29 listopada 2015

Ostatni na dobranoc.

Wypalam ostatniego papierosa, siedząc pod ścianą pokoju, w którą wpatrywałam się tak często przez ostatnie lata. Przez wpółprzymknięte rolety wpada delikatne światło latarni stojącej naprzeciw, która tak wiele razy rozświetlała ciemne noce. Słyszę kroki ludzi dobiegające z ulicy i powoli cichnące rozmowy. Wiatr świszczy między gałęziami gołych drzew, krople deszczu uderzają o parapet. Przymykam powieki. Biorę głęboki oddech i czuję jak łzy napływają mi do oczu. Podkulam kolana pod brodę, wierz dłoni nie wyciera strumieni spływających po policzku. Dawno nie płakałam. Dziś, w ostatecznym momencie, pozwalam sobie na to, siedząc w samotności i ciszy w miejscu, które mimo wszystko przez te lata kochałam całą sobą. Nawet jeśli po stokroć chciałam z niego uciekać. Nawet jeśli tak wiele razy pakowałam walizkę i z stawałam na dworcu z biletem dokądkolwiek. Wdech, wydech... moje miasto jest trochę jak rodzic alkoholik, które nienawidzisz i masz dość, ale przy obcych bronisz. I właśnie tak się czuję. Domofon dzwonił tyle razy w nocy, ludzie tu mieli wstręt do karetek. Ale to jest, był i zawsze będzie nasza lekcja patriotyzmu. Bo tutaj wszystko się zaczęło. Tu stawialiśmy pierwsze kroki, popełnialiśmy pierwsze błędy, wypalaliśmy pierwsze papierosy... i kochaliśmy na zabój. Stąd wychodziliśmy i to właśnie tutaj wracaliśmy z wiosennych spacerów z kwiatami. Pod tym oknem słuchaliśmy muzyki i śmialiśmy się w głos w trakcie tamtych letnich nocy. Ślizgaliśmy się na lodzie pokrywającym chodniki... A wiele, wiele lat wcześniej, stawialiśmy babki z piasku. Graliśmy w piłkę. Bawiliśmy w chowanego. I zarówno wiele lat temu jak i dużo później, będąc w tym wieku nastoletnim... w kotka i myszkę. Zmieniały się tylko powody, okoliczności i tęczówki, w które wpatrywałam się co wieczór. Z dziecięcych brązowych, na bardziej męskie Zielone. Leży tutaj, pochowanych w pudełka i zamkniętych w szafie, która dziś już przecież tu nie stoi, mnóstwo wspomnień. Mnóstwo momentów, których nie chcę wymazywać i chwil, które były piękne. Które później bolały... za którymi później tęsknota rozdzierała serce... a dziś znów są szczęśliwe, bo podchodzę do nich inaczej. Dzisiaj już nie ma tych oczu, tych kochanych tęczówek po drugiej stronie. Nie ma dłoni splecionych i ciepłego ciała, w które można się wtulić, tuż obok.  Nie ma muzyki. Nie ma przestrzeni. Są cztery ściany, tak dotkliwie nie moje, po których ostatni raz przebiegają opuszki. Zamknę te drzwi ostatni raz od zewnątrz i stracę prawo do posiadania tych kluczy. Pociągam nosem, kiedy ostatnie kroki rozbrzmiewają na drewnianej podłodze. Kładę dłoń na klamce, drugą przecieram mokre od łez poliki. I wychodzę, jakby to nic nie znaczyło... a przecież znaczy wszystko.

Psst, iskierka zgasła.

7 komentarzy :

  1. Zawsze gdy czytam Twoje notki, czytam i odkrywam w Twych słowach siebie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam Cię czytać :)
    Czasem trzeba pozwolić sobie zapłakać, usiąść i sobie przypomnieć. Z perspektywy czasu często coś wygląda inaczej...

    OdpowiedzUsuń
  3. Czasem właśnie łzy są potrzebne, musi w nas wezbrać rzeka tak wielu emocji, która powoli wypływa...nawet ja to już rozumiem.
    Ostatni raz bywa bolesny, jak każde zakończenie ale...czy nie ono jest potrzebne, żeby zacząć coś nowego? Witamy się i żegnamy- nic bardziej koniecznego w życiu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się z S. Uwielbiam Cię czytać i teraz i wcześniej zanim zniknęłam z blogsfery.
    Czasem chyba lepiej zostawić wszystko za sobą... To wszystko co przynosi nam cudowne jak i te najgorsze wspomnienia. Czasami lepiej zacząć od nowa.

    OdpowiedzUsuń
  5. ja nienawidziłam swojego rodzinnego miasta, kiedy w nim mieszkałam... a teraz oddałabym wszystko, żeby móc w nim mieszkać w takich warunkach, jak w Berlinie. :<

    OdpowiedzUsuń
  6. Twoje wspomnienia są bardzo prawdziwe i dlatego tak poruszające. Mieszanka ciepła w sercu ze łzami, któż jej nie zna? Mimo wszystko show must go on, o czym też doskonale wiesz. Samo życie, jego esencja.

    OdpowiedzUsuń
  7. Najtrudniej to właśnie zamknąć drzwi, pomimo tej tęsknoty i tych wszystkich emocji. Jestem z Ciebie dumna :)

    OdpowiedzUsuń