W dobie tegorocznego kryzysu wracają do mnie myśli, których dawno nie było. Jedną z nich są słowa. W towarzystwie herbaty z cytryną i świecy o zapachu, którego tak dawno nie czułam, wróciłam tu czytać i tęsknić za tamtą dziewczyną. Ostatnie tygodnie, o ile nie miesiące, zasiały masę wątpliwości, które zawładnęły zbyt dużą częścią codzienności sprawiając, że zaczęłam głośno mówić o tym, o czym kilka lat temu nie pisnęłabym nawet słowa. Być może słabości tak naprawdę są siłą. W pewnym momencie, pewnego niedzielnego wieczoru, przestałam udawać i zdjęłam z twarzy sztuczny, przyklejony do niej uśmiech. Łzy leciały po policzkach, oddech urwał się w zimnej przestrzeni, ukojenie nie przyszło. Niespokojne dłonie drżały zbyt długo, zagłuszane emocje potęgowały bóle głowy, niespełnione pragnienia i przeszywające wątpliwości odebrały resztki sił. Dziś jest lepiej. Trochę przemilczeń, trochę bycia z samą sobą, trochę oderwania... Może dobrze. A być może wcale. Jest... jakoś. Jakoś tęskno, jakoś smutno, jakoś zimno i niepewnie. Brakuje mi słów. Wylewania ich z siebie, by nie grzęzły i nie bodły. Nie wiem czy umiem tu być. Być może ostatnio w ogóle nie umiem. I może, tak jak lata temu, bycie tu sprawi, że jakiekolwiek inne bycie stanie się łatwiejsze. Ile razy mówiłam, że bez słów nie istnieję...
8 grudnia 2023
(Nie)bycia.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Serce mi drżało, kiedy tu wracałam. Bałam się, że zniknęła ta część mojej historii. I nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że jesteś. W tej prostej formie.
OdpowiedzUsuńMniej więcej w tym samym okresie dopadły mnie tęsknoty za słowem. Za pisaniem. Za wylewaniem siebie na papier.
Ja sięgnęłam, otworzyłam się, choć już inaczej. To jest w nas, ciągle jest.
Czeka na kolejne słowa...