18 marca 2015

(Nie)spełnione ambicje.

Być może kiedyś uznam, że popełniłam błąd. Może stwierdzę kiedyś, że nie wykorzystałam szansy i jestem przez to w innym miejscu niż zawsze być chciałam. Ale dzisiaj... dzisiaj jest ten czas na popełnianie błędów. Dzisiaj mam pracę, którą (patrząc z boku) teoretycznie zawsze mieć chciałam - chodzę do niej w szpilkach, otaczają mnie kobiety w sukienkach i mężczyźni w drogich garniturach. Biuro znajduje się w jednym z moich ulubionych miejsc w mieście, w sąsiedztwie mieszkania, do którego mam ogromny sentyment. W którym kłóciliśmy się i godziliśmy najpiękniej milion razy... Biuro, za którego oknem rozciąga się deptak, a wieczorami jeden czy drugi grajek wygrywa na gitarze ulubione melodie. Z boku wszystko wygląda inaczej. Wewnątrz tego biura ludzie są zmęczeni. Budzę się rano z modlitwą na ustach, by ten dzień jak najszybciej się skończył. Kolejnymi chusteczkami ocieram krew, która w wyrazie zmęczenia leje się z nosa, jak tylko głowa przyjmuje pionową pozycję. Prawie nie sypiam. Uśmiech na twarzy przestał być szczery już kilka tygodni temu. I kiedy stukot obcasów rozbrzmiewa na deptaku każdego ranka - przymykam powieki, próbując złapać oddech. Bo ktoś mi poradził, by robić to przed wejściem. Ludzie mi mówią, że mają ambicje. Mówią to wszystkim od samego początku. Utwierdzając jednocześnie w przekonaniu, że jesteśmy coś warci tylko dzięki tej pracy. Ale... czy ja chcę być kobietą, która wyrywa wenflon z ręki, by ze szpitala uciekać do pracy? Albo tą, która zostawia życie w innym kraju, dziecko i osobę, którą niby kocha, by tutaj nieustannie pracować? Chyba nie na tym polega życie. Nie jestem w nim ekspertem, ale mam na nie pomysł. Swój własny. I jeszcze resztki wiary w to, że jestem coś warta, więcej niż to co mam dziś. Być może kiedyś uznam, że popełniłam błąd. Ale dziś nie byłam pracoholiczką. Dziś byłam po prostu All. All córką. All wnuczką. All ciocią, przyjaciółką i dziewczyną. I taką All chcę być jutro. Nawet, jeśli za kilka lat będę żałować, że nie wykorzystałam szansy. Albo... po prostu stworzę inną, własną, trafniejszą. Która naprawdę uczyni mnie szczęśliwą. I będę mieć to biuro, swoje własne, w innym miejscu i z innymi ludźmi. I to będzie po prostu piękniejsze. Na pewno prawdziwsze.

Problemem w wyścigu szczurów jest to,
że nawet jeśli wygrasz to ciągle jesteś szczurem. 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz