12 lipca 2012

Big girls don't cry.

Za zamkniętymi drzwiami cisza zawsze jest najgłośniejsza. Dopóki wokół mnie znajdują się ludzie, dopóki są rozmowy i fizyczna obecność, zdaje mi się, że wszystko jest na swoim miejscu. A później przychodzi wieczór, ten późny, kiedy zamykam drzwi sypialni, wsłuchuję się w krople deszczu odbijające się od parapetu, a gdzieś w tle pokoju słychać Big girls don't cry. Może faktycznie duże dziewczynki nie płaczą, ja też przecież nie płaczę. Ale czasem tęsknię jak dziecko, bo w niewłaściwym momencie straciłam zdecydowanie za dużo. I może powinnam doceniać, że jest dla mnie ta, która od lat jest mi najbliższą z tych znajdujących się blisko. Tyle, że między nami nie ma już tej nici porozumienia, która sprawiała, że chciałam powiedzieć jej wszystko, nie wstydząc się łez, które i tak wypłakuję rzadko. Jeszcze kilka miesięcy temu wierzyłam, pisałam tu przecież, że jest dla mnie kimś w rodzaju rodziny z wyboru. I to prawda, jest, tyle że... dziś znów mam ją na wyciągnięcie ręki i choć długo tęskniłam za nami jako jednością, brakuje mi czegoś zupełnie innego. Zrozumienia. Bo ja nie chcę już szukać ani budować na siłę. Wyrosłam z "przyjaźni" zawieranych na miesiąc, dwa czy pół roku. Dzisiaj już nie chcę odbudowywać ani tym bardziej burzyć, by stawiać fundamenty od zera. Chcę czegoś prawdziwego, co nie runie, kiedy rzeczywistość przestanie być kolorowa. Bo od tego są przecież przyjaciele. Od bycia w ciężkich chwilach i podnoszenia na duchu. Podnoszeniu nawzajem. Może niektórych relacji po prostu nie powinno się nazywać? A może usilnie chciałabym wierzyć, że gdybym tego nie nazwała, trwałoby dalej, bez skazy? Przykro mi, All, czas spojrzeć sobie w oczy i uświadomić, że to by nic nie zmieniło. Popsuło się, po prostu. 

68 komentarzy :

  1. Nie znam się na przyjaźni. Totalnie nie moja działka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dysocjacja jonowa wodorotlenków (jest coś takiego?) jest chyba mi bliższa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie, ja jednak z przyjaźnią radziłam sobie lepiej. Radziłam...

      Usuń
    2. I to i to jest nie dla mnie, ale dysocjacja jest łatwiejsza do ogarnięcia. Choć prawie niemożliwa.

      Usuń
    3. Uśmiecham się ironicznie i jedyne, co przychodzi mi na myśl to po prostu: heh..

      Usuń
    4. W sumie też nie wiedziałabym co dodać.

      Usuń
    5. Dlatego posłużę się ciszą. Ona też jest ważna.

      Usuń
  3. Tak to jest z przyjaźnią. Ludzie się zmieniają i jakoś tak wszystko blednie... A te na miesiąc są jeszcze bardziej dobijające.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas nie było "na miesiąc", teoretycznie, bo na cztery długie lata. Ale średnio co dwa miesiące są kłótnie, i to duże, a ja już nie mam siły tego dźwigać. Nie teraz.

      Usuń
    2. 4 lata to jest jednak trochę. Ale myślę, że nie ma co podchodzić do tego zbyt sentymentalnie...

      Usuń
    3. Wiesz, czego bym chciała? Po prostu czasu. Na znalezienie odpowiedzi na pytania. Na to, żeby ona je w końcu znalazła, a nie kierowała się emocjami i obiecywała złote góry, w które żadna z nas nie wierzy.

      Usuń
    4. A ona też sobie zadaje te pytania?

      Usuń
    5. Tak. Ale ja nie wierzę już w odpowiedzi.

      Usuń
  4. Straciłaś przyjaciółkę? Mimo wszystko wierzę, że kiedyś znajdziesz prawdziwą przyjaźń. Ja także szukam kogoś, kto wyżali mi się, ale wysłucha także mnie, a nie jedynie prosił o rady.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie uważam, że cokolwiek, co spotkało mnie w życiu było nieprawdziwe tylko dlatego, że minęło, w jakimś stopniu. Ludzie się zmieniają, dojrzewają, wraz z nimi zmieniają się też więzi. I - niestety - czasem się rozchodzą...
      Teraz chciałabym jedynie kogoś "na stałe".

      Usuń
    2. Właśnie, a to dojrzewanie prowadzi także do wielu zmian pod wpływem wieloletnich doświadczeń. Ludzie nie chcą popełniać drugi raz tych samych błędów. Jeżeli Ona od Ciebie odeszła, to może po prostu znak, że nie była prawdziwą przyjaciółką.

      Usuń
  5. popsuło się? co zamierzacie z tym zrobić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc to nic. Po tysiącach walk o odzyskania tego straciłam nadzieję, że cokolwiek się zmieni.

      Usuń
    2. czy to przekreśla wg Ciebie wniosek, że przyjaźń jest jedyną wiecznie trwającą rzeczą?
      mam jedną przyjaciółkę jeszcze z czasów gimnazjum, nasze drogi bardzo się rozeszły. potrafimy miesiącami nie utrzymywać ze sobą kontaktu, a nagle, po przypadkowym spotkaniu na mieście, umówić się na herbatę i dzielić się najskrzętniej skrywanymi sekretami. nasza przyjaźń jest dziwna. może Wasza również potrzebuje takiego jakby 'odpoczynku'?

      Usuń
    3. Myślę, że potrzebuje. Na pewno ja go potrzebuję, ale czas to nie jest to, na co ona z łatwością się zgodzi. Ona nie rozumie. Poza tym... nas dzieli 300km, nie spotkamy się na herbatę. A wiesz, ja właśnie tego bym chciała. Żeby przyjechała tu i dała mi coś, w co w końcu mogłabym uwierzyć.

      Usuń
  6. Przykro mi czytać taki post, na prawdę. I zupełnie nie wiem co Ci powiedzieć, czuję tu gorycz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie musisz mówić. Może i lepiej...

      Usuń
    2. Najgorzej jest, jak się coś wypala. I już nawet wiadomo, że żadne nie będzie walczyć.

      Usuń
    3. Tu chodzi chyba o to, że w pewnym stopniu każde walczyć by chciało, ale spodziewamy się tego, co będzie dalej. I to wszystko psuje. Bo jeden czy dwa błędy można wybaczać. Z tysiącem jest trudniej.

      Usuń
    4. Miałam ostatnio coś podobnego. Strach przed zaczynaniem na nowo, bo 'zawsze kończyło się tak samo'. W Przyjaźni. I się skończyło. Tyle, że ja się z tym pogodziłam. A Ty?

      Usuń
    5. A ja chcę czasu. Chcę czegoś, w co mogę uwierzyć. Ale ona mi tego nie da.

      Usuń
  7. Dlaczego ta przyjaźń się skończyła ?
    Alien ja wiem jak to boli. Przyjaźniłem się z kimś od 2 lat. Wiedzieliśmy o sobie wszystko..szkoda tylko, że ta osoba postanowiła robić mi za plecami 'rogi'. Czasem wierzę w to, że czas wszystko zmienia..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mów mi, że "wiesz jak to jest", bo bez względu na to, w jakiej sam znalazłeś się sytuacji - odbieramy to w inny sposób.

      Usuń
    2. Może i inaczej to odbieramy, ale utrata kogoś bliskiego zazwyczaj tak samo boli..

      Usuń
    3. Nie da się tego ocenić, kiedy nie do końca zna się sytuację.

      Usuń
    4. Może i masz rację..przepraszam..

      Usuń
  8. Sezonowe przyjaźnie to też nie jest coś dla mnie. Też nie mam siły odbudowywać tego co było kiedyś mimo iż nadal jest dla mnie ważna.
    A samotne wieczory są najgorsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nas łączą cztery lata i średnio co dwumiesięczne kłótnie...

      Usuń
  9. "prawdziwy przyjaciel przychodzi, gdy cały świat odchodzi" ... czasem dobre jest się porządnie wypłakać ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też jestem tego zdania, ale raczej jeśli chodzi o innych niż o mnie samą. Ja wolę rozmowę.

      Usuń
  10. takie "przyjaźnie" na miesiąc lub dwa sa nic nie warte-jak sama stwierdziłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  11. A może wasza przyjaźń była taką znajomością, która rozwinęła się za szybko i tak samo szybko się skończyła?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozwijała się trzy lata, zanim przyszło mi na myśl użyć słowa "przyjaźń". To chyba nie jest szybko...

      Usuń
    2. Owszem, nie jest. Tym bardziej mi szkoda, że to koniec.

      Usuń
    3. Na dzień dzisiejszy ja nie umiem tego ciągnąć i udawać, ze wszystko jest dobrze. Nic nie jest.

      Usuń
  12. Masz rację, lepiej nie nazywać. Słowo "przyjaciel" określa całą gromadę różnych ludzi i różnych kontaktów między nimi. A tak naprawdę nikt do końca nie wie co znaczy.
    Po prostu?

    OdpowiedzUsuń
  13. ja nie płaczę od roku, jestem silna, za taką się postrzegam, ale mimo to przychodzą chwile gdy muszę unieść głowę do góry i nie pozwolić wylecieć łzom.
    przyjaźń, jeśli sie kończy to koniec i nie powinno się o nią walczyć, bo wtedy znaczy że nie była prawdziwa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak tak nie uważam, wiesz? Bo ludzie się zmieniają, dorastają, idą w swoje strony. I często cierpią na tym więzi. A kiedy w grę wchodzi jeszcze trzysta km pomiędzy jedną a drugą stroną... jest ciężko.

      Usuń
    2. mnie też kilometry przerażają, zwłaszcza, że przyjdzie mi się z nimi zmierzyć ;)
      może źle to ujęłam, ja myślę, że po prostu czasami trzeba od siebie odpocząć ..

      Usuń
    3. Bo trzeba. A ja mam to do siebie, że potrzebuję odpoczynku często. Bo daję z siebie 200%, a to czasami męczy. I chciałabym osoby, która zrozumiałaby każdy mój "urlop", nie robiąc awantur od razu, nie podcinając mi skrzydeł, nie krzycząc, kiedy chcę ciszy.

      Usuń
    4. ja gdy potrzebuję wycofania to wyłączam komórkę, nie wchodzę na GG, fejsa, Skype ..
      i nie obchodzi mnie, że ktoś tego nie rozumie ..

      Usuń
    5. Tyle, że ja nie chcę odpoczywać od wszystkiego, chcę odpocząć od niej. Przez tydzień, miesiąc, być może nawet kilka. I nie chcę ciszy, do której ją zmuszę. Chcę takiej, którą ona uszanuje.

      Usuń
  14. W cieżki chwilach poznaje się ludzi. Chociaż z mojego doświadczenia najlpeiej poznaje się jak jesteś szcześliwa (bo nie którzy są zadrośni i zawistni wolą wiedzieć , że u Ciebie jest gorzej. Ja miałam wielu przyjaciół, nie ktorzy przestali nimi być bo zawiedli takie jest życie.
    Jednak są nie liczni(u mnie to 3 osoby), którzy niezmienie sa przy mnie 7-8 lat, w najgorszych i najlpeszych momentach się sprawdzili . Może kiedys i ty kogoś takiego poznasz.

    p.s. nie uważam że duże dziewczyny nie płaczą. One nie ryczą ale czasem łza poleci ze smutku lub ze szcześcia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też odnoszę wrażenie, że ludzi poznaje się nie w biedzie, a właśnie w chwilach szczerej radości. Kiedy można zobaczyć, czy nie będą próbowali podciąć nam skrzydeł.
      U mnie to również są trzy osoby. Bo bez względu na to, czy rozmawiamy dziś czy nie - one są, nadal będą w pewnym stopniu, bo mentalnie czuję je obok, trochę rzadziej niż wcześniej, ale czuję. Z nim łączy mnie sześć lat, z nią cztery, a z tą, która "jest rodziną z wyboru" około dwudziestu. Choć wzloty i upadki zdarzały się wszędzie.

      Usuń
  15. niby nic po prostu się zepsuć nie może..

    OdpowiedzUsuń
  16. a to chyba, ze tak :> ja tam wieki sie nie kłociłam z przyjaciolka, jakos nie mamy o co :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Chyba potrzebujesz stałości. Może zbyt wiele zmian zaszło w Twoim życiu. W Tobie samej?...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaszło wiele - dorosłam. Na przestrzeni lat, jakie spędziłam z ludźmi, o których jest ten post wydoroślałam, choć "tą zmęczoną życiem czterdziestką" byłam już jakiś czas temu (choć do czterdziestki mi jeszcze daleko).
      I owszem, potrzebuję stałości. Nie chcę się już zastanawiać, ile czasu spokoju nam zostało, wiedząc, że te spokój jest chwilowy, nie trwa dłużej niż dwa-trzy miesiące.

      Usuń
  18. Każdy człowiek w końcu potrzebuje w końcu zrozumienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie każdy - niestety - znajduje je u "najbliższych" .

      Usuń
  19. Myślę, że to nie płacz, a oswajanie się ze zmianami, które przyszły za szybko. Jakaś potrzeba bycia samej lub z kimś wyjątkowym.

    OdpowiedzUsuń
  20. jak się coś psuje to się próbuje naprawiać. spróbujesz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam już siły na kolejną walkę o coś, co za dwa miesiące znów runie na ziemię. Na pewno nie w tej chwili.

      Usuń
  21. Ja też wyrosłam z przyjaźni "na pół roku", istnieje tylko jeden problem. Skąd na samym początku mam wiedzieć, że wszystko się skończy? Nie potrafię niestety przewidzieć jak bardzo można się zmienić w bardzo krótkim czasie.

    OdpowiedzUsuń
  22. Ludzie się zmieniają, nic się na to nie poradzi.

    OdpowiedzUsuń
  23. Kiedyś słyszałam, że jeżeli jakaś przyjaźń się kończy to znak, że nie była prawdziwa. Jak sądzisz, to prawda? Ja się z tym nie zgadzam. Może jest szansa, by to jeszcze naprawić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, ja również się z tym nie zgadzam. Ludzie się zmieniają. Wraz z nimi zmieniają się więzi. A to, że czasem przestajemy się rozumieć nie znaczy, że przyjaźń nie była prawdziwa.
      Może i jest. Ale ja nie chcę już walczyć. Nie teraz.

      Usuń