Delikatnie przymykam zmęczone powieki i pozwalam swobodnie płynąć myślom. Podświadomość podsuwa mi obrazy, kiedy czując jego obecność tuż obok przełączam się z trybu absolutnej ciszy i zaczynam chłonąć słowa, które do mnie kieruje. Znam go od lat, znam nie mniej niż on siebie i co mnie samą czasem dziwi, chcę poznawać dalej. Jest tym człowiekiem, który mówi o marzeniach, o ich sile i o mocy jaką mają.
Mocy odmieniania naszego życia. Słucham słów podobnych do tych, które kiedyś już wypowiadał, znam każde drżenie jego głosu, każde zawahanie i każdą pauzę, którą robi zastanawiając się nad sensem wypowiedzi. Kończy zdania w specyficzny sposób i niektóre słowa akcentuje inaczej niż powinien. Uśmiecham się pod nosem,
lubię te momenty. Piję z nim kawę, patrzę mu w oczy i choć chwilowo nic nie mówi, do mnie dociera sens słów, które wypowiedział wcześniej. Że można, że warto, że dla samego siebie trzeba. Żeby nie zwariować, żeby się nie udusić. Żeby spojrzeć sobie w oczy i cieszyć się z tego jak pachnie powietrze.
Moje płuca za nim tęsknią. Bo mimo czasu jaki minął pamiętają, jak ono smakowało. Zamykam te oczy raz jeszcze i choć fizycznie wciąż siedzę na kanapie...
już mnie tutaj nie ma. Spaceruję uliczkami, które ukochałam w sobie lata temu i chłonę wspomnienia miejsca, za którym nigdy nie przestanę tęsknić. A później... wracam, na ziemię. Lekko zawiedziona tym jak wygląda dzisiejsza rzeczywistość. Wypijam ostatni łyk kawy, zmywam nasze kubki i kiedy odstawiam ten mój na suszarkę widzę napis, który o wszystkim przesądza. I pierwszy raz od dawna robię coś spontanicznie. Pierwszy raz od dawna podejmuję decyzję, której nikt się nie spodziewa. Po trzech i pół roku, po tysiącach tęsknot, po łzach wylanych z niewiedzy co dalej, po milionach zawahań, pytań
czy warto, po tym wszystkim, co tak bardzo mnie zmęczyło... wrócę, i przypomnę sobie jak można płakać ze szczęścia po prostu oddychając.
Za sześćdziesiąt jeden dni.
Marzenia nie mają ceny.
Nawet jeśli, z pozoru, są cholernie drogie.
/ już raz w tym roku to mówiłam, pamiętacie?
Człowiek przyzwyczaja się do wszystkiego. Jesteś zmęczona, to normalne. Czemu akurat trzydzieści jeden dni?
OdpowiedzUsuńSześćdziesiąt jeden, właśnie poprawiłam, przecież mamy lipiec...
UsuńPowiedzmy, że to forma wakacji. Jeszcze trochę na nie poczekam.
Wakacji od osoby?
UsuńWakacji w pełnym tego słowa znaczeniu. Od wszystkiego.
UsuńNiektórych ludzi właśnie chcemy poznawać całe życie. To, że można tak robić świadczy tylko o wartości tego człowieka...ale i o sile pewnych więzi. Bo to one nieraz powodują, że zawsze jest co odkrywać jeszcze.
OdpowiedzUsuńWszystko ma swoją cenę- konsekwencję wyboru. Z tym, że nieraz właśnie to konsekwencje, których sami chcemy.
Wiesz, ja jestem sentymentalna. Ja lubię wracać do piosenek, do miejsc... choć już niekoniecznie do ludzi. To ma czasem naprawdę wysoką cenę, takiego wewnętrznego rozstrojenia. Ale mnie jest czasem lepiej po tym. Po każdym cięższym momencie przychodzi oczyszczenie i mnie się czasem wydaje, że serwuje sobie te powroty właśnie po to, żeby... móc się oczyścić.
UsuńZ tym że... kiedyś mi mówiono "jak jest Ci ciężko to zamknij oczy i wyobraź sobie coś, do czego dążysz. przypomnij sobie dlaczego to robisz, kim chcesz być, gdzie się znaleźć" - i to jest właśnie to moje światełko w tunelu. Zawsze będzie warto wracać. Żeby pewnego dnia ten bilet był tylko w jedną stronę.
"Że można, że warto, że dla samego siebie trzeba." - ale czy zawsze ?
OdpowiedzUsuń"Jeśli naprawdę chcesz, znajdziesz sposób. Jeśli nie - znajdziesz powód". Jeśli chodzi o marzenia? Myślę, że zawsze jest warto.
UsuńKolejny raz trafiłaś w centrum myśli. :)
UsuńZapamiętam :)
Ma się to coś :D
UsuńOhoho ! Jaka skromna :D
UsuńTrzeba trafić na odpowiednie osoby, które uświadomią nam pewne rzeczy.
OdpowiedzUsuńTrzeba otworzyć się na tyle, żeby nie tylko słuchać, ale słyszeć. W przeciwnym razie nawet odpowiednie osoby nic nie zmienią.
UsuńJak miło czyta się takie pozytywne posty! :)
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że pozytywne posty mi nie wychodzą, bo większość ludzi... nie odbiera ich zbyt pozytywnie :D
UsuńI jak tu żyć?
UsuńMimo wszystko po swojemu? ;)
Usuńpowrót w takie miejsca wymaga jednak trochę odwagi. bo tam czas też nie stoi w miejscu. mam nadzieję, że uda mi się też kiedyś znaleźć jej na tyle, żeby pojechać TAM.
OdpowiedzUsuńZależy o jakich miejscach mówimy. Ja mówię o tym, które stanowi światełko w tunelu. I choć to powrót to... to miejsce zawsze jest "przed", nigdy nie zostanie z tyłu.
UsuńNiektóre powroty są naprawdę trudne, zwłaszcza jak jeszcze pewne wspomnienia wszystko utrudniają... Bo właśnie wynikiem tego wszystkiego jest pewna tęsknota. U mnie to też często wiąże się ze zbędnym strachem o kolejne rozstanie. Ale mimo wszysto, dobrze jest wracać. Nawet po wielu zmianach, które zaszły w naszym życiu, w zupełnie innych okolicznościach.
OdpowiedzUsuńA co do marzeń... Mogę tylko przyklasnąć ostatniej linijce Twojej notki.
Wspomnienia potrafią utrudnić wiele rzeczy, jeśli człowiek nie potrafi dostatecznie się od nich odciąć. (ale nie mam tu na myśli palenia żadnych mostów) Ale te moje wspomnienia są piękne, wciąż przyciągają. I to są perspektywy tych pięknych powrotów, tych których zawsze chcemy.
UsuńPrzepraszam Alien ale nie zrozumiałam tego posta, chociaż przeczytałam go 3 razy :( Tu chodzi o tęsknotę czy o nadziei, że już wszystko zmieni się na lepsze?
OdpowiedzUsuńPrzepraszam :(
Chodzi o spełnianie marzeń. Chyba nie wychodzą mi pozytywne posty :D
UsuńNie przepraszaj, nie ma za co :)