No więc, jak na świąteczny czas przystało - życzę Wam przede wszystkim spokoju, ciepła i odpoczynku. Zregenerowania sił, byście wrócili tu jak nowo narodzeni. I szczerej atmosfery, chyba dlatego, że sama chciałabym ją kiedyś poczuć... Mniejsza o mnie - wesołego jajka, Kochani.
8 kwietnia 2012
Zacznijmy od nowa...
Spędzam tu kolejny wieczór, znów w głowie odbija się jedno i to samo zdanie. Wyjedź ze mną, gdziekolwiek, byle daleko, i zacznij wszystko od początku. Chciałabym. Dużo bardziej niż wczoraj, dużo bardziej niż tydzień, miesiąc czy rok temu. Z jednej strony to byłaby ucieczka, która jest najprostszym wyjściem. A z drugiej ogromna szansa na nowy początek, która wymaga najwięcej odwagi. Zawsze chciałam spróbować, wyjechać gdziekolwiek, choć to dawno już sprecyzowane miejsce, i żyć tak, jakbym ja tego chciała. Choć nie idealnie, to lepiej, bynajmniej w pewnym sensie. Ale nigdy tak, by to komuś zawdzięczać. Chciałam zacząć sama, by nigdy nie czuć wdzięczności i nie usłyszeć, że to wszystko dzięki komuś. I choć wiem, że on nigdy by mi tego nie powiedział - wolałabym do tego dojść sama... Jednak patrząc na to, co dzieje się w moim życiu w ostatnim czasie, coraz częściej rozważam tę propozycję. Został mi niby rok, dostałabym dyplom i mogła zacząć tam, mogąc uczyć się, pracować i żyć na własny rachunek. Rok... niby niewiele, biorąc pod uwagę to, ile już wytrzymałam. A z drugiej strony tak cholernie dużo. Pewnie, że wytrzymam. Zagryzę zęby i dostanę to, na co długo pracowałam. A jedyne, co stracę to nerwy i chyba resztki szacunku do samej siebie. Bo widując wciąż te same twarze, słuchając kolejnych kłótni, narzekań, pretensji i wyzwisk - mam go do siebie coraz mniej, bo na to pozwalam. Tyle, że ile można się kłócić z ludźmi, z którymi musisz żyć, bo nie masz innego wyjścia? Kilka lat ciągłych awantur to już dużo... Chciałabym zniknąć, zakopać się pod ziemią i odpocząć, chociaż przez jakiś czas. Poczuć błogi spokój, który oferują mi niemalże każdego dnia i poza nim wiedzieć też, że mam wokół siebie ludzi, którym jako jedynym ufam naprawdę. Którzy zawsze byli i zawsze będą, cokolwiek się stanie, bo nawet kiedy zabraknie ich fizycznie, ja czuję ich w środku. Naiwnie jest wierzyć, że coś mogłoby trwać wiecznie. Ale jeśli o nich chodzi - oni nie znikną... Poza tym, przecież to właśnie tam zostawiłam tą cząstkę siebie, która czuła się wolna i która zawsze z czystym sumieniem mówiła: to właśnie Ty jesteś warta najwięcej. Tu każdego dnia to gubię...
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Zrób tak, jak podpowiada Ci serce. Spróbować zawsze możesz, jeśli się nie uda, masz gdzie wrócić. Inaczej możesz zaprzepaścić jedyną dla Ciebie szansę. Bez ryzyka nie ma zabawy. ;)
OdpowiedzUsuńweź mnie ze sobą - jak najdalej stąd. Nie wytrzymam już tego otoczenia i tych ludzi...
OdpowiedzUsuńNawet, jeżeli to wszystko stanie się dzięki "komuś", czasem warto iść za głosem i zacząć wszystko od nowa.
OdpowiedzUsuńPrawda, że tym miejscem jest Berlin?
OdpowiedzUsuńSama też chciałabym zacząć od początku nie zawdzięczając nic nikomu. Od początku do końca chciałabym aby to była tylko moja zasługa.
Też chciałabym poczuć szczerą atmosferę i odpocząć w jakiś sposób. Wesołego :)
Z jednej strony ucieczka jest dobra, ale za to z drugiej, jest to totalna oznacza tchórzostwa. Nie można poddawać się swojej przeszłości. Trzeba zebrać się w sobie i starać się żyć pomimo tego. Niemniej jednak, najlepiej jest uczynić tak, jak dyktuje serce.
OdpowiedzUsuńzrob tak jak uwazasz za stsosowanw, nie kieruj sie radami innych :>. p.s aa bo ten baranek jest stry ;p
OdpowiedzUsuńWierzysz w nowe początki?
OdpowiedzUsuńUcieczka... Chyba każdy człowiek ma miejsce, w które chciałby uciec od wszystkiego. Od problemów, rodziny, znajomych. Nowe miejsce nie zmienia życia na nowe. One tylko symuluje nowy początek.
OdpowiedzUsuńUcieczka to jednak spore ryzyko...
OdpowiedzUsuńNawzajem.
OdpowiedzUsuńJesteś najwięcej warta. Każda z nas jest. Czasami trzeba rzucić wszystko w ch*j i zaczać od nowa. Daleko.
Wyjedź, odetnij się. To wcale nie jest łatwe, ale może to twoja jedyna szansa, żeby być szczęśliwą?
OdpowiedzUsuńJeżeli wytrzymasz jeszcze ten rok i dopiero wtedy wyjedziesz, będziesz miała przynajmniej świadomość, że dokończyłaś kilka spraw, nim zniknęłaś. Chociaż skoro pragniesz tej ucieczki coraz bardziej, dobrze by było zrobić ten krok już teraz... :)
OdpowiedzUsuńJeśli potrzebujesz tego, uciekaj. Czy gdybyś mogła z nimi żyć, to czy byś żyła? Chyba nie. Czytałam ten post dwa razy, jest on dla mnie inspiracją, czytuję Cię od jakiegoś czasu i ten jest jak dla mnie najlepszy. Każdy ucieka z onetu, może to i dobrze.
OdpowiedzUsuńZapraszam
Może po prostu idź za głosem serca?
OdpowiedzUsuńJa marzę o czymś może podobnym, bo chciałabym wyjechać do innego miasta i zacząć życie z czystą kartką.
OdpowiedzUsuńOstatnio śni mi się podróż. Codziennie, od nowa wsiadam do pociągu i wyjeżdżam stąd. Wyjeżdżam - choć można nazwać to też ucieczką. Ale mniejsza. Znam to uczucie, kiedy ma się dość. Kiedy przestaje zależeć, a zaczyna się liczyć tylko dni czy lata... Nie wiem w jakiej jesteś "fizycznej" sytuacji, ale duchowa jest podobna.
OdpowiedzUsuńCzemu świat pozwala na takie coś?
Ja ostatnio często wychodzę z siebie, staje obok i patrzę na mijający mnie czas :). Rok przeleciał mi dość szybko :). Ale jak na coś się czeka to zawsze się dłuży.
OdpowiedzUsuńnowe początki najciężej zacząć, a są w życiu tak bardzo potrzebne.
OdpowiedzUsuńCzasem potrzebna jest ucieczka, by móc powrócić.
OdpowiedzUsuńZe swojej własnej autospsji... wyciągam z pamięci te same myśli, odczucia.... Alien niedlugo sie wyrwiesz. Studia dla mnie okazały sie błogosławieństwem. Mam nadzieje, że dla Ciebie także się takowym okażą
OdpowiedzUsuń