28 września 2012
Powoli i boleśnie...
Przyjdź tu i mnie przytul, inaczej się rozpadnę. Boli mnie już wszystko. Każdy element ciała, który zdaje się nie należeć do mnie. Jakby moje zabrali i oddali cudze, niepasujące, pulsujące przeraźliwym bólem. Fizycznym. Psychicznym już też, narastającym powoli, z każdą kolejną godzina, w której tabletki nie zaczynają działać. Boli mnie od końcówek włosów po czubki paznokci. Boli mnie przy każdym kroku, każdej zmianie pozycji i każdym dłuższym zastoju. Boli, kiedy wstaję. Boli, kiedy siadam. Kiedy leżę też boli, wtedy chyba najbardziej. I przy chodzeniu po schodach, niemiłosiernie. I brakuje mi Twojego będzie dobrze nad uchem, Twoich dłoni, niepewnych każdego ruchu, kiedy przynosiłeś koc nad ranem obawiając się, żeby zmarznę. Cichego stawiania herbaty przy łóżku i strachu w Twoich oczach, kiedy w moich znów pojawiają się łzy bólu. Jesteś jedyną osobą, przy której się ich nie wstydzę. A z drugiej strony, dzisiaj już wstyd mnie nie obchodzi. Niech ktoś go po prostu zabierze...
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Dlaczego nie ma już postu o Mamie? Od pierwszego zdania wiedziałam, że o Niej piszesz.
OdpowiedzUsuńDo kogo jest ten post?
Bo doszłam do wniosku, że jest tam stanowczo za dużo... mnie samej. Ostatnio w ogóle dochodzę do takiego wniosku, mam milion wersji roboczych, z których żadnej nie chcę tu widzieć tak naprawdę. Za dużo myśli, za dużo... wszystkiego.
UsuńPytałaś mnie ostatnio o stałą w moim życiu, pamiętasz? Powiedziałam Ci, że nie mam stałych w ludziach. Ale jakby tak głębiej spojrzeć... do stałej właśnie.
Ale przecież nikt Ciebie tutaj nie zna naprawdę. To powinno być Twoje miejsce, gdzie będziesz sobą.
UsuńPrzyjaciółka/przyjaciel?
Teoretycznie. A praktycznie bardzo często zdarza mi się myśleć, że ludzie tutaj znają mnie lepiej niż większość z tych, którymi otaczam się na co dzień. Nie chodzi o to, że pisząc coś innego jestem... mniej sobą. Tamten post był tak bardzo i tak mało dosłowny zarazem, że wokół niego krążyłoby jeszcze więcej moich myśli, gdybym go tu opublikowała i patrzyła na niego przez dłuższy czas. A chodziło mi o to, żeby coś z siebie wyrzucić, a nie się w tym zagłębiać.
UsuńPrzyjaciel. Choć z drugiej strony to zależy co rozumieć przez to słowo.
Ok, rozumiem. Jeśli tak Ci lepiej...
UsuńFakt, że może tutaj znamy Cię bardziej, bo to tutaj jest ta ciemna strona Twojej duszy, prawda? Jednak tutaj ludzie NIE SĄ CI BLISCY, czyż nie? Więc takie opory są dla mnie hm... niezrozumiałe.
To pojęcie względne. Dlaczego nie może być obok, gdy się rozpadasz? I dlaczego to robisz właściwie?
Ciemna? Nie wiem, prawdziwa. Na co dzień jestem zdystansowana, mało jest ludzi, którym daje się poznać. Tu jestem dla siebie. I te opory są nie przed ludźmi, a przed samą sobą. Słowa innych skłaniają do refleksji.
UsuńMój organizm od ponad tygodnia walczy ze mną zawzięcie, a ja powoli przestaję mieć siłę na podniesienie się z łóżka.
Przynajmniej ja tak nazywam swojego bloga - ciemną stroną swojej duszy. Dlatego właśnie, że tu jest to, co ukrywamy na co dzień.
UsuńOrganizm z Tobą walczy. Co na to dusza, serce?
Może to nawet nie jest takie złe określenie...
UsuńZ tym sobie radzę, całkiem dobrze.
Ja chyba już się rozpadam.
OdpowiedzUsuńJa też, od ponad tygodnia nieprzerwanie. Tylko, że fizycznie. Z tym nie umiem sobie radzić.
UsuńJa fizycznie to radzę sobie dość dobrze.
UsuńJa nie radzę sobie wcale.
UsuńJa prócz fizycznie to też nie. Może to przejściowe?
Usuńojej. :( pozostaje wierzyć, że będzie lepiej.
OdpowiedzUsuńNie lubię się nad sobą użalać, ale... oby, byle szybko.
Usuńczasem lepiej się trochę poużalać.
UsuńDlatego tak bardzo się na siebie nie wściekam. (na razie)
UsuńSkąd ten ból? Co się stało?
OdpowiedzUsuńSzkoda, że bólu nie można wyplenić jak chwastu z ogródka. Ale w każdym centymentrze, po całości? Coś się dzieje?
OdpowiedzUsuńBrak. Brak. Braki... Przykro mi, że ten brak dotyczy akurat Ciebie.
Ból fizyczny walczy z psychicznym. Wolę odczuwać fizyczny ból, na niego jestem jeszcze odporna. Utraty są straszne. Robią głębokie rany, tak trudne do zagojenia. Jak je wypełnić. Da się w ogóle?
OdpowiedzUsuńJa bardziej radzę sobie z psychicznym, chyba zawsze tak było...
UsuńWypełnić? Nie sądzę, nie wierzę w to.
Ten ból z jakiegoś konkretnego powodu? Coś się stało? :*
OdpowiedzUsuńkażdy ból ma swój koniec... choćby największy. wierz w to. i nie pozwól by cierpienie fizyczne zaraziło w pełni duchowość. bo to są najcięższe choroby. z których może wyciągnąć tylko szczere uczucie. wsparcie. ciepło. czułość. akceptacja.
OdpowiedzUsuńA może powinnaś zrobić na przekór sobie?
OdpowiedzUsuńNie może przyjść i znowu powiedzieć: będzie dobrze?
OdpowiedzUsuńZapytam jak wiele osób przede mną: co się stało?
OdpowiedzUsuńtak bardzo prawdziwie boli tęsknota...
OdpowiedzUsuńczasem tak łatwo jest się rozpaść i tylko druga osoba może nas poskładać w jeden obrazek, w jedną całość ... bez kleju miłości czy przyjaźni ani rusz ... :*
OdpowiedzUsuńCzytając Twój post przyszły mi na myśl słowa: "Czas leczy rany..." i wszystko inne.
OdpowiedzUsuńChciałabym móc jakoś poskładać Cię w jedną całość. I siebie też.
OdpowiedzUsuń:*
Mówią, że do bólu można się przyzwyczaić. Ale .. ból niszczy, nie możemy na to pozwolić. Odrobina nas zahartuje, ale ciut więcej to czasem przesada.
OdpowiedzUsuńObyś szybko znalazła na to wszystko lekarstwo. Wierzę, że Ci się uda. Wierzę w Ciebie - bo jesteś silna, tylko wydobądź tą siłę z siebie. Ona na pewno jest.
Ta osoba odczuwa Twój ból kilkakrotnie większy; widząc Twoje łzy. I nie mogąc Ci w żaden sposób pomóc... :**
OdpowiedzUsuńco się stało? skąd ten ból?
OdpowiedzUsuńco powoduje ten ból?
OdpowiedzUsuńczytajac to miałam wrazenie jakbym była na miejscu tej osoby.
OdpowiedzUsuńhttp://panna-mai.blogspot.com/
http://las-tontas-no-van-al-cielo.blogspot.com/
Ludzie szybo ulatniają się z Naszego życia.
OdpowiedzUsuń