5 marca 2015

Trening Dobrej Myśli, część 3.

Środa wieczór. Metro jak zawsze pełne ludzi, choć jest środek tygodnia. Piwo za piwem, dym papierosowy unosi się w powietrzu. Zamawiasz jedno, drugie i patrzysz mi w oczy. Spokojnie, niespiesznie. Kierujesz w moją stronę słowa, których chyba nigdy nie chciałam usłyszeć, ze strachu. I mam wrażenie, że rozpisujesz to na kartce jak małemu dziecku. Czasem jesteś trochę jak rodzic. Choć tak naprawdę, poza tym co oczywiste, widzę w Tobie przede wszystkim przyjaciela. Kogoś na kształt, bo nie do końca. Zawsze myślałam, że ten mur, który postawiłam wokół siebie jest nie do pokonania. Że nikt, nigdy, nie będzie w stanie się przez niego przebić. Ale Ty wkraczasz w moje życie powoli. Prosisz o klucze, a kiedy wbijam wzrok w ziemie i oboje wiemy, że tych kluczy Ci nie dam - uśmiechasz się spokojnie i mówisz nie szkodzi, nie ma sprawy. I zamiast naciskać, po prostu znajdujesz sposób. Nie przebijasz tego muru, po prostu go obchodzisz. Z cierpliwością, jakiej nikt nigdy nie miał. I dziś już wiem, że nikt wcześniej nie chciał do mnie dotrzeć. Nie tak, jak Ty. Więc patrzę Ci w oczy i słucham. I chłonę. Kolejne słowa prosto z Twoich ust. I dziękuję Ci za to, że jesteś. Za wszystko, co dla mnie robisz. I Ty wiesz, jak wiele to znaczy. Bo ja te słowa wypowiadam bardzo rzadko. Jestem zmęczona. Wszystkim, co mnie otacza. Moje życie nigdy nie było tak intensywne jak jest w tej chwili. I chyba się bałam, że nigdy nie będzie. Ale kiedy siedzę tu z Tobą, jestem po prostu szczęśliwa.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz