam z Ciebie tak cholernie dumna, nadal jestem, że wytrwałeś, chociaż było ciężko. Wczoraj Cię nie było, bo piwko u Malwiny. Okej, wczoraj był piątek. Ale dzisiaj jest już sobota, miałam pić wino na końcu świata i rozmawiać o życiu, facetach, marzeniach i wizjach przyszłości. Odwołałam to, bo nasz weekend. A Ciebie nadal nie ma, bo masz kaca mordercę po tym piwku wymieszanym z innymi trunkami i nie jesteś w stanie się ruszyć. Szkoda. Bo jutro pewnie też nie przyjedziesz, bo jest niedziela, a od poniedziałku to ja nie mam już czasu. I za tydzień też nie rzucę swojego życia na ziemię, bo wiesz, że nie mogę... Obiecałeś, pamiętasz? Mieliśmy dotrzymywać obietnic, albo wcale ich nie składać.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Najgorsze są złamane obietnice. Faktycznie, już lepiej gdyby nie było ich wcale. Zawód i rozczarowanie to jedne z najgorszych uczuć.
OdpowiedzUsuńMoże jeszcze przyjedzie...?
Wolałabym, żeby ich nie było. W tamtym tygodniu też miało być pięknie, a nie było. Ale praca to ważna rzecz. Jego kac to jego głupota... Dziwny jest ten tydzień, mógłby się już skończyć.
UsuńMam cichą nadzieję, ale rozsądek mi podpowiada, żeby jej sobie nie robić...
Nie cierpię w facetach tego, że czasami nie potrafią odpuścić, tylko piją, a potem to odbija się na nas. W ogóle każdy facet to trochę chłopiec, nie wiem już sama, czy lepiej mieć wyrozumiałość, czy jasno dawać jakieś ultimatum.
UsuńHeh, pamiętam swój wpis na blogu sprzed roku, gdy A. miał do mnie przyjechać, ale ostatni kurs nocny mu zawalił. Wtedy kazał mi nie spać, tylko czekać. Napisałam na blogu "po 23; kazał czekać. mam nadzieję, że przyjedzie". O północy zadzwonił, kazał mi czekać tylko po to, by zadzwonić. Na blogu "dopisek po 24; nadzieja matką głupich"... Rozumiem Cię, Alien...
Ja nie stawiam ultimatum, nie mam tego w zwyczaju. Duszę wszystko w sobie i wybucham w samotności, okładając pięściami poduszkę, albo wyżywam się na wszystkich wkoło poza tą osobą, przez którą to się we mnie wzbiera. Taka już jestem, to chyba nie najlepsze wyjście, ale... cóż. Teraz też nic nie powiedziałam. Chociaż mam ochotę na niego krzyknąć, że należy mu się wielki kop w dupę za popsucie wszystkiego...
UsuńW ten dzień, kiedy miałam się z nim spotkać po raz pierwszy, czekałam na niego przez pół dnia i po 21 byłam już i rozczarowana i zrezygnowana, a tu nagle czytam smsa "jestem już, tam gdzie zawsze :)". I chyba dlatego nadal robię sobie nadzieję, on nie odwołuje spotkań, najwyżej się nie umawia... Cholera, tęsknię za nim w tym tygodniu. Głupia All...
Ja też się staram nie dawać, chociaż dwa dni temu po raz pierwszy musiałam postawić takie ultimatum. I wiesz, że poskutkowało? Bo jak ktoś długo nie potrafi podjąć decyzji, to taki nóż przy gardle może nieźle zmobilizować.
UsuńJa nie kryję emocji. Ja zawsze daję im upust, czasami raniąc Go, ale to lepsze wg mnie, bo oczyszcza atmosferę, a On wie, co mnie boli.
Nie głupia. Po prostu uczucia weszły w grę. Ja też potrafię długo czekać...
Ja kilka dni temu wymusiłam na nim rozmowę, której chyba się bałam, ale z drugiej strony czułam, że nie wytrzymam tego zwodzenia i niewiedzy co się dzieje. Chciałam mieć pewność, na czym stoję.
UsuńU mnie to przychodzi z czasem, przy niektórych ludziach. Ale nawet nie potrafię ocenić czy przy tych bliższych czy "dalszych". Po prostu przy niektórych.
Szkoda, że to czekanie tak często wyniszcza...
Czasami trzeba wykonać jakiś poważniejszy krok, coś przyspieszyć. Czasami to jest niezbędne.
Usuń"Czekanie sprawia, że gorzknieje cała słodycz w nas". Coma ładnie to ujęła...
U nas wszystko szło szybko (momentami miałam wrażenie, że aż za szybko) na samym początku, później zwolniło, teraz to już chyba stoi...
UsuńCoś w tym stylu właśnie... Magia muzyki.
A u nas szło szybko cały czas, początek był niemalże przyspieszony, wszystko tak nagle, a teraz jest ten moment, gdy trzeba podjąć decyzję, czy pójdzie dalej, czy... skończy się.
UsuńŻyczę Tobie, Wam, żeby ruszyło do przodu. I szło. Nieważne w jakim tempie, ważne że wciąż do przodu, razem...
Ja właśnie teraz przez tę magiczną muzykę płaczę sobie.. :P
Ja po pierwszych spotkaniach zaczęłam się gubić, nie miałam pojęcia co się dzieje. Ze mną, z nim, z nami, z całym światem. A zatrzymało się chyba po tej rozmowie... Brakuje mi go, tak cholernie. Tym bardziej, że mamy dla siebie mało czasu...
UsuńDziękuję Ci. I Tobie życzę tego samego...
Też niedługo zacznę, za dużo wszystkiego.
Wiem jak to jest. Potrzebujesz obecności, a jak nie masz możliwości, to się gubisz i ciężko jest, bardzo ciężko...
UsuńOby to wszystko minęło. Przecież zawsze mija...
Ja coraz częściej płaczę.
Zwłaszcza, że mnie na fizycznej obecności zależy rzadko, a z nim mogłabym się nie rozstawać. I tak jest od początku, właściwie to chyba zawsze tak było, nigdy mi on nie wadził, nie miałam go dość... Nawet cisza nam nie ciąży. Możemy siedzieć i milczeć, byle razem...
Usuń"Wierz mi, że to nie może trwać wiecznie, kiedyś musi być lepiej "...
Ja ostatnio dużo się uśmiecham. A później ogarnia mnie nicość...
Wiem jakie to uczucie. Ja mam tak, że jak nie ma przy mnie A. to się niemal dławie powietrzem, nie umiem sobie znaleźć miejsca. Z Nim każda czynność nabiera sensu i jest łatwiej. Byleby był obok. Domyślam się, jak Ci ciężko...
UsuńDobry cytat...
Ja się uśmiecham w zasadzie tylko z Nim. Przy Nim.
Aż tak źle nie jest, ale... mam takie momenty, kiedy czuję się jakby w zawieszeniu. Jakbym czekała na wiadomość, że jest pod blokiem, że właśnie się do mnie zbiera, czy choćby że o mnie myśli... I dławię się tym, kiedy cisza trwa zbyt długo.
UsuńJa mam takie momenty, że uśmiecham się sama do siebie, zarażam tym uśmiechem wszystkich ludzi dookoła. A później robię coś i... nie czuję w sobie dosłownie niczego.
Jak tak Ciebie czytam (i ja mam to samo co Ty) to w sumie przypominają mi się czasy, gdy nie kochałam, nie czułam tego niepokoju...
UsuńTe momenty również mam, ale tylko wtedy, gdy zapominam. Zapominam o niepewności i czekaniu.
Brakuje mi tego spokoju wewnętrznego...
UsuńTak, właściwie ja też.. Staram się o tym nie myśleć w każdej minucie, bo bym zwariowała. Skupiam się na chwili obecnej i tym, że jest... O ile jest, bo teraz go nie ma.
Mnie też go brakuje. Powoli zmęczona się czuję tym wszystkim.
UsuńJa też dzisiaj spędzam samotny wieczór. Zdecydowanie źle na mnie takie wieczory wpływają...
Jednak nie przyjedzie?
Ja już też. I momentami pluję sobie w brodę, że ściągnęłam sobie to wszystko na głowę...
UsuńNie sądzę. Przez cały dzień właściwie nie rozmawialiśmy. Nie wiem co z nim.
Na mnie też już nie działają najlepiej. A chyba muszę się do nich na nowo przyzwyczaić...
Ale chyba to szczęście, gdy jest się we dwoje wynagradza wszystko...
UsuńNie cierpię, nienawidzę takich dni :/
Ja już sama nie wiem. Dzisiaj już nic nie wiem...
UsuńSamotnych?
Mimo wszystko, mnie to wynagradza te wszystkie niespokojne noce i wieczory.
UsuńTak... Samotnych i pełnych smutku.
I tak powinno być.
UsuńU mnie to trwa zbyt krótko. I mąci mi to w głowie, bo nie wiem co się dzieje, co będzie dalej...
Chyba się właśnie.. rozpadłam. Straszny jest ten wieczór.
Właśnie, "co będzie dalej". To jest najgorsze.
UsuńEj, głowa do góry! Jakoś to będzie, damy radę ;* M U S I M Y ! :)
Najgorszy jest strach, że nie będzie tego "dalej".
UsuńMam nadzieję, że będzie lepiej niż tylko "jakoś" :)
I co wtedy. Jak żyć...
UsuńTeż mam taką nadzieję. Ale dziś smęcę...
Ja też. Z godziny na godzinę coraz bardziej, a tu nawet 21 nie ma. Posmęćmy razem, zawsze raźniej.
UsuńGdy się położę do łóżka, a w mieszkaniu zapadnie taka dręcząca cisza będzie najgorzej. Też tak masz?
UsuńTak. A najgorsze jest to, że chyba nie umiem już płakać. Leżę i wgapiam się w niewidoczny punkt na ścianie i przestaję czuć cokolwiek, mam w sobie po prostu ciszę, której nie umiem wypełnić. Chyba wolałabym... cokolwiek, byle nie tę pustkę.
UsuńKiedyś pisałam u siebie, że najgorszy jest ten moment, gdy zaczyna brakować łez i zostaje tylko pustka, totalna bezradność...
UsuńJa płaczę. To (chyba) dobrze.
Bo to prawda. Ze wszystkim innym człowiek może próbować jakoś walczyć. Z bólem, z tęsknotą... Z bezradnością nie da rady sam się uporać.
UsuńMyślę, że tak, mimo wszystko...
Mnie też poważnie paraliżuje strach. Z nim też nie umiem sobie sama poradzić.
UsuńMimo wszystko ze strachem radzę sobie jednak lepiej... Chyba...
UsuńTo zazdroszczę. Bardzo...
UsuńOk kac dziś a jutro to dlaczego nie możecie się spotkać z resztą kac nie trwa napewno cały dzień ;-/
OdpowiedzUsuńTeoretycznie... Ale jeszcze godzinę temu był niemalże nieżywy, a żeby się ze mną spotkać musiałby wsiąść w samochód.
UsuńW niedziele przecież już może
UsuńStrasznie nie lubię składania ani słuchania obietnic. Na nic się nie zdają słowa, na nic.
OdpowiedzUsuńA no właśnie... Miałam taką cichą, głupią nadzieję, że może jednak przyjedzie... Ale wciąż tu siedzę, a on robi nie wiadomo co :)
UsuńEch... takie drobne rozczarowania strasznie bolą :(
OdpowiedzUsuńNiestety słowa często bywają puste...
UsuńIrytujące. Ludzie mówią za dużo... niepotrzebnie.
UsuńI zapominają o tym, że słowami też można... ranić.
UsuńA to może boleć bardziej niż czyny.
UsuńW tym problem. I "przepraszam" często niewiele zdziała.
UsuńO ile w ogóle takie słowo padnie.
UsuńChyba ostatnio za dużo się go nasłuchałam.
UsuńZbyt łatwo ludzie przepraszają... powoli traci to swoją moc.
UsuńTak, to prawda. W bardzo wielu przypadkach to nic nie znaczy.
UsuńA najbardziej wkurza mnie "sorry" używane przy cięższych sprawach.
UsuńNienawidzę tego słowa! Działa na mnie jak płachta na byka. "Sorry" można rzucić do osoby stojącej w drzwiach w autobusie, kiedy chce się z niego wysiąść, a nie chcąc przepraszać.
UsuńNiby angielskiego słówko, ale na "przepraszam" też jest ładniejsze określenie po angielsku. Sorry jest takie... hm... bez siły.
UsuńJest takie nijakie, od niechcenia. Jakby mi ktoś wyskoczył z "sorry" w momencie, kiedy należy się to "przepraszam" to dostałby w zęby, naprawdę...
UsuńTrzeba uczyć ludzi poprawności ;D
UsuńPewnie, że tak! Dzisiaj jestem chętna do dania komuś w zęby, oj taaak. ;D
UsuńJak sobie pomyślę o moich ostatnich przygodach, to też bym komuś chętnie przywaliła ;D
UsuńPrzydałby się jakiś worek treningowy, czy coś... ;)
UsuńTrzeba znaleźć ochotnika ;d
UsuńZnam taką jedną... Jakbym ją teraz dorwała w swoje ręce to zostałaby po niej tylko nieestetyczna plama. :)
UsuńCzymże sobie zasłużyła na ten zaszczyt? ;D
Usuńochrzań go, mała, może to coś go ruszy i na przyszłość nie będzie składał obietnic bez pokrycia, nooo iii zobaczy, że masz pazur i że nie może z Tobą w ten sposób pogrywać, że należy Ci się szacunek.
OdpowiedzUsuń:*
Chyba mi się nawet nie chce, wiesz? Zwłaszcza, że w tygodniu to ja będę musiała go "spławić", bo nie mam czasu...
Usuńmoże to i lepiej? będzie "wyrównany" ten brak czasu, chęci czy czegokolwiek. a jeśli jesteście dla siebie, to nie martw się, tak czy siak razem będziecie.
UsuńTeż bym sobie tak pomyślałam, ale... mamy dla siebie mało czasu. I chcę go chłonąć całą sobą, dopóki mam ku temu okazję, niedługo nie będę miała...
UsuńTo nie takie proste.
gdyby się tak dało nacieszyć kimś na zapas... ;) a dlaczego niedługo nie będziesz miała ku temu okazji?
UsuńGdyby się tak dało zatrzymać ludzi przy sobie dobrymi chęciami... ;)
UsuńBo on zniknie, i tego nie da się prześcignąć...
ach, gdyby...
Usuńdlaczego zniknie? w jaki sposób?
Złamana obietnica boli najbardziej i nawet nie wiesz jak bardzo rozumiem jak się teraz czujesz.
OdpowiedzUsuńI po co je składają..?
UsuńSama się czasami zastanawiam...
UsuńOni obiecują, a my naiwnie w to wierzymy...
UsuńNienawidzę obietnic.
OdpowiedzUsuń