16 października 2013

Oddychasz powoli...

Jestem tym już zmęczona. Coś się we mnie obudziło. Był taki moment, kiedy myślałam, że ta część mnie umarła, przepadła na zawsze, a powrotu po prostu nie będzie. I gdzieś tam w sobie chyba się tego bałam, tak po cichu. Bo nikt nie chce być do końca sam, nawet jeśli lubi swoje towarzystwo. Rzecz w tym, że ja otwarcie się na drugiego człowieka wyobrażałam sobie nieco inaczej. Narobiłam sobie nadziei na wzajemność i chociaż wiem i rozumiem bardzo wiele z tego, co w Tobie siedzi... Rzygać mi się chce tym zrozumieniem. Egoistycznie chciałabym mieć Cię dla siebie. Kończę pracę wieczorem, wychodzę z budynku i rozglądam się uważnie szukając Cię w tłumie aut ustawionych przed wejściem. Nie przyjedziesz, wiem o tym. Ale to nie sprawia, że przestaję mieć nadzieję. Tęsknię za Tobą, kiedy Cię nie ma. A gdzieś w sobie czuję, że powinnam na nowo zacząć się przyzwyczajać, że jestem sama... 

3 komentarze :

  1. Każdy chciałby mieć kogoś, kto będzie tylko jego. To całkiem normalne...

    OdpowiedzUsuń
  2. Co mam Ci powiedzieć? Powiedziałabym, że Cię rozumiem. Doskonale. Czekanie na coś, co i tak nie nadejdzie. Chujowe uczucie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Najgorsza jest ta nadzieja na wzajemność. Nienawidzę tego uczucia, kiedy chcę, pragnę, a nie mogę mieć i nie mogę też nic zrobić. Nie da się zmusić drugiego człowieka do miłości...

    OdpowiedzUsuń