17 lipca 2012
Da się tak po prostu...?
Da się tak, z dnia na dzień, po prostu przestać kochać? Przyznam się szczerze, że Twoje nie umiem, nie kocham zaskoczyło mnie bardziej, niż cokolwiek innego w ostatnim czasie. Bo ja chciałam wierzyć, mimo wszystko, że są takie "rzeczy", które bez względu na wszystko, są w stanie trwać bliżej nieokreślone "zawsze", choć jestem jedną z tych, co w "zawsze" nie wierzą. Kiedyś patrząc Ci w oczy, słuchając o nadziejach na daleką przyszłość miałam wrażenie, że tu nie ma miejsca na niepewności, pytania bez odpowiedzi, że wszystko jest ustalone, choć rozmowy o tym nigdy przecież nie było. Dziś stoisz przede mną i mówisz, że po zaledwie dwóch tygodniach ciszy okazało się, że nie ma już tęsknot, chęci bycia blisko, pragnień budzenia się i zasypiania razem. I choć nigdy nie stawiałam sobie Ciebie za wzór, choć wręcz przeciwnie - uważałam, że nie jesteście dla siebie stworzeni, patrzę dziś na Ciebie i nie widzę emocji, nawet sentymentów. Spędziliście ze sobą tyle czasu, a Ty po prostu to skreślasz, bo nie ma sensu budować związku na "może się z czasem zakocham". Masz rację, nie ma, i ja się z tym zgadzam. Ale ja pamiętam te trzy lata wstecz, ten Wasz piękny początek. Dawno temu to było, mówisz mi, a ja robię wielkie oczy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
sądzę, że miłość (niech każdy definiuje ją na swój własny sposób) jednak zawsze będzie, tylko wszystko pomiędzy, co ją skleja w całość czasami znika.
OdpowiedzUsuńMasz rację, i owszem, i ja się z tym zgodzę. Tyle, że tę prawdziwą widzi się w oczach. Ja wiem, jak wygląda w tych, w które patrzę dzisiaj pół dnia. I już jej nie dostrzegam, od pewnego czasu.
Usuńmyślisz, że już się w nich nie pojawi?
UsuńNie sądzę... Jeśli mam być szczera - pierwszy raz w życiu widzę coś takiego. A rozpadów związków widziałam od cholery.
Usuńnie wiem, co napisać. w głowie się nie mieści, że od pstryknięcia palcami można stracić grunt. takie to niepojęte, że jedna strona może życie oddać, bez drgnięcia powieką, kiedy druga tylko wzruszy ramionami podstawiając nogę.
UsuńNo też nie do końca, bo ranić całkowicie nie chce, ze względu na "wspólną przeszłość". Co nie zmienia postaci rzeczy, że z wielkiej miłości zostało tu tylko kilka wspomnień, wspólna przeszłość, sentyment taki, że to pierwszy poważny związek obojga, a tego się nie zapomni. Ale tyle, nic więcej...
Usuńwydaje mi się, że utratą miłości zranił wystarczająco mocno, mimo, że zapewne niewielki miał na to wpływ.
UsuńMiała, ona. No tak, masz w zupełności rację...
Usuńona...? więc to ona przestała kochać? cały czas myślałam, że on.
UsuńNie, ona. Wciąż echem odbija mi się w głowie "nie umiem już za nim tęsknić. A wiem, że powinnam, kiedy długo mnie nie ma".
Usuńw ostatnich dniach rozpadły się trzy związki moich znajomych. jeden z nich, to byli właściwie moi przyjaciele a to, co tu opisałaś, idealnie do nich pasuje. z tym, że to Ona przestała Go tak nagle kochać a On strasznie cierpi. czasem boję się miłości, kiedy widzę, że ona może nie być "wieczna".
OdpowiedzUsuńBo, niestety, kiedy jedno przestaje - drugie już niekoniecznie. I tutaj też tak jest. Jedno wciąż żywe, drugie dawno przygasłe, może lekko stłamszone.
UsuńA bać się jej nie powinnaś, bo ma w sobie coś pięknego, choć w "wieczne" nie wierzę, bo na ludzi to za długo.
Niektórzy nie zdają sobie sprawy, jaką wielką odpowiedzialność biorą na siebie kradnąc serce drugiej osoby.
Usuńnie wiem, czy wiara ma tu dużo do rzeczy. liczy się tu i teraz a lęk o jutro mimo wszystko pozostaje.
Wiesz, to brzmi brutalnie. A prawda jest taka, że każdą sytuację trzeba by analizować z osobna. A tak naprawdę i tak znają ją tylko oni.
UsuńAle tutaj chyba właśnie o to chodzi. O tę nadzieję na to, że jutrzejszy dzień będzie dokładnie takim, jakim jest dzisiejszy (mówię o szczęściu, rzecz jasna).
Znają ją tylko oni, ale w sumie na ich przykładzie, możemy zanalizować siebie. Kiedy takie sytuacje nas nie dotykają, ale widzimy je, powinniśmy potrafić postawić siebie na ich miejscu i zastanowić się, co my byśmy zrobili, czy bylibyśmy tego warci.
UsuńRozumiem. W moim przypadku chyba popełniam bląd, bo zamiast nadziei, czuję strach.
Ale to dobrze. Strach jest dowodem na to, że na czymś naprawdę nam zależy.
UsuńJa rzekomo jestem realistką i nie wierzę w wieczne uczucia i to 'zawsze'. Lecz w głębi serca łaknę tych banałów i szczęśliwego zakończenia. Uważam, że prawdziwa miłość nie znika ot tak po prostu.
OdpowiedzUsuńJa też tak uważam, choć w "zawsze" nie wierzę. Tyle, że dla mnie od uczucia do związku daleka jest jeszcze droga.
UsuńDla mnie chyba też, zresztą ja jakoś przeraźliwie boję się związków i stronię od nich zdystansowana - kochając sobie bez zobowiązań formalnych. Czasami jak patrzę na pary w moim otoczeniu, na to co się stało z ich wielką miłością, to tracę wiarę w bajkowe zakończenie.
UsuńNo, niestety, życie to nie bajka, nie wszystko kończy się happy endem. Mnie się czasem wydaje, że pary po prostu popadają w rutynę, zapominając o tym, że po roku czy pięciu nadal trzeba się starać.
UsuńJest w tym dużo racji, nie dbają o uczucie, a przecież związek trzeba pielęgnować :) Mam nadzieję, że jak już się przekonam do zobowiązań to będę o tym pamiętać. Być może wtedy nie znudzimy się z tymże panem x z przyszłości, tak szybko.
UsuńJa też do tych związków nie jestem przekonana. Chciałabym, z jednej strony, bo podświadomie każdy by chciał bliskości. A z drugiej... jestem indywidualistką i szybko zaczynam się dusić. Chyba się do tego nie nadaję :)
UsuńOstatnio też tak stwierdziłam, że związki nie są dla mnie. Owszem wszystko super fajnie, chcę mieć kogoś do przytulania ale podziękuję.
UsuńPrzyjdzie taki moment, albo raczej taka osoba, gdzie będziemy śmiać się w głos z tego, co tu wypisujemy ;)
Usuńwystarczy spojrzeć na panią xyz ^^
UsuńNo, na przykład. ;)
Usuńjak na razie będę preferować wolność,
Usuń'posingluję' sobie :D
Ma to swoje plusy, niewątpliwie :)
UsuńZ tą świadomością jakoś tak mniej mi cellulit przeszkadza. Przy okazji będę flirtować do woli, a co mi tam!
UsuńAch, cellulit. Blee. ;P
UsuńA flirtuj póki możesz!
nie cierpię go, już go potraktowałam tyloma balsamami a ten się trzyma mnie mocno. cóż za cholerstwo złośliwe :P / chyba się pobawię w zimną sukę troszeczkę dla urozmaicenia :P
UsuńPonoć najbardziej skuteczny jest basen. Próbowałaś? :)
Usuńwciąż planuję się wybrać i nigdy nie wychodzi, muszę się zmobilizować ;D
UsuńTeż miałam zacząć chodzić, ale nic z tego ;D
Usuńcoś trzeba zrobić w tym kierunku ^^ a ponoć po kontuzji basen też jest dobry, żeby nie nadwyrężać nogi :D już mam dwa powody! no i jeszcze spalanie tkanki tłuszczowej ... idę na basen!
UsuńNo ja chciałam iść, żeby schudnąć. Cellulitu nie mam, kontuzji też nie. Ale... ponoć basen pomaga na kręgosłup. Idę na basen! ;D
Usuńno to postanowione! idziemy na basen :D
UsuńNie wiem, czy to prawda, ale według mnie, miłość, tak jak każde uczucie z czasem traci swą moc, a nawet i gaśnie. To również wina czasu. [teczowe-gacie.blog.onet.pl]
OdpowiedzUsuńA ja w to nie wierzę, nigdy nie uwierzę. Tym bardziej czas nie ma tu nic do rzeczy. To ludzie, zachodzące w nich zmiany. Ale nie czas.
Usuńmiłość, miłość... nie wiem co to jest miłość, ona się trzyma ode mnie z daleka. a "zawsze"? nie ma zawsze tak jak i nie ma nigdy.
OdpowiedzUsuńTak, i ja się zgodzę. Choć naiwnie chciałby się wierzyć, że "zawsze" jednak istnieje.
UsuńKażdy by chciał. Wierzyć zawsze można...
UsuńJa wierzę, że istnieje, w pewnym stopniu. Bo wierzę w więzi, nie wierzę w ludzi.
UsuńJa... ja nie wierzę w zupełnie nic.
UsuńJest prościej?
UsuńAni trochę. Jak w coś wierzysz masz sobie czym tłumaczyć wszystko dookoła.
UsuńTo prawda.
UsuńCzasem zazdroszczę takiej wiary w więzi, w ludzi, w zawsze...
UsuńZ tego wszystkiego ja wierzę jedynie w więzi...
UsuńDobre i to.
UsuńTak. Tylko... dziwnie wierzyć w więzi, kiedy nie ma się wiary w ludzi.
UsuńMoże i tak... ale "trudno nie wierzyć w nic".
UsuńWłaśnie.
Usuńjak widać po mnie - jednak się da.
UsuńW nic a nic?
UsuńCzasami coś w nas umiera i nie chce zmartwychwstać. Może tak miał?
OdpowiedzUsuńZdecydowanie tak.
UsuńJa go tam rozumiem..
UsuńA ja nie. Po trzech latach powinny być choćby sentymenty. Tu mi ich zabrakło. Mimo sześciu długich godzin rozmowy na temat tego rozstania - była tylko złość niezrozumienia, żadnych innych emocji.
UsuńWiesz, bo czasami coś się po prostu wypala. Patrzysz na człowieka, z którym spędziłaś kilka lat swojego życia i mogły one być piękne, te lata. Mogłaś przeżywać niesamowite orgazmy, albo po prostu piękne romantyczne chwile. Ale patrzysz na człowieka i nie czujesz nic. NIC po prostu. Żadnego sentymentu. I jeśli nie czujesz wtedy obrzydzenia, to już lepsza jest ta nijakość w uczuciach.
UsuńPewnie masz rację. Choć do tego stopnia spotkałam się z tym po raz pierwszy, u tak młodych ludzi. A z drugiej strony - nie spodziewałam się wielkiego heppy endu, nigdy...
UsuńIle mają lat?
UsuńDwadzieścia cztery i... dwa chyba, o ile dobrze pamiętam.
UsuńMłodzi, fakt. Zazwyczaj to się zdarza w małżeństwach czy coś. Życie potrafi zaskakiwać...
UsuńNo też właśnie. W małżeństwie by mnie to nie dziwiło. Ale, tu nie o ich wiek chodzi, a o stopień "zaawansowania" związku.
UsuńDlaczego tak bardzo interesujesz sie zyciem innych i tak bardzo je przezywasz?
UsuńNie przeżywam tego, co dzieje się u osób, które nie są dla mnie ważne. A "interesuję się"... nie dopytuję, sami mówią. Tutaj jestem po prostu w szoku.
UsuńMiałam dodać "życiem bliskich", ale jakoś tak mi się napisało.
UsuńAle i tak hmm... widać u Ciebie zaangażowanie w ich życie. Ja się tego wyzbyłam. Chyba to moja wada.
Widać zainteresowanie, do którego się przyznaję. Ja lubię patrzeć, lubię widzieć, słuchać czasami też lubię. Ale mam swoje życie, i to na nim się skupiam.
UsuńNie da się, nie wierz w brednie. Ludzie mówią i robią różne dziwne rzeczy.
OdpowiedzUsuńNo właśnie... Pierwszy raz widzę coś takiego u młodych ludzi. W małżeństwa bardziej by się tego jednak spodziewała...
UsuńMłodzi dążą do dorosłości, więc naśladują i przejmują pewne cechy, zachowania.
UsuńA szkoda, wielka szkoda...
Usuńkolejna ciekawa notka :) lubie taki styl pisania :3 zapraszam do siebie w wolnej chwili :) +na blogu jest ankieta, każdy głos jest dla mnie ważny. :)) a jeśli blog się podoba, to zapraszam do obserwowania. miłego dnia :*
OdpowiedzUsuńno niestety ludzie się zmieniają i priorytety również ..
OdpowiedzUsuńNie wiem, co napisać... Zastanawia mnie, po co tak długo to ciągnął...
OdpowiedzUsuńCiągnęła, ona. Bo była zakochana.
UsuńAle on nie. Nie widziała tego?
UsuńNie zrozumiałaś. On owszem, ona też. Ale ona do czasu, to jej minęło, nie jemu.
UsuńNie wyobrażam sobie tak po prostu przestać kochać, z dnia na dzień. Zostawić to wszystko i odejść w drugą stronę bez mrugnięcia oka. Ale niektórzy taką umiejętność opanowali do perfekcji.
OdpowiedzUsuńChyba tak... Mnie to dziwi. Nie sądziłam, że uczucia mogą z człowieka tak po prostu ulecieć... Bo ja rozumiem, ze nie chce tego ciągnąć na wiele czynników, które miały pośredni wpływ na to zerwanie, ale...
UsuńAle to jest na prawdę dziwne. Nie wiem, nie umiem tego pojąć i aż brak mi słów. Zanim ja zapomniałam minęły prawie dwa lata, a mimo to mijając go na ulicy czasami czuję się niezręcznie, czasami pojawiają się w głowie jakieś obrazy, myślę, że do końca życia będzie miał w moim sercu jakieś miejsce, mimo, że nie chciałabym mieć już nigdy z tym człowiekiem nic wspólnego.
UsuńAle ja wierzę, że będzie miał zawsze jakieś miejsce. W końcu jest tym "pierwszym", tego się nigdy do końca nie zapomni..
UsuńStrasznie mi to przypomina moja sytuacje, miesiac temu rozstałam się z jednym facetem prawie po 3 latach zwiazku. Ktoś ostatnio mi powiedział że są statystyki, po tych około 3 latach dopiero poznajesz partnera, jego charakter, osobowosci itd, wczesniej nic nie znaczy, jestescie szczesliwi bo sie dogadujecie i jesli po tych 3 latach nadal czujesz to samo i nie ma nawet iskierki zastanawiania sie "przeciez bylo inaczej" to znaczy ze mozecie byc ze soba cale zycie ale jesli ostatnie pol roku przed wasza 3 rocznica sie psuje to znaczy ze to nie przetwa mimo ze bedzie sie probowac..
OdpowiedzUsuńJa słyszałam, że zakochanie mija po trzech latach. I może coś w tym jest. I to poniekąd zgodne z tym, o czym Ty mówisz. Zaczynamy wtedy inaczej patrzeć na partnera.
Usuń"ze wszystkich rzeczy wiecznych miłość trwa najkrócej" słyszałaś ten cytat z pewnością..
OdpowiedzUsuńOwszem, i niestety muszę się z tym zgodzić.
UsuńChyba można tak po prostu przestać. Nie wiem. Mi się nie udało. Ja nie umiem Zapominać i udawać, że już nic nie czuję. Jednocześnie chcę wierzyć, że nie ma tego "Zawsze". Trudno powiedzieć, czy tak byłoby lepiej.
OdpowiedzUsuńMoże chodzi o to, że się przyzwyczajamy? Że on/ona staje się dla niego rutyną, nudną rutyną, od której po jakimś czasie chcemy uciec, schować się, niczym struś głowę w piasek zakopać? I może wtedy to jest najrozsądniejsze - rozłąka, bo po co być, dązyć w czymś, co nas nie uszczęśliwia, a wręcz przeciwnie?
OdpowiedzUsuńNie wierzę w to, że rutyna jest w stanie zniszczyć miłość. "Nic nie może być przyczyną zerwania wielkiej miłości. Nic, prócz jej braku".
Usuńtez tak mam z niektórymi rzeczami :)
OdpowiedzUsuńciężko mi uwierzyć, że coś, co trwało 3 lata, tak po prostu mija. zawsze twierdziłam, że jakiś minimalny ułamek uczucia wiecznie w nas pozostaje.
OdpowiedzUsuńMinimalny tak, na pewno. I tutaj też, z pewnością. Ale to naprawdę... minimalne...
UsuńNie da się z kimś być na siłę, nikogo nie zmusisz do miłości, a opieranie związku na słowie MOŻE to jak budowanie domu bez fundamentu.
OdpowiedzUsuńJakiś kawałek uczucia zawsze zostaje, daj przyjaciółce chwilę to trochę odczuje goryczkę rozstania po trzech latach. Przecież to są wspólni znajomi, zdjęcia, wyjazdy, pamiątki - tego się tak po prostu nie da zapomnieć. Może uczucie w niej wygasło, ale sentyment (chociaż uważa, że nie ma dla niego miejsca) zawsze w niej będzie.
Był kiedyś taki czas, że nieźle nabroiłam, więc musiałam stawać na rękach i na nogach, żeby ponaprawiać pewne rzeczy. Próbowałam, zapewniałam o swoich uczuciach, ale na koniec usłyszałam -
OdpowiedzUsuń"My żyjemy tak bez mety. Bez końca.
Nie wiem czy coś jeszcze do Ciebie czuje, nie wiem czy Cię kocham". Mówił, że tak po prostu się odkochał, że to nie to samo. Nie wierzę, że "to" po prostu zniknęło. Nie można bez powodu przestać kochać. Przyczyny mogą być różne - problemy w związku, inne osoby, a czasem nawet po prostu.... nuda i przyzwyczajenie.
Przyznam się szczerze, że Twój blog mnie bardzo zaciekawił, aż do tego stopnia, że większość wczorajszego wieczoru spędziłam na czytaniu Twoich notek. Czasem nawet Twoje słowa powodowały, że do oczu napływały łzy.
Pozdrawiam! :)
Nie można przestać kochać...
OdpowiedzUsuńA skąd wiesz, że to się stało z dnia na dzień?
OdpowiedzUsuńTo metafora. Chodzi o to, że niewiele zostało.
UsuńJ. L. Wiśniewski napisał mądre zdanie "Ze wszystkich rzeczy wiecznych miłość trwa najkrócej..." Ja jednak nie wierzę, że można przestać kochać z dnia na dzień, to bardzo długi proces.
OdpowiedzUsuńmoże w ogóle nie kochał, bo nie łatwo jest się odkochać, zwłaszcza w krótkim czasie.. choć, co ja mogę wiedzieć o miłości.
OdpowiedzUsuńTak źle, jak coś się kończy po tylu latach...
OdpowiedzUsuńMożna się odkochać jak to było tylko zauroczenie lub gdy ktoś tak mocno zranił, że przegkroczył nasze granice... Cieżko jest po latach cos zakończysz ale czasem warto niż być w czymś co tylko pogrąża
OdpowiedzUsuńNie da się tak z dnia na dzień przestać kochać.
OdpowiedzUsuńJa nie potrafię tak z dnia na dzień zmienić swoich uczuć. Jestem w tym cholernie stała, ale słyszałam, że jest to możliwe, trzymaj się :)
OdpowiedzUsuń"Nic nie może przecież wiecznie trwać"...
OdpowiedzUsuńCzasem mam wrażenie, że facetom po prostu łatwiej przychodzi "odkochiwanie" się, nawet jeśli coś trwało bardzo długo. Nie mówię, że wszystkim. Ale znam kilku. Może to jeden z nich...
OdpowiedzUsuńTyle, że tu nie o faceta chodzi. Poza tym ja w to nie wierzę. Faceci mniej mówią, ale czują tak samo, może nawet mocniej.
Usuńnie umiałabym. w jednej chwili przestać czuć. chcieć.
OdpowiedzUsuńtak po prostu? prędzej uwierzę w to,że uczucie nigdy nie było silne. albo słabło od jakiegoś momentu.
a jak Ty się z tym czujesz?
Może pomylił coś, co czuł z miłością? Skoro potem jej nie czuł. Nie da się tak szybko odkochać, zapomnieć, nic nie czuć...
OdpowiedzUsuńpodobno ze wszystkich rzeczy wiecznych miłość trwa najkrócej i do przyjemnych ta świadomość nie należy.
OdpowiedzUsuńdla mnie trzy lata to też dużo, ale to dobrze ..
OdpowiedzUsuńzmieniłam adres na nieoddychaj.blogspot.com
Rzeczywiście, nie ma sensu budować związku na zasadzie "może się zakochać". Kocha się albo nie.
OdpowiedzUsuńmoże to było tylko zauroczenie? Nie da się od tak przestać kochać..
OdpowiedzUsuńnigdy nie zdarzyło mi się coś podobnego. zazwyczaj to ja nie mogę się otrząsnąć, udaję twardą, ale w rzeczywistości usycham, tracę wodę wylewając ją strumieniami w poduszki. ten stan 'nigdy' się nie kończy. to chyba nie jest niczyja wina, to następstwo zdarzeń. los na loterii. wygrasz miłość lub nie wygrasz nic. wygrywasz chwilę lub ją przegrywasz.
OdpowiedzUsuń