Śniła mi się podróż. Długa i spokojna, jak większość tych, które odbyłam w ostatnim czasie. Śnił mi się pociąg i trasa, której choć nie jestem pewna, mam wrażenie, że znam ją, widziałam więcej niż jeden raz na żywo. Śniła mi się cisza. Jej ufne oczy wpatrzone we mnie, pełne chęci rozmowy, której nie zaczęła, a ja nie ośmieliłam się zapytać. Opuszkami palców dotknęła mojej dłoni na znak zbliżającej się stacji końcowej, bezgłośnie dając mi znak, że czas wstać, zaraz wysiadamy. Szła za mną, krok w krok, trzymając mnie za rękę. Zupełnie tak, jakby chciała, by poprowadzić ją przez życie. Dworzec, na którym wysiadłyśmy był pusty, poza nami dwoma i mężczyzną powoli zbliżającym się w naszą stronę nie było nikogo. Pustka. Jej dłoń mocniej ścisnęła moją, a z ust wydobyły się pierwsze i jedyne słowa: Nie chcę, żebyś wyjeżdżała. Zostań tu ze mną. Zamknęłam ją w żelaznym uścisku mówiąc, że wszystko będzie dobrze. Poczułam jej łzy na ramieniu. Rozleciałam się na kawałki, patrząc na jej smutną twarz. A mimo to wsiadłam do kolejnego pociągu, zostawiając ją za sobą. Obudziłam się w momencie, kiedy ruszył, a ona rozmyła się i zniknęła w powietrzu, jakby była jedynie wytworem mojej wyobraźni.
Wiesz, na co śni się dworzec? To symbol odmiany, kiedy go widzisz. Wyjazdu, kiedy na nim jesteś. Zawodu miłosnego, jeśli czekasz na pociąg, który nie nadjeżdża. Sama w sobie podróż to znak zmieniającej się przyjaźni. A ja nie chcę już nic zmieniać, ani nie chcę się zawodzić. Coś mi się układa. Ktoś zniknął, i pojawił się ktoś inny. Ale jej nie chcę nikim zastępować, bo nie mam na to siły i wierzyć w tę więź przestałam. A na nim nie chcę się zawodzić, bo dziś pierwszy raz od dawna mam wrażenie, że jest dobrze. Coś się zmieniło, z tym nie mogę się nie zgodzić. Zaledwie tydzień temu spakowałam pół swojego życia w kilka kartonów i wyniosłam je, podpisane, do samochodu stojącego pod domem. Nie lubię mówić o zamkniętych rozdziałach, do tej pory tego nigdy nie robiłam. Ale jak inaczej miałabym to nazwać? Coś się zmieniło. Rozpakowałam dzisiaj kilka tych pudełek. Postawiłam kilka rzeczy na całkiem nowym miejscu. A kilka schowałam, wszystkie te wiążące mnie z ludźmi, których już nie ma w moim życiu. Nawet przywieszkę z łańcuszka odpięłam, bo to prezent od Czekoladowego. Teraz już tylko na wyjazd pozostaje czekać...
Podróż ma swoje alegoryczne znaczenie. Dla każdego z nas może być inne... I często zamykamy pewien rozdział w życiu, żeby zacząć inny.
OdpowiedzUsuńJeśli o sny chodzi, w ogóle staram się je interpretować po swojemu, zazwyczaj trafiam. Zarówno jeśli chodzi o mnie samą, jak i znajomych, którzy coś mi opowiadają. Tutaj skupiłam się raczej na dosłowności. I przerażające jest to, że właściwie wszystko mi pasuje, albo ma dużą szansę się wydarzyć.
UsuńZgadzam się, każdy koniec jest początkiem. Ale ja nie lubię tego "zamykania rozdziałów", staram się nie dzielić życia w ten sposób. Chociaż może to dobry moment, żeby zacząć coś nowego..?
Mi się zawsze śniły pociągi jak zaczynałam nowy etap w moim życiu. A dokładnie to stałam na dworcu, patrzyłam na odjeżdżające pociągi i nie wiedziałam do którego mam wsiąść :(
OdpowiedzUsuńCzy to znaczy, ze bałaś się tego "nowego początku"?
UsuńTak bo nie wiedziałam co będzie. Nie znałam nikogo a mój wybór był przypadkiem.
UsuńWybrałam tak liceum. To jedna z najlepszych decyzji w moim życiu.
UsuńPrzeprowadzka do miasta studenckiego? :>
OdpowiedzUsuńTeż nie lubię zmian, chyba nikt ich nie lubi. Trzeba zostawić coś za sobą, czasem kogoś...zmienić niektóre przyzwyczajenia, zmienić siebie. To trudne i smutne.
Nie do końca. Powiedzmy, że... przestałam pomieszkiwać gdzie indziej, po prostu. ;)
UsuńJa lubię, czasami, kiedy sama podejmuję decyzję. Niestety nie każda zależy tylko ode mnie.
Rozumiem :)
UsuńNo właśnie, jeśli sami decydujemy się na zmianę, to okej, gorzej, gdy ktoś lub coś nas do tego zmusza.
Serio? To podziwiam, bo ja bym nie zrozumiała ;D.
UsuńCzasem trzeba się dostosować, wieczna walka nie ma sensu.
Mieszkasz teraz po prostu gdzie indziej, a nie dopytuję się, bo chyba nie chcesz za bardzo tego tłumaczyć, prawda? :)
UsuńNie walczę, tylko boję się.
Mieszkam teraz po prostu w jednym miejscu, nie w dwóch jak dotychczas :)
UsuńCzego konkretnie?
O, a jak się mieszkało w dwóch jednocześnie? Męczyło Cię to, czy lubiłaś tak? :>
UsuńŻe sobie nie poradzę z moim życiem po tych zmianach.
Miało to swoje plusy i minusy, jak wszystko. :)
UsuńIdealnie radzisz sobie z takim, jakim jest teraz?
Nigdy nie jest idealnie :) Ale radzę sobie na tyle, na ile mogę, bo wiem na czym stoję. Niedługo zostanę rzucona na bardzo głęboko wodę i wtedy może się okazać, że nie potrafię sobie poradzić.
UsuńNie nastawiaj się negatywnie. Pozytywne myślenie to już połowa sukcesu.
UsuńZmiany mogą być dobre. Trzeba wierzyć, że będą dobre.
OdpowiedzUsuńHmm... a jaki podtekst mógł mieć mój motorzysta i wąż? xD
Powiedziałabym Ci, ale zaglądają tu osoby niepełnoletnie xd
UsuńTo akurat sama wywnioskowałam, myślałam, że moje to jednak coś głębszego xD
UsuńAle wiesz, to dużo. Bo właściwie sny są odzwierciedleniem naszych lęków i pragnień. Jakby bliżej się temu przyjrzeć, motocyklista to Twoja potrzeba bliskości, wąż to strach przed jej utratą. Nie mam racji?
UsuńCholerny psycholog ;D Masz rację. A co do lęków i pragnień - to samo napisałam G-Menowi w naszej ostatniej rozmowie. Tylko sen tyczył się jego a nie węży. Coś w tym musi być.
UsuńNo widzisz. Ludzki umysł jest skomplikowany, ale nie na tyle, żeby absolutnie nie dało się go zrozumieć. ;)
UsuńJeśli się potrafi to całkiem łatwo go rozszyfrować.
UsuńCzasem mam wrażenie, że ze swoim własnym jest najtrudniej..
UsuńOj do tego to jeszcze nie doszłam nawet.
UsuńDo próby jego zrozumienia, czy do czego?
UsuńDo zrozumienia. Próby powoli zaniechuje.
UsuńMyślisz, że poddanie się to dobre wyjście?
UsuńNie myślę o tym.
UsuńTo też jakieś wyjście.
UsuńNie wiem czy dobre, ale zawsze wyjście.
UsuńMoże, chociaż dla mnie na krótko.
Usuńzmiany są strasznie męczące.
OdpowiedzUsuńCzasami. Ale są także potrzebne, niektóre..
UsuńTen sen pasuje i do mojego życia. Z tym, że wyprowadzkę planuję gdzieś 25-go.
OdpowiedzUsuńI też muszę zostawić gdzieś daleko za mną osobę, która jest dla mnie bardzo ważna.
Ale taka kolej rzeczy. Ludzie będą przewijać się przez całe nasze życie, niektórzy zostaną mimo dzielącej nas odległości.
Pod warunkiem, że to fizyczna odległość. Bo kiedy serca się od siebie oddalają - już nic się z tym nie zrobi...
UsuńA jak jest w Twoim przypadku? Chodzi o serce?
UsuńO jedno i drugie. Z fizycznością dało radę, z sercem nie daje.
UsuńFacet?
Usuń(Eks?)Przyjaciółka. Od facetów się odcięłam, przestałam zwracać uwagę na tych interesujących, ale będących poza zasięgiem. W związku z czym znajomości znacznie się wykruszyły.
UsuńWiesz... skoro Eks, to znaczy, że tak naprawdę nigdy nie była Twoją przyjaciółką, skoro prawdziwa przyjaźń trwa wiecznie, to wszystko mówi za siebie.
UsuńNie wierzę w "wiecznie".
UsuńA w przyjaźń wierzysz?
UsuńWierzę. Ale poza tym wierzę też w to, że ludzie się zmieniają. A kiedy zmieniają się ludzie, zmieniają się też więzi. Utrzymanie przyjaźni jest trudne, kiedy żyje się w dwóch zupełnie różnych środowiskach. Kiedy ludzie "dorastają" nagle okazuje się, że to co kiedyś dało się przeskoczyć, dzisiaj najbardziej dzieli.
UsuńNie zawsze tak jest. Ja jestem silnie związana z osobami, z którymi dzieli mnie naprawdę wiele: status społeczny, zainteresowania, wygląd. A jednak znaczymy dla siebie wiele, choć ja tego przyjaźnią nie nazywam, bo w nią nie wierzę.
UsuńZ nami może byłoby inaczej, gdyby nie trzysta sześćdziesiąt kilometrów, które nas dzielą. I jej uparte stwierdzenia, że nigdy mnie nie odwiedzi, bo nie znosi tego miasta.
UsuńZmiany, zmiany... Chyba potrzebuję już stałości. A Ty?
OdpowiedzUsuńJa już chyba sama nie wiem, czego potrzebuję. Albo inaczej. Potrzebuję czegoś, w co będę mogła uwierzyć, bez lęku przed tym, że za chwilę zniknie. A z drugiej strony - chyba się boję, przywiązania, z którym wiąże się ta potrzeba bliskości. To nie ten moment. Pewnie będę to powtarzać do usranej śmierci, za przeproszeniem.
UsuńMiałam tę obawę, ale ją zagłuszyłam w sobie i BYŁO WARTO. Alien, nie bój się.. Nie wszyscy chcą Cię zranić. Wielu chce Cię kochać :)
UsuńNapiszę sobie to na lustrze, ok?
UsuńPrzydałoby się.
UsuńRozważę. Na razie brakuje mi miejsca.
UsuńTo ciekawe z tymi pociągami i snami. Wierzyć w to, czy lepiej nie... ?
OdpowiedzUsuńW symbolikę? Ja wierzę, ale niekoniecznie w tę sennikową. Ludzie powinni swoje sny interpretować zgodnie z tym, co dzieje się w ich życiu. I ja przeważnie tak robię, choć senniki sprawdzam, niektóre hasła (te często się powtarzające) znam już na pamięć. Tutaj przeżyłam szok, bo poza tym zawodem miłosnym (bynajmniej na razie) wszystko się zgadza. Nawet ten wyjazd, wisi w powietrzu, choć oficjalnie nic jeszcze nie postanowiłam.
UsuńNa pewno coś w tym jest, co mówisz. Interpretacja na podstawie własnego życia na pewno jest bardziej logiczna niż na podstawie schemtycznych senników.
UsuńTyle, że w sennikach chodzi raczej o to, co się wydarzy, a te własne interpretacje przedstawiają wewnętrzne pragnienia i lęki. Ale, to też często ma mniejszy lub większy wpływ na przyszłość.
UsuńCzyli jest w tym trochę przypadku?
UsuńW czym konkretnie?
UsuńW tym czy sen sie "sprawdzi" czy też nie :)
UsuńZ sennikami jest trochę jak z horoskopami. Jeśli naprawdę uwierzysz w to, że będziesz miała problem, sama go sobie stworzysz ;)
UsuńHaha, oo i to jest najprawdziwsza teoria! :D
UsuńA dziękuję ;D. Ale wiesz, co jest zabawne? Mimo wszystko nie znam osoby, która nie czyta horoskopów. ;D
UsuńHaha, bo wszyscy czytamy. Śmiejemy się, ale przez krótką chwilę zastanawiamy się ile w tym jest prawdy, przekładamy krótką notatkę z gazety do swojego życia :)
UsuńPrzestałam całkowicie wierzyć w horoskopy kiedy sama zaczęłam je pisać ;D
Usuńjak to? :D
UsuńWiesz, w gazetach na ogół nie pracują wróżki, horoskopy pisze ktoś z działu kultury. Przez pewien czas pisałam je ja, z braku laku odbierałam połowę roboty koleżance. ;)
Usuńa ja nie lubię pociągów. nie lubię dworców i nie lubię odjazdów. a najbardziej nie lubię pożegnań, chociaż już jestem do nich tak przyzwyczajona ... kiedyś się nad tym zastanawiałam; czy do rozstań można się przyzwyczaić? czy one mogą nam spowszednieć?
OdpowiedzUsuńMyślę, że kiedy rozstajesz się z człowiekiem, na którym naprawdę Ci zależy - zawsze boli tak samo. I to jest na swój sposób piękne.
Usuńnie widzę piękna w bólu... to zawsze nas zmienia, zawsze narusza jakieś takie struny, które są strasznie delikatne... nie, nie wierzę w takie uszlachetnienie.
UsuńMiałam tu bardziej na myśli te rozstania.. chwilowe, skoro o pożegnaniach na dworcu mowa.
UsuńChociaż z drugiej strony - w uszlachetnienie też wierzę. Każdy ból czegoś nas uczy.
gorzej, jeśli są powtarzalne. jeśli ta osoba wraca na chwilę, ale już wiesz, że nigdy nie wróci na zawsze ... a odległość staje się przekleństwem.
UsuńWtedy powinno się mieć siłę zerwać tę toksyczną znajomość... W praktyce niestety to nie jest takie proste.
Usuńznajomość pewnie tak. ale nie wszystko da się zerwać :)
Usuńbo mówimy o pożegnaniach ogólnie; nie tylko przyjaźń, miłość, koleżeństwo.
Teoretycznie, być może nie.
Usuńpraktycznie :) wiem, co mówię. od ponad pięciu lat przeżywam takie pożegnania co kilka miesięcy.
UsuńI nie zwariowałaś do tej pory?! Jakim cudem?
Usuńmoże powinnam na samym początku napisać, że chodzi o rodzica...
Usuńale o absolutnie nie umniejsza sprawy, bo wyjeżdża ktoś, kogo darzymy miłością, zaufaniem, ponadto ktoś, kto tutaj, na miejscu dawał nam poczucie bezpieczeństwa i miłość własnie.
sama nie wiem, kiedy ten czas minął, wiem natomiast, że każde kolejne pożegnanie jest tak samo bolesne i tak samo cieżkie, mimo, że było ich już całe mnóstwo a ja jestem dorosła.
Wiek ani częstotliwość mówienia "do zobaczenia" nie ma tutaj chyba nic do rzeczy. Jak już wspomniałam - nie da się do tego przyzwyczaić. Przyjaciele, rodzice, chłopak... to jest nieważne. Każda z tych więzi opiera się na swego rodzaju miłości, każda jest na swój sposób strasznie silna. I każda z tych osób, jeśli jesteśmy z nią dostatecznie związani, daje nam poczucie bezpieczeństwa. A nikt nie powinien go zyskiwać i tracić na zmianę. Dziecko tym bardziej...
Usuńkiedy pierwszy raz się 'żegnaliśmy' to byłam jeszcze dzieckiem. i masz rację, do tego nie można się przyzwyczaić. dlatego właśnie nienawidzę pożegnań. i sama widzisz, że tutaj one są już nieodłącznym elementem naszego życia. bo o ile z chłopakiem, z koleżanką, z przyjaciólką, można zrezgnować z takiej relacji i z nowych warunków o tyle z rodzicem - to jest niemożliwe. więc serce przy każdym 'do zobaczenia' będzie pękało od nowa..
UsuńChyba nie potrafię do końca się w to wczuć... Nie jestem na tyle rodzinna, żeby pożegnania z rodzicami tak bardzo mnie bolały...
Usuńwiesz, ja jestem zdania, że nie zrozumie tego nikt, kto tego nie przeżył, kto tego nie przeżywa. :)
Usuńja nigdy nie byłam córeczką tatusia, nigdy też bym nie pomyślała, że jego wyjazd może mieć duży wpływ na moje życie. a jednak; życie czasem zaskakuje :)
Mnie się kiedyś wydawało, że gdyby mój ojciec przestał być częścią mojej codzienności - mój świat mógłby wyglądać inaczej, lepiej. A kiedy to się stało, jakaś część mnie zaczęła tęsknić nawet za awanturami. I tu potwierdzam: życie czasem zaskakuje.
UsuńAle to było dawno temu. Dzisiaj naprawdę czuję się lżej, kiedy wracając do domu mam ciszę i spokój.
inna sprawa, kiedy w domu występowały właśnie jakieś awantury czy coś ... u mnie było najnormalniej na świecie, nawet bym powiedziała, że nudno. a potem naglę zaczęło mi brakować głupich kłótni o pilot do telewizora, troski o późne wracanie do domu (chociaż przecież chciałam mieć więcej luzu!). nie doceniamy, dopóki życie właśnie nie pokaże nam co mieliśmy, zabierając to.
Usuńjedno wiem na pewno, na podstawie tego doświadczenia - nigdy nie zgodzę się na związek na odległość. nigdy :)
Związek na odległość to faktycznie ciężki kawałek chleba. Wymaga dużo cierpliwości, miłości i zaufania, przede wszystkim. A tęsknota czasem faktycznie potrafi zabijać... Więzi również.
Usuńw ogóle ja nie zgadzam sie ze stwierdzeniem, że podobno odległość ma paradoksalnie zbliżać do siebie ludzi.
Usuńpodziwiam moją mamę, chociaż widzę ile ją to wszystko kosztuje.
A ja się zgadzam, czasem umacnia związki. Ale to zależy od związków, od ludzi, od sytuacji...
Usuńile ludzi tyle opinii i poglądów :)
UsuńIle związków tyle przypadków, to wszystko "zależy". ;)
UsuńWolę podróżować autobusami. 45 minut codziennie w jedną stronę przed pięć dni w tygodniu zrobiło swoje.
OdpowiedzUsuńPrzeprowadziłaś się?
Swoją drogą nie lubię snów. Żadnych. Moje są po prostu okropne. Sprawiają, że albo budzę się z płaczem albo ze strachem w oczach.
UsuńPamiętam jeden swój, kiedy obudziłam się zalana łzami i przez dobre pół godziny nie mogłam się uspokoić. I obawiam się, że nigdy go nie zapomnę, choćbym naprawdę się starała. A ogólnie moje sny mają to do siebie, że w większości się sprawdzają.
UsuńCo do autobusów - ja ich za to nie znoszę. Wolę pociągi, naprawdę je lubię. Tam jest tak jakoś... spokojniej, mimo wszystko.
Ustabilizowałam, to lepsze słowo niż przeprowadziłam.
Ja pamiętam dwa sny. Po jednym płakałam, nawet nie wiem jak długo. A po drugim obudziłam się z krzykiem.
UsuńJa jakoś zawsze bałam się jeździć pociągami.
Ja do pewnego momentu też. Pamiętam jeszcze, jak pierwszą swoją samotną, długą podróż odbyłam rozklekotanym autobusem. Dzisiaj się zastanawiam, czym ja się martwiłam w związku z tym pociągiem...
UsuńJa sama nie wiem czego się boję, ale jeśli mogę to jadę autobusem.
UsuńJa już dzisiaj jeśli mogę, to wybieram pociąg. Ale nie wszędzie da się nim dostać.
UsuńTak samo jak i autobusem.
UsuńJeszcze nie trafiłam tak, żebym od siebie nie mogła się gdzieś dostać autobusem. Mam dobre połączenia do każdego miejsca w Polsce, które chciałabym odwiedzić. Tyle, że pociągiem mi wygodniej, przyjemniej i taniej, w większości ;)
UsuńJa to w sumie nawet nie wiem. Praktycznie tylko do szkoły jeżdżę.
UsuńOch, to nudno ;)
UsuńSny mają w sobie siłę, ale jak wielką? To jest takie frustrujące, kiedy wreszcie jest dobrze, a zmiany nadchodzą.
OdpowiedzUsuńJedno się układa, drugie rozsypuje... Może te zmiany to zmiany na lepsze, stabilizacja?
UsuńNie można mieć wszystkiego. Może i tak - przekonasz się o tym. Oby tak było.
UsuńNie chcę się nad tym teraz zastanawiać. Zobaczymy, z czasem.
UsuńCzęsto śnią mi się tory, pociągi .. eh.
OdpowiedzUsuńżycie bywa czasem dziwne, zaskakuje nas, pozytywnie ale i negatywnie niestety. ludzie odchodzą, zmieniają się, ranią nas - to przykre. ale nie wolno się poddawać i zaszywać w kącie.
Staram się. To już coś, prawda?
UsuńPewnie! Chwali się.
UsuńMoże to będą zmiany na lepsze..
UsuńTego życzę, w ogóle żebyś była tak "obrzydliwie" szczęśliwa jaka ja :*
UsuńAle wiesz, ja chyba tak nie lubię. To głupie, wiem.
UsuńŻycie od wyjazdu do wyjazdu?
OdpowiedzUsuńNie. Chociaż to byłaby miła odmiana..
UsuńNie wiem czy wierzyć w magię snów. Myślę, że nie wszystkich. Z przymrużeniem oka.
UsuńJa myślę, że każdy ma w sobie jakieś ziarno prawdy. Ale na sennikowe znaczenie patrzę z dystansem.
UsuńDworce, odjazdy i przyjazdy. Wiedzę, że wiele się zmienia i choć nie chcesz mówić o zamkniętych rozdziałach to podziwam odwagę do spakowania tych kilku kartonów.
OdpowiedzUsuńDworce. Chyba dobrze raz na jakiś czas tam wrócić, prawda?
Życie za każde "do widzenia" wynagradza nas kolejnym "dzień dobry".
OdpowiedzUsuńCzasem tylko chciałoby się zamiast "do widzenia" i "dzień dobry" nie musieć mówić nic.
Usuńrok temu byłam niejako skazana na dworce. raz na 2 tygodnie byłam tym tłumem na peronie... byłam tam. czułam się jednością tych zmian, odjazdów, tęsknoty, powitań, krzykiem, łzami... po roku wiem, że nie byłam jeszcze gotowa na takie doświadczenie. któregoś razu stałam na peronie i po prostu nie wsiadłam w swój pociąg, zwróciłam bilet w kasie, wróciłam do domu. byłam wtedy zbyt niedojrzała. zmiany mnie przerastały. teraz zaczynam powoli dojrzewać. właściwie stoję przed drzwiami ku dorosłości. tej oficjalnej - przed pracą, studiami. i czuję, że za to kilka miesięcy będę gotowa na dworce, będę gotowa na podróże. chcę stworzyć swój własny świat, chcę wykreować mój własny kąt. i wiem, że będę wtedy na to gotowa.
OdpowiedzUsuńPrzekonasz się o tym za jakiś czas. Ja jestem zdania, że ta "dojrzałość" to jedno, a związki z bliskimi, których co jakiś czas zostawiasz za sobą to drugie.
UsuńPrzeprowadzka to dobry moment na zaczynanie czegoś nowego.
OdpowiedzUsuńMi nigdy nie śnił się pociąg, dworzec czy coś podobnego.
Tak, zdecydowanie. Tylko nie zawsze chciałoby się zmieniać wszystko.
UsuńMnie do tej pory chyba też nie, bynajmniej nie pamiętam niczego takiego.