24 lutego 2013

Budzisz mnie pocałunkiem...

Rozstroiłeś mnie psychicznie. Błądzę gdzieś wąskimi uliczkami, potykam się o tysiące wspomnień związanych z Tobą. Tych przyjemnych. Tych, za które tak długo Cię nienawidziłam. Nie chciałam przyjąć tego, co mi dawałeś, bo wydawało mi się, że... nie mogę. Że nie zasługuję, nie powinnam, że to nie w porządku... Błądzę i potykam się, upadam co kilka kroków. Ląduję twarzą tuż przy ziemi. Krwawią mi dłonie, pokaleczone od kolców, którymi poryte są te ścieżki. Zgubiłam się, wiesz? Czuję się tak, jak tej nocy, kiedy staliśmy sami, we dwójkę, na tym pustkowiu. Jak wtedy, kiedy obejmowałeś mnie tak, jakbym miała za chwilę rozpaść się na drobne kawałeczki. Tysiąckroć szeptałeś do ucha słowa, w które wtedy, przy Tobie, naprawdę wierzyłam. Będzie dobrze. Było. Wtedy naprawdę było... Pierwszy raz i ostatni. Nigdy później nie zaznałam tego ciepła. Nigdy wcześniej i nigdy później nie czułam się tak bezpieczna. Tak bezbronna. Oddałam Ci siebie wtedy wierząc, że trzymając w dłoniach miliony kawałów nie zgubisz żadnego i nie roztrzaskasz ich z hukiem, choć to ich upadków byłam już przyzwyczajona. Ale Ty nie tylko ich nie pogubiłeś, nie tylko nie pokruszyłeś na drobniejsze części. Ty je poskładałeś. I oddałeś mi je w stanie, o jakim już wtedy zapomniałam. Teraz znów, pierwszy raz od dawna, jestem rozbita. Wśród cierni tego labiryntu zgubiłam gdzieś swój spokój. Nie wiem, dokąd idę. Nie wiem, czego oczekuję. Nic nie wiem. I chciałabym teraz usiąść naprzeciwko Ciebie i nic nie mówiąc po prostu patrzeć Ci w oczy. Czuć Twój spokojny, miarowy oddech na spierzchniętych wargach. Wchłaniać Twój zapach całą sobą. I pozwolić Ci czytać ze mnie jak z otwartej księgi. Zupełnie tak, jak robiłeś to dziś w nocy. Zupełnie tak, jak wtedy, gdy Twoje roziskrzone tęczówki wpatrywały się w moje, te wystraszone, a usta niebezpiecznie zbliżały się ku sobie. Obudziłeś mnie pocałunkiem. Pocałunkiem, do którego nawet nie doszło. Pocałunkiem, którego się bałam, zachłannie łaknąć go jednocześnie. Pocałunkiem, który jedynie mi się przyśnił. I rozstroiłeś mnie na cały dzień. Otworzyłeś oczy na rzeczy, których nie dostrzegałam. I po prostu mnie rozbiłeś.

/ jutro mi przejdzie.
ale dzisiaj musiałam to z siebie wyrzucić...

36 komentarzy :

  1. Wyrzucaj, nie trzymaj takich emocji w sobie. Są piękne.
    Wierzę, że jesteś na tyle silna, by odzyskać spokój i się odnaleźć w labiryncie życia. A może swojej duszy?
    Czy to czasem nie tęsknota za nim?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odnoszę takie dziwne wrażenie, że człowiek musi od czasu do czasu... po prostu się zgubić. Podupaść, żeby wstać silniejszym.
      Myślę, że to tęsknota za poczuciem bezpieczeństwa, za bliskością...

      Usuń
    2. Prawda, musi. Ale tylko po to, by właśnie podnieść się silniejszym :)
      Poczucie bezpieczeństwa jest bardzo ważne. Nasze lęki musi ktoś objąć.
      Spokojnej nocy :*

      Usuń
    3. "Nieważne, ile razy upadasz. Liczy się to, ile razy się podnosisz" :)
      Tak, czasem też mi się tak wydaje...

      Usuń
    4. Piękne słowa :)
      I jak, emocje troszkę opadły?

      Usuń
    5. Tak. Sen zdecydowanie pomógł...

      Usuń
  2. Był taki czas jesienią, kiedy na blogach aż tętniło szczęściem, a dziś coraz częściej czytam smutne notki. Co z tą zimą?
    Wiosno, wracaj w takim razie: zarówno jeśli o aurę chodzi jak i o serca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli o mnie chodzi, to wydaje mi się, że do mnie wiosna już przyszła. Tylko wczoraj był taki mroźny dzień...

      Usuń
  3. sny potrafią bardzo namieszać, ożywić stare wspomnienia, rozdrapać rany...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocham je za to i czasem nienawidzę jednocześnie...

      Usuń
  4. sorry, ale napisałałm z błędem :/

    Jak jedna osoba może na nas działać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak jeden sen może na nas działać...

      Nic się nie stało. ;)

      Usuń
  5. Przytrzymaj się chociaż tej wiary, że to co złe się skończy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że się kończy. Chyba nigdy w to nie wątpię. ;)

      Usuń
  6. Upadki chyba są wpisane w każdy życiorys, więc chyba są nieuniknione. Wydaje mi się, że troszkę potrzebne, czegoś uczą, coś pokazują. Upadłaś, ale wstaniesz i będzie lepiej. Dobrze, że to z siebie wyrzuciłaś, bo trzymanie wszystkiego w sobie nie jest zdrowe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po dłuższym zastanowieniu swego czasu też doszłam do wniosku, że upadki są potrzebne. Chociaż nazwanie wczorajszego stanu "upadkiem" to była raczej mocna przesada. To po prostu... chwilowe rozbicie.
      Niemniej jednak musiałam to gdzieś z siebie wyrzucić.

      Usuń
    2. Bo często w danej chwili, w przypływie emocji - lubimy wyolbrzymiać. A blog to właśnie takie miejsce, gdzie anonimowo/prawie anonimowo, możesz napisać o wszystkim co Cię trapi, za pomocą słów wydusić z siebie to wszystko co w Tobie siedzi.

      Usuń
    3. No faktycznie, przyznaję.
      Czasem chyba warto. Chociaż nie lubię użalania się nad sobą... (dziwnie to pewnie brzmi akurat ode mnie)

      Usuń
    4. Odezwała się ta, co się najwięcej nad sobą użala ;o Nie przesadzaj kobieto! Każdy ma chwile słabości, jesteśmy tylko człowiekami ;D

      Usuń
  7. Od tego tu jestem, by Cię wysłuchać - zwłaszcza właśnie w takich chwilach. ;**
    /ściskam bardzo, bardzo mocno!/

    OdpowiedzUsuń
  8. Zwykle tak jest, że oddając komuś całą swoją bezbronność i ufność ta osoba może wykorzystać to na dwa sposoby - nawet nieumyślnie nas rozbić albo naprawić nasze życie i wywołać ogromne szczęście. Nie potrzeba wiele.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie potrzeba. Dlatego ludzie boją się bliższych znajomości...

      Usuń
  9. Ciężko jest się znaleźć. Ciężko, gdy szuka się tych oczu, tych pustkowi, tych poskładanych słów i chwil. Nie wiem jak sobie z tym radzić.

    To było wyjątkowo czyste biurko.^^ W przeciwieństwie do mojego.

    OdpowiedzUsuń
  10. A gdyby naprawdę doszło do tego pocałunku?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mogę sobie tego jednak nie wyobrażać...? ;)

      Usuń
  11. Jak dobrze być czasami zamkniętą na własność w czyiś ramionach... Tak dobrze...

    OdpowiedzUsuń
  12. Sny przekazują to, o czym tęsknimy, to, czego pragniemy... Tak dobrze przeżyć takie upojne chwile, pocałunki i szeptania do ucha. Czemu to by się nie mogło stać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, masz rację. Dlatego czasem tak bardzo rozstrajają. Powtarzam sobie tysiąckroć "nie chcę", a tu nagle we śnie tęsknię do bliskości...
      Z nim? Może dlatego, że nie mam z nim kontaktu, od bardzo dawna. Albo... jest tysiąc powodów.

      Usuń
  13. takie sny potrafią wyprowadzić z równowagi na o wiele za długo, niżby się chciało.

    OdpowiedzUsuń
  14. ja podejdę do tego z lekkim humorem ;) zazdroszczę snów, ileż bym dała by takie mieć! ;> no i tak mi się skojarzyło... wiem, że nic nie wiem. ;)


    facet to wtedy ma radochę ;>

    OdpowiedzUsuń
  15. nie lubię niektórych snów xD

    OdpowiedzUsuń
  16. eh rozczuliło mnie to. sny są po to, żeby realizować to co niemożliwe :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Właśnie za to nienawidzę moich snów, bo później jestem rozstrojona na jakiś czas.

    OdpowiedzUsuń