15 września 2012

Na do widzenia...?

Śniła mi się podróż. Długa i spokojna, jak większość tych, które odbyłam w ostatnim czasie. Śnił mi się pociąg i trasa, której choć nie jestem pewna, mam wrażenie, że znam ją, widziałam więcej niż jeden raz na żywo. Śniła mi się cisza. Jej ufne oczy wpatrzone we mnie, pełne chęci rozmowy, której nie zaczęła, a ja nie ośmieliłam się zapytać. Opuszkami palców dotknęła mojej dłoni na znak zbliżającej się stacji końcowej, bezgłośnie dając mi znak, że czas wstać, zaraz wysiadamy. Szła za mną, krok w krok, trzymając mnie za rękę. Zupełnie tak, jakby chciała, by poprowadzić ją przez życie. Dworzec, na którym wysiadłyśmy był pusty, poza nami dwoma i mężczyzną powoli zbliżającym się w naszą stronę nie było nikogo. Pustka. Jej dłoń mocniej ścisnęła moją, a z ust wydobyły się pierwsze i jedyne słowa: Nie chcę, żebyś wyjeżdżała. Zostań tu ze mną. Zamknęłam ją w żelaznym uścisku mówiąc, że wszystko będzie dobrze. Poczułam jej łzy na ramieniu. Rozleciałam się na kawałki, patrząc na jej smutną twarz. A mimo to wsiadłam do kolejnego pociągu, zostawiając ją za sobą. Obudziłam się w momencie, kiedy ruszył, a ona rozmyła się i zniknęła w powietrzu, jakby była jedynie wytworem mojej wyobraźni.
Wiesz, na co śni się dworzec? To symbol odmiany, kiedy go widzisz. Wyjazdu, kiedy na nim jesteś. Zawodu miłosnego, jeśli czekasz na pociąg, który nie nadjeżdża. Sama w sobie podróż to znak zmieniającej się przyjaźni. A ja nie chcę już nic zmieniać, ani nie chcę się zawodzić. Coś mi się układa. Ktoś zniknął, i pojawił się ktoś inny. Ale jej nie chcę nikim zastępować, bo nie mam na to siły i wierzyć w tę więź przestałam. A na nim nie chcę się zawodzić, bo dziś pierwszy raz od dawna mam wrażenie, że jest dobrze. Coś się zmieniło, z tym nie mogę się nie zgodzić. Zaledwie tydzień temu spakowałam pół swojego życia w kilka kartonów i wyniosłam je, podpisane, do samochodu stojącego pod domem. Nie lubię mówić o zamkniętych rozdziałach, do tej pory tego nigdy nie robiłam. Ale jak inaczej miałabym to nazwać? Coś się zmieniło. Rozpakowałam dzisiaj kilka tych pudełek. Postawiłam kilka rzeczy na całkiem nowym miejscu. A kilka schowałam, wszystkie te wiążące mnie z ludźmi, których już nie ma w moim życiu. Nawet przywieszkę z łańcuszka odpięłam, bo to prezent od Czekoladowego. Teraz już tylko na wyjazd pozostaje czekać...

120 komentarzy :

  1. Podróż ma swoje alegoryczne znaczenie. Dla każdego z nas może być inne... I często zamykamy pewien rozdział w życiu, żeby zacząć inny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli o sny chodzi, w ogóle staram się je interpretować po swojemu, zazwyczaj trafiam. Zarówno jeśli chodzi o mnie samą, jak i znajomych, którzy coś mi opowiadają. Tutaj skupiłam się raczej na dosłowności. I przerażające jest to, że właściwie wszystko mi pasuje, albo ma dużą szansę się wydarzyć.
      Zgadzam się, każdy koniec jest początkiem. Ale ja nie lubię tego "zamykania rozdziałów", staram się nie dzielić życia w ten sposób. Chociaż może to dobry moment, żeby zacząć coś nowego..?

      Usuń
  2. Mi się zawsze śniły pociągi jak zaczynałam nowy etap w moim życiu. A dokładnie to stałam na dworcu, patrzyłam na odjeżdżające pociągi i nie wiedziałam do którego mam wsiąść :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy to znaczy, ze bałaś się tego "nowego początku"?

      Usuń
    2. Tak bo nie wiedziałam co będzie. Nie znałam nikogo a mój wybór był przypadkiem.

      Usuń
    3. Wybrałam tak liceum. To jedna z najlepszych decyzji w moim życiu.

      Usuń
  3. Przeprowadzka do miasta studenckiego? :>
    Też nie lubię zmian, chyba nikt ich nie lubi. Trzeba zostawić coś za sobą, czasem kogoś...zmienić niektóre przyzwyczajenia, zmienić siebie. To trudne i smutne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie do końca. Powiedzmy, że... przestałam pomieszkiwać gdzie indziej, po prostu. ;)
      Ja lubię, czasami, kiedy sama podejmuję decyzję. Niestety nie każda zależy tylko ode mnie.

      Usuń
    2. Rozumiem :)
      No właśnie, jeśli sami decydujemy się na zmianę, to okej, gorzej, gdy ktoś lub coś nas do tego zmusza.

      Usuń
    3. Serio? To podziwiam, bo ja bym nie zrozumiała ;D.
      Czasem trzeba się dostosować, wieczna walka nie ma sensu.

      Usuń
    4. Mieszkasz teraz po prostu gdzie indziej, a nie dopytuję się, bo chyba nie chcesz za bardzo tego tłumaczyć, prawda? :)
      Nie walczę, tylko boję się.

      Usuń
    5. Mieszkam teraz po prostu w jednym miejscu, nie w dwóch jak dotychczas :)
      Czego konkretnie?

      Usuń
    6. O, a jak się mieszkało w dwóch jednocześnie? Męczyło Cię to, czy lubiłaś tak? :>
      Że sobie nie poradzę z moim życiem po tych zmianach.

      Usuń
    7. Miało to swoje plusy i minusy, jak wszystko. :)
      Idealnie radzisz sobie z takim, jakim jest teraz?

      Usuń
    8. Nigdy nie jest idealnie :) Ale radzę sobie na tyle, na ile mogę, bo wiem na czym stoję. Niedługo zostanę rzucona na bardzo głęboko wodę i wtedy może się okazać, że nie potrafię sobie poradzić.

      Usuń
    9. Nie nastawiaj się negatywnie. Pozytywne myślenie to już połowa sukcesu.

      Usuń
  4. Zmiany mogą być dobre. Trzeba wierzyć, że będą dobre.
    Hmm... a jaki podtekst mógł mieć mój motorzysta i wąż? xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiedziałabym Ci, ale zaglądają tu osoby niepełnoletnie xd

      Usuń
    2. To akurat sama wywnioskowałam, myślałam, że moje to jednak coś głębszego xD

      Usuń
    3. Ale wiesz, to dużo. Bo właściwie sny są odzwierciedleniem naszych lęków i pragnień. Jakby bliżej się temu przyjrzeć, motocyklista to Twoja potrzeba bliskości, wąż to strach przed jej utratą. Nie mam racji?

      Usuń
    4. Cholerny psycholog ;D Masz rację. A co do lęków i pragnień - to samo napisałam G-Menowi w naszej ostatniej rozmowie. Tylko sen tyczył się jego a nie węży. Coś w tym musi być.

      Usuń
    5. No widzisz. Ludzki umysł jest skomplikowany, ale nie na tyle, żeby absolutnie nie dało się go zrozumieć. ;)

      Usuń
    6. Jeśli się potrafi to całkiem łatwo go rozszyfrować.

      Usuń
    7. Czasem mam wrażenie, że ze swoim własnym jest najtrudniej..

      Usuń
    8. Oj do tego to jeszcze nie doszłam nawet.

      Usuń
    9. Do próby jego zrozumienia, czy do czego?

      Usuń
    10. Do zrozumienia. Próby powoli zaniechuje.

      Usuń
    11. Myślisz, że poddanie się to dobre wyjście?

      Usuń
    12. To też jakieś wyjście.

      Usuń
    13. Nie wiem czy dobre, ale zawsze wyjście.

      Usuń
    14. Może, chociaż dla mnie na krótko.

      Usuń
  5. Ten sen pasuje i do mojego życia. Z tym, że wyprowadzkę planuję gdzieś 25-go.
    I też muszę zostawić gdzieś daleko za mną osobę, która jest dla mnie bardzo ważna.
    Ale taka kolej rzeczy. Ludzie będą przewijać się przez całe nasze życie, niektórzy zostaną mimo dzielącej nas odległości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pod warunkiem, że to fizyczna odległość. Bo kiedy serca się od siebie oddalają - już nic się z tym nie zrobi...

      Usuń
    2. A jak jest w Twoim przypadku? Chodzi o serce?

      Usuń
    3. O jedno i drugie. Z fizycznością dało radę, z sercem nie daje.

      Usuń
    4. (Eks?)Przyjaciółka. Od facetów się odcięłam, przestałam zwracać uwagę na tych interesujących, ale będących poza zasięgiem. W związku z czym znajomości znacznie się wykruszyły.

      Usuń
    5. Wiesz... skoro Eks, to znaczy, że tak naprawdę nigdy nie była Twoją przyjaciółką, skoro prawdziwa przyjaźń trwa wiecznie, to wszystko mówi za siebie.

      Usuń
    6. Nie wierzę w "wiecznie".

      Usuń
    7. A w przyjaźń wierzysz?

      Usuń
    8. Wierzę. Ale poza tym wierzę też w to, że ludzie się zmieniają. A kiedy zmieniają się ludzie, zmieniają się też więzi. Utrzymanie przyjaźni jest trudne, kiedy żyje się w dwóch zupełnie różnych środowiskach. Kiedy ludzie "dorastają" nagle okazuje się, że to co kiedyś dało się przeskoczyć, dzisiaj najbardziej dzieli.

      Usuń
    9. Nie zawsze tak jest. Ja jestem silnie związana z osobami, z którymi dzieli mnie naprawdę wiele: status społeczny, zainteresowania, wygląd. A jednak znaczymy dla siebie wiele, choć ja tego przyjaźnią nie nazywam, bo w nią nie wierzę.

      Usuń
    10. Z nami może byłoby inaczej, gdyby nie trzysta sześćdziesiąt kilometrów, które nas dzielą. I jej uparte stwierdzenia, że nigdy mnie nie odwiedzi, bo nie znosi tego miasta.

      Usuń
  6. Zmiany, zmiany... Chyba potrzebuję już stałości. A Ty?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już chyba sama nie wiem, czego potrzebuję. Albo inaczej. Potrzebuję czegoś, w co będę mogła uwierzyć, bez lęku przed tym, że za chwilę zniknie. A z drugiej strony - chyba się boję, przywiązania, z którym wiąże się ta potrzeba bliskości. To nie ten moment. Pewnie będę to powtarzać do usranej śmierci, za przeproszeniem.

      Usuń
    2. Miałam tę obawę, ale ją zagłuszyłam w sobie i BYŁO WARTO. Alien, nie bój się.. Nie wszyscy chcą Cię zranić. Wielu chce Cię kochać :)

      Usuń
    3. Napiszę sobie to na lustrze, ok?

      Usuń
    4. Rozważę. Na razie brakuje mi miejsca.

      Usuń
  7. To ciekawe z tymi pociągami i snami. Wierzyć w to, czy lepiej nie... ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W symbolikę? Ja wierzę, ale niekoniecznie w tę sennikową. Ludzie powinni swoje sny interpretować zgodnie z tym, co dzieje się w ich życiu. I ja przeważnie tak robię, choć senniki sprawdzam, niektóre hasła (te często się powtarzające) znam już na pamięć. Tutaj przeżyłam szok, bo poza tym zawodem miłosnym (bynajmniej na razie) wszystko się zgadza. Nawet ten wyjazd, wisi w powietrzu, choć oficjalnie nic jeszcze nie postanowiłam.

      Usuń
    2. Na pewno coś w tym jest, co mówisz. Interpretacja na podstawie własnego życia na pewno jest bardziej logiczna niż na podstawie schemtycznych senników.

      Usuń
    3. Tyle, że w sennikach chodzi raczej o to, co się wydarzy, a te własne interpretacje przedstawiają wewnętrzne pragnienia i lęki. Ale, to też często ma mniejszy lub większy wpływ na przyszłość.

      Usuń
    4. Czyli jest w tym trochę przypadku?

      Usuń
    5. W tym czy sen sie "sprawdzi" czy też nie :)

      Usuń
    6. Z sennikami jest trochę jak z horoskopami. Jeśli naprawdę uwierzysz w to, że będziesz miała problem, sama go sobie stworzysz ;)

      Usuń
    7. Haha, oo i to jest najprawdziwsza teoria! :D

      Usuń
    8. A dziękuję ;D. Ale wiesz, co jest zabawne? Mimo wszystko nie znam osoby, która nie czyta horoskopów. ;D

      Usuń
    9. Haha, bo wszyscy czytamy. Śmiejemy się, ale przez krótką chwilę zastanawiamy się ile w tym jest prawdy, przekładamy krótką notatkę z gazety do swojego życia :)

      Usuń
    10. Przestałam całkowicie wierzyć w horoskopy kiedy sama zaczęłam je pisać ;D

      Usuń
    11. Wiesz, w gazetach na ogół nie pracują wróżki, horoskopy pisze ktoś z działu kultury. Przez pewien czas pisałam je ja, z braku laku odbierałam połowę roboty koleżance. ;)

      Usuń
  8. a ja nie lubię pociągów. nie lubię dworców i nie lubię odjazdów. a najbardziej nie lubię pożegnań, chociaż już jestem do nich tak przyzwyczajona ... kiedyś się nad tym zastanawiałam; czy do rozstań można się przyzwyczaić? czy one mogą nam spowszednieć?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że kiedy rozstajesz się z człowiekiem, na którym naprawdę Ci zależy - zawsze boli tak samo. I to jest na swój sposób piękne.

      Usuń
    2. nie widzę piękna w bólu... to zawsze nas zmienia, zawsze narusza jakieś takie struny, które są strasznie delikatne... nie, nie wierzę w takie uszlachetnienie.

      Usuń
    3. Miałam tu bardziej na myśli te rozstania.. chwilowe, skoro o pożegnaniach na dworcu mowa.
      Chociaż z drugiej strony - w uszlachetnienie też wierzę. Każdy ból czegoś nas uczy.

      Usuń
    4. gorzej, jeśli są powtarzalne. jeśli ta osoba wraca na chwilę, ale już wiesz, że nigdy nie wróci na zawsze ... a odległość staje się przekleństwem.

      Usuń
    5. Wtedy powinno się mieć siłę zerwać tę toksyczną znajomość... W praktyce niestety to nie jest takie proste.

      Usuń
    6. znajomość pewnie tak. ale nie wszystko da się zerwać :)

      bo mówimy o pożegnaniach ogólnie; nie tylko przyjaźń, miłość, koleżeństwo.

      Usuń
    7. Teoretycznie, być może nie.

      Usuń
    8. praktycznie :) wiem, co mówię. od ponad pięciu lat przeżywam takie pożegnania co kilka miesięcy.

      Usuń
    9. I nie zwariowałaś do tej pory?! Jakim cudem?

      Usuń
    10. może powinnam na samym początku napisać, że chodzi o rodzica...

      ale o absolutnie nie umniejsza sprawy, bo wyjeżdża ktoś, kogo darzymy miłością, zaufaniem, ponadto ktoś, kto tutaj, na miejscu dawał nam poczucie bezpieczeństwa i miłość własnie.

      sama nie wiem, kiedy ten czas minął, wiem natomiast, że każde kolejne pożegnanie jest tak samo bolesne i tak samo cieżkie, mimo, że było ich już całe mnóstwo a ja jestem dorosła.

      Usuń
    11. Wiek ani częstotliwość mówienia "do zobaczenia" nie ma tutaj chyba nic do rzeczy. Jak już wspomniałam - nie da się do tego przyzwyczaić. Przyjaciele, rodzice, chłopak... to jest nieważne. Każda z tych więzi opiera się na swego rodzaju miłości, każda jest na swój sposób strasznie silna. I każda z tych osób, jeśli jesteśmy z nią dostatecznie związani, daje nam poczucie bezpieczeństwa. A nikt nie powinien go zyskiwać i tracić na zmianę. Dziecko tym bardziej...

      Usuń
    12. kiedy pierwszy raz się 'żegnaliśmy' to byłam jeszcze dzieckiem. i masz rację, do tego nie można się przyzwyczaić. dlatego właśnie nienawidzę pożegnań. i sama widzisz, że tutaj one są już nieodłącznym elementem naszego życia. bo o ile z chłopakiem, z koleżanką, z przyjaciólką, można zrezgnować z takiej relacji i z nowych warunków o tyle z rodzicem - to jest niemożliwe. więc serce przy każdym 'do zobaczenia' będzie pękało od nowa..

      Usuń
    13. Chyba nie potrafię do końca się w to wczuć... Nie jestem na tyle rodzinna, żeby pożegnania z rodzicami tak bardzo mnie bolały...

      Usuń
    14. wiesz, ja jestem zdania, że nie zrozumie tego nikt, kto tego nie przeżył, kto tego nie przeżywa. :)

      ja nigdy nie byłam córeczką tatusia, nigdy też bym nie pomyślała, że jego wyjazd może mieć duży wpływ na moje życie. a jednak; życie czasem zaskakuje :)

      Usuń
    15. Mnie się kiedyś wydawało, że gdyby mój ojciec przestał być częścią mojej codzienności - mój świat mógłby wyglądać inaczej, lepiej. A kiedy to się stało, jakaś część mnie zaczęła tęsknić nawet za awanturami. I tu potwierdzam: życie czasem zaskakuje.
      Ale to było dawno temu. Dzisiaj naprawdę czuję się lżej, kiedy wracając do domu mam ciszę i spokój.

      Usuń
    16. inna sprawa, kiedy w domu występowały właśnie jakieś awantury czy coś ... u mnie było najnormalniej na świecie, nawet bym powiedziała, że nudno. a potem naglę zaczęło mi brakować głupich kłótni o pilot do telewizora, troski o późne wracanie do domu (chociaż przecież chciałam mieć więcej luzu!). nie doceniamy, dopóki życie właśnie nie pokaże nam co mieliśmy, zabierając to.

      jedno wiem na pewno, na podstawie tego doświadczenia - nigdy nie zgodzę się na związek na odległość. nigdy :)

      Usuń
    17. Związek na odległość to faktycznie ciężki kawałek chleba. Wymaga dużo cierpliwości, miłości i zaufania, przede wszystkim. A tęsknota czasem faktycznie potrafi zabijać... Więzi również.

      Usuń
    18. w ogóle ja nie zgadzam sie ze stwierdzeniem, że podobno odległość ma paradoksalnie zbliżać do siebie ludzi.

      podziwiam moją mamę, chociaż widzę ile ją to wszystko kosztuje.

      Usuń
    19. A ja się zgadzam, czasem umacnia związki. Ale to zależy od związków, od ludzi, od sytuacji...

      Usuń
    20. ile ludzi tyle opinii i poglądów :)

      Usuń
    21. Ile związków tyle przypadków, to wszystko "zależy". ;)

      Usuń
  9. Wolę podróżować autobusami. 45 minut codziennie w jedną stronę przed pięć dni w tygodniu zrobiło swoje.
    Przeprowadziłaś się?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Swoją drogą nie lubię snów. Żadnych. Moje są po prostu okropne. Sprawiają, że albo budzę się z płaczem albo ze strachem w oczach.

      Usuń
    2. Pamiętam jeden swój, kiedy obudziłam się zalana łzami i przez dobre pół godziny nie mogłam się uspokoić. I obawiam się, że nigdy go nie zapomnę, choćbym naprawdę się starała. A ogólnie moje sny mają to do siebie, że w większości się sprawdzają.

      Co do autobusów - ja ich za to nie znoszę. Wolę pociągi, naprawdę je lubię. Tam jest tak jakoś... spokojniej, mimo wszystko.
      Ustabilizowałam, to lepsze słowo niż przeprowadziłam.

      Usuń
    3. Ja pamiętam dwa sny. Po jednym płakałam, nawet nie wiem jak długo. A po drugim obudziłam się z krzykiem.
      Ja jakoś zawsze bałam się jeździć pociągami.

      Usuń
    4. Ja do pewnego momentu też. Pamiętam jeszcze, jak pierwszą swoją samotną, długą podróż odbyłam rozklekotanym autobusem. Dzisiaj się zastanawiam, czym ja się martwiłam w związku z tym pociągiem...

      Usuń
    5. Ja sama nie wiem czego się boję, ale jeśli mogę to jadę autobusem.

      Usuń
    6. Ja już dzisiaj jeśli mogę, to wybieram pociąg. Ale nie wszędzie da się nim dostać.

      Usuń
    7. Tak samo jak i autobusem.

      Usuń
    8. Jeszcze nie trafiłam tak, żebym od siebie nie mogła się gdzieś dostać autobusem. Mam dobre połączenia do każdego miejsca w Polsce, które chciałabym odwiedzić. Tyle, że pociągiem mi wygodniej, przyjemniej i taniej, w większości ;)

      Usuń
    9. Ja to w sumie nawet nie wiem. Praktycznie tylko do szkoły jeżdżę.

      Usuń
  10. Sny mają w sobie siłę, ale jak wielką? To jest takie frustrujące, kiedy wreszcie jest dobrze, a zmiany nadchodzą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedno się układa, drugie rozsypuje... Może te zmiany to zmiany na lepsze, stabilizacja?

      Usuń
    2. Nie można mieć wszystkiego. Może i tak - przekonasz się o tym. Oby tak było.

      Usuń
    3. Nie chcę się nad tym teraz zastanawiać. Zobaczymy, z czasem.

      Usuń
  11. Często śnią mi się tory, pociągi .. eh.

    życie bywa czasem dziwne, zaskakuje nas, pozytywnie ale i negatywnie niestety. ludzie odchodzą, zmieniają się, ranią nas - to przykre. ale nie wolno się poddawać i zaszywać w kącie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się. To już coś, prawda?

      Usuń
    2. Może to będą zmiany na lepsze..

      Usuń
    3. Tego życzę, w ogóle żebyś była tak "obrzydliwie" szczęśliwa jaka ja :*

      Usuń
    4. Ale wiesz, ja chyba tak nie lubię. To głupie, wiem.

      Usuń
  12. Życie od wyjazdu do wyjazdu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie. Chociaż to byłaby miła odmiana..

      Usuń
    2. Nie wiem czy wierzyć w magię snów. Myślę, że nie wszystkich. Z przymrużeniem oka.

      Usuń
    3. Ja myślę, że każdy ma w sobie jakieś ziarno prawdy. Ale na sennikowe znaczenie patrzę z dystansem.

      Usuń
  13. Dworce, odjazdy i przyjazdy. Wiedzę, że wiele się zmienia i choć nie chcesz mówić o zamkniętych rozdziałach to podziwam odwagę do spakowania tych kilku kartonów.
    Dworce. Chyba dobrze raz na jakiś czas tam wrócić, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  14. Życie za każde "do widzenia" wynagradza nas kolejnym "dzień dobry".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem tylko chciałoby się zamiast "do widzenia" i "dzień dobry" nie musieć mówić nic.

      Usuń
  15. rok temu byłam niejako skazana na dworce. raz na 2 tygodnie byłam tym tłumem na peronie... byłam tam. czułam się jednością tych zmian, odjazdów, tęsknoty, powitań, krzykiem, łzami... po roku wiem, że nie byłam jeszcze gotowa na takie doświadczenie. któregoś razu stałam na peronie i po prostu nie wsiadłam w swój pociąg, zwróciłam bilet w kasie, wróciłam do domu. byłam wtedy zbyt niedojrzała. zmiany mnie przerastały. teraz zaczynam powoli dojrzewać. właściwie stoję przed drzwiami ku dorosłości. tej oficjalnej - przed pracą, studiami. i czuję, że za to kilka miesięcy będę gotowa na dworce, będę gotowa na podróże. chcę stworzyć swój własny świat, chcę wykreować mój własny kąt. i wiem, że będę wtedy na to gotowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przekonasz się o tym za jakiś czas. Ja jestem zdania, że ta "dojrzałość" to jedno, a związki z bliskimi, których co jakiś czas zostawiasz za sobą to drugie.

      Usuń
  16. Przeprowadzka to dobry moment na zaczynanie czegoś nowego.
    Mi nigdy nie śnił się pociąg, dworzec czy coś podobnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zdecydowanie. Tylko nie zawsze chciałoby się zmieniać wszystko.
      Mnie do tej pory chyba też nie, bynajmniej nie pamiętam niczego takiego.

      Usuń