25 lipca 2012
I szlaki wciąż przecierasz ode mnie do Ciebie...
Butelka po winie wciąż stoi na kuchennym stole. Obok niej kieliszki, dwa, z lekkim osadem na spodzie. W salonie unosi się zapach niespełnionej namiętności. W dvd została płyta z komedią romantyczną. W radiu znów leci ta sama piosenka. Ta, którą piątkowej nocy słyszeliśmy kilka razy. W łazience zapach Twoich perfum. Usta wciąż zastygłe od dotyku Twoich. Wiem, że nie powinnam Cię wpuszczać. I Ty wiesz, że bez względu na wszystko nie powinieneś był wracać. Ale co to zmienia?
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Dobrze, dopóki ma kto wracać, dopóki jest po kim myć osad ze spodu kieliszka.
OdpowiedzUsuńMożliwe, że masz rację. Tyle, że te powroty dają nadzieję. Jemu, mnie samej też trochę. A nie powinno jej być...
UsuńTo chyba jestem w stanie zrozumieć, u mnie na początku też nie było na nią miejsca, nie chcieliśmy, żeby było. Później przyszła. I przygniotła ogromem chęci, z czego wynikła niechęć i się zapętliło. Ale przecież to nie jest regułą, nie musi nią być, chyba żadnych reguł nie ma.
UsuńU "nas" jest na nią zwyczajnie za późno.
UsuńDlaczego? Jeśli mogę spytać.
UsuńByliśmy kiedyś razem, wiesz? Tyle, że i dla mnie i dla niego zawsze ważne były marzenia i żadne nie chciało z nich rezygnować. Ani ja nie chciałam, żeby on z nich rezygnował, ani on nie wymagał tego ode mnie. Tyle, że do spełnienia jego potrzebny był wyjazd. I te tysiące kilometrów nas podzieliły. Bo choć odległość była zawsze - co za dużo to niezdrowo. Zaczęły pojawiać się zgrzyty, a ja potrzebowałam stałej. On wiedział, że nie jest dla mnie najważniejszym, bo wtedy to Zielonooki był na pierwszym miejscu. Ale chciał walczyć, chciał mnie do siebie przekonywać. A później zwątpił, raz. I bez względu na to, co obiecywał później wiele razy, o czym zapewniał przez długi czas... z początku myślałam, że muszę po prostu "uporać się" z przeszłością, z Zielonookim. A w końcu dotarło do mnie, że nie umiem mu zaufać, kiedy jego nie ma blisko. A nie ma, i na stałe nie będzie.
UsuńCzęsto zdarzają się takie powroty jak ten, o którym w poście mowa?
UsuńOd czasu do czasu on stara się być. Ja staram się traktować go jak przyjaciela, bo niczego więcej od niego nie chcę. Tyle, że on niekiedy przekracza ustalone granice.
UsuńA poza nim? Jest ktoś?
UsuńNie. I przez ostatnie dni utwierdziłam się w tym przekonaniu.
Usuńrzeczy, które nie powinny się zdarzyć często smakują najlepiej.
OdpowiedzUsuńNiestety masz rację..
Usuńah ten zakazany owoc.
UsuńPowiedziałabym raczej "ah, ta głupia Alien.".
Usuńskoro tak, to cały świat głupi.
UsuńA to już nie ja powiedziałam. ;D
Usuńups, chyba ja ;d
UsuńNo chyba tak ;D
Usuńcicho, to się wytnie xD
UsuńTechnicznie rzecz biorąc, to ja nic nie mówię ;D
Usuńno to pisz przezroczystą czcionką xD
UsuńI frytki do tego, co? xd
Usuńwolę kebaba albo tortillę ^^
UsuńMówił Ci ktoś już, że jesteś obrzydliwa? ;D
Usuńpomyślmy... dziwna, pojebana, chora, nienormalna... nie, obrzydliwa nie xD
UsuńTo ja Ci mówię. xd
UsuńKebab? Fuj. xd
Co Ty masz to kebabu? :D Mniam!
UsuńTo trup. ;D
UsuńWażne, że dobry xD
UsuńAle wrócił... I co dalej?
OdpowiedzUsuńI spędziliśmy ze sobą pięć wieczorów, o sześć za dużo...
UsuńDlaczego za dużo?
UsuńBo to nie ma szans, a niesie za sobą dużo nadziei.
UsuńDlaczego sądzisz, że nie ma szans? Na pewno nie żałujesz...
UsuńMam świadomość tego, że powinnam być mądrzejsza i powiedzieć "sorry, ale idź sobie z tym winem gdzie indziej". Nie dla samej siebie, dla niego. Ale on jest dorosły, wie co robi, a ja mam dość usilnego przekonywania go, że to nie ma sensu.
UsuńPróbowaliśmy stworzyć związek. A później go naprawić. Nie wyszło.
Dlaczego tak się dzieje?
UsuńBo mnie nie on był wtedy w głowie, a odległość sprawiła, że nie mógł mnie do siebie przekonać.
UsuńI co teraz?
OdpowiedzUsuńHm... raczej nic.
UsuńA żałujesz, że jednak go wpuściłaś?
UsuńNie. I to jest podstawowy problem. Lubię momenty, kiedy do mnie wraca, choć lubić ich nie powinnam i nie powinnam na to pozwalać.
UsuńNie ma 'nie powinnam'. Jeśli nie żałujesz widocznie to było słuszne.
UsuńNie żałuję tego, że jest w moim życiu. Choć być go nie powinno, bo powinien zająć się swoim, nie nieistniejącym "naszym".
UsuńOby nie włączyło się błędne koło.
OdpowiedzUsuńChyba już za późno..
UsuńNie da się z niego wyskoczyć? Nie wiem, wykonać jakiś wielki skok?
UsuńPewnie się da. Ale to jest jego błędne koło, nie moje... A ja nie mogę popychać go do skoku, bo zamiast skoczyć - po prostu spadnie.
Usuńmoże się uratuje?
UsuńMoże? Tylko bez względu na wszystko on jest dla mnie ważny i chcę dla niego jak najlepiej. Tyle, że według niego "najlepsze jest przy mnie", czy coś.
UsuńA dla Ciebie to nie jest najlepsze? Czemu?
UsuńBo to ciągła niepewność, a ja.. jeśli mam pakować się w związek, to chciałabym stałości. Bycia, nie bywania.
UsuńOn chce bywać? Skoro najlepiej przy Tobie, to kojarzy mi się, że wręcz odwrotnie.
UsuńTeoretycznie, ale dzieli nas odległość, która nie zniknie w ciągu kilku najbliższych lat.
UsuńNa odległość też może się udać.
UsuńAle to wymaga ogromnych starań i zaufania.
UsuńJasne. Czasem warto.
UsuńTeż tak myślałam. Za pierwszym razem.
Usuńczy błędne koło nie można wyprostować na piękną drogę otoczoną kwitnącymi drzewami?
OdpowiedzUsuńDziś już chyba nie..
Usuńco z jutrem ?
UsuńNie istnieje.
Usuńwłaśnie nadeszło. wraz z przebudzeniem słońca... u Ciebie wciąż noc ?
UsuńU mnie nadal jest "dzisiaj".
Usuńwięc spróbuj zamknąć oczy i uwierzyć, że nadeszła noc, po której wstanie nowy dzień..
UsuńNie o to chyba chodzi, ja po prostu nie lubię odjutryzmu, nie wyznaję zwyczajnie.
Usuńodjutryzm? (uśmiecham się)
Usuńwięc zacznij zmiany od dzisiejszyzmu. ;*
Przyznaję, że to dość dziwne określenie, aczkolwiek zjawisko jest dość często spotykane.
UsuńChyba już zaczęłam.
Nic nie zmienia. Bo takie pozostałości są dowodem, że wszystko było rzeczywiste... że samotność jest dobra, ale na krótko.^^
OdpowiedzUsuńhm.. mamn nadzieje, że ze swojej decyzji jestes zadowolona :>
OdpowiedzUsuńOdrobina szaleństwa jeszcze nikomu nie zaszkodziła.
OdpowiedzUsuńO ile nie niesie za sobą konsekwencji...
Usuńludzie stworzeni dla siebie nie mogą się rozstać mimo konsekwencji
OdpowiedzUsuńWierzysz w to, że "ludzie są dla siebie stworzeni"? Dwie połówki, przeznaczenie...?
UsuńKiedy czytam Twoje posty o nim i widzę, że cały czas do siebie wracacie, chociaż na moment? Tak. Wierzę, że w tym przypadku coś jest na rzeczy.
UsuńJa myślę, że to po prostu upartość.
UsuńAle z jakiegoś powodu ona jest.
UsuńPewnie tak...
UsuńZielonooki? A pamiętasz, mówiłam Ci kiedyś, że Oni zawsze wracają (mój też! mój też! ale ni to się cieszyć ni płakać, kiedy nie ma nic pewnego w tym "bywaniu/byciu").
OdpowiedzUsuńCzekoladowooki. Jedynie on wraca, zawsze...
UsuńJeśli chcesz go przy sobie - ciesz się chwilą, kiedy jest.
Czy właśnie nie tego chciałaś? Przecież w środku tak bardzo pragnęłaś aby wrócił.
OdpowiedzUsuńNie on. Właśnie o to chodzi, że nie on.
UsuńNowy początek?
OdpowiedzUsuńStary koniec.
Usuńwrócił po to by skończyć?
UsuńZ początku tak mi się wydawało, bo często "chce po prostu porozmawiać", a ja chcę kończyć. Tym razem chyba nie tylko o to chodzi.
UsuńOch jakbym czytała o sobie, bo dokładnie taką sytuację miałam jakiś czas temu. I wiedziałam, że nie powinnam a jednak gdzieś w środku moje serce krzyczało - pieprz głos rozsądku i rozum, przecież chcesz żeby się pojawił. Co prawda zniknął a mi została psychiczna pustka i kłucie w sercu, ale sądziłam, że będzie inaczej. Choć zdawałam sobie sprawę, że to tylko naiwne myślenie. Nie pomogło wino, nie pomogło dobre jedzenie ani pocieszanie przyjaciółek. Tylko czas ... Może będzie inaczej u Ciebie? Może nie trzeba nastawiać się pesymistycznie?
OdpowiedzUsuńU mnie tego czasu minęło już dużo. Ja już nie tęsknię, kiedy znika, nigdy nie tęskniłam do tego stopnia, do którego powinnam. Kłucie w sercu pojawia się jedynie na myśl o tym, że on wciąż ma nadzieję.
UsuńTo dobrze, naprawdę. Szkoda tylko jego, no ale cóż.
UsuńWiesz, do czego ostatnio doszłam? Powinnam przestać nastawiać się na czarne lub białe. Pomiędzy jednym a drugim jest cała paleta. Może nie trzeba decydować od razu - wszystko albo nic, a po prostu dać czas na rozwinięcie?
Usuńnie rozumiem dlaczego nie możecie być razem
OdpowiedzUsuńBo dzieli nas odległość, a ja potrzebuję stałej.
UsuńA nie może ktores z was się przperowdzic bliżej ... Może kiedyś będzie to możliwe ...
UsuńTeoretycznie może. Praktycznie drugie nie chce, żeby rezygnowało z całego swojego dotychczasowego życia i marzeń, które spełniają się na miejscu.
UsuńŻałujesz, że go wpuściłaś?
OdpowiedzUsuńNie. Mimo wszystko nie. Chociaż wiem, że nie powinnam.
UsuńA chciałaś?
UsuńW pewnym stopniu.
UsuńJa na swoją samotność też nie narzekam - mogłabym opowiadać jej bajki na dobranoc.^^ A związki? Cóż, to chyba też nie dla mnie. Choć czasem mam momenty, gdy brak mi kogoś do przytulenia obok.
OdpowiedzUsuńWiele rzeczy robimy lub nie, bo (nie) powinniśmy... Czasem trzeba się z tego wyłamać!
OdpowiedzUsuńA czasem po prostu przestać nad tym zastanawiać, bo o właściwie do niczego nie prowadzi.
UsuńDokładnie. Bo chyba tego nie żałujesz?
UsuńNie. Chociaż wtedy wydawało mi się, że nie powinnam.
Usuńbrak pożegnania niesie ze sobą wiele nadziei, której nie powinno być. i chyba najciężej jest, że wiadomo, że się nie powinno ale jednak się chce ..
OdpowiedzUsuń+ ostatni raz zmieniam adres, na pierdolerzeczywistosc.blogspot.com
Czy się chcę - nie wiem. Nie chcę się odmawiać, to na pewno. Ale to chyba nie to samo, mimo wszystko.
UsuńDlaczego nie powinien wracać?
OdpowiedzUsuńBo robi sobie nadzieję.
Usuńhmm no to nie wiem :)
OdpowiedzUsuńCo z tego, że wiesz, że nie powinnaś, skoro to robisz? Wiedza jest niepotrzebna. Trudno z niektórymi rzeczami zerwać.
OdpowiedzUsuńZa każdym razem dochodzę do wniosku, że jest dorosły i sam powinien wiedzieć co dla niego dobre.
Usuńjest porste :D
OdpowiedzUsuńHę? ;D
UsuńNajważniejsze, że nie żałujesz. Czasem trzeba robić rzeczy na przekór sobie.
OdpowiedzUsuńNigdy, niczego.
UsuńNie ma sensu patrzeć na to, co się powinno, a co nie :)
OdpowiedzUsuńNo i chyba masz rację :)
UsuńNieważne, że nie powinnaś. Ważne, że nie żałujesz. :)
OdpowiedzUsuńWłaściwie nie ma czego :)
UsuńKiedy się kogoś kocha i tęskni słowo "nie powinnam" przestaje mieć znaczenie....
OdpowiedzUsuńOj, nie zapędzajmy się jednak. Ani jedno ani drugie ;)
UsuńNikt nikomu nie powinien mówić co ma robić. Każdy wie najlepiej co dla niego jest dobre.
OdpowiedzUsuńAlbo popełnia własne błędy. Ale one też są przecież potrzebne. I sama do tego doszłam. Jeśli chce je popełniać - jego sprawa.
UsuńCzasami "nie powinniśmy" warto zamienić na "spróbujmy". To się może udać.
OdpowiedzUsuńGdyby nie odległość - tak, pewnie tak. Ale teraz mamy jeszcze dwa miesiące dla siebie. A później co?
UsuńNajlepiej już nie pamiętać tego, ale czy tak się da?
OdpowiedzUsuńAle czego konkretnie?
UsuńDobrze, że nie mam takich problemów :) Ale mam inne :)
OdpowiedzUsuńKażdy ma swoje :)
Usuńpowroty. rozstania. a gdyby był na stałe?
OdpowiedzUsuńKiedyś tego chciałam...
UsuńByleby był i nie odchodził..
OdpowiedzUsuńZbyt "piękne", żeby mogło być prawdziwe.
UsuńAle skoro wraca to chyba coś znaczy?
OdpowiedzUsuńSama już nie wiem.
Usuń