Lubię długą jazdę pociągami. Pisanie. Nie tylko esemesów. Bezwiedne wpatrywanie się w szybę, za którą wciąż zmieniają się obrazy, choć wydaje się, że wszystko jest takie samo.
Wydaje się, nie jest. Jedna stacja, druga... I tak mija pół Polski. Później chwila przerwy, kilkanaście minut na dworcu. Polubiłam go już. Może kiedyś będę przejeżdżać tamtędy udając się w zupełnie innym kierunku, ale i tak przypomnę sobie te wycieczki. I lubię tę stację ostateczną. Ten lekki tłum oczekujących nie tyle na pociąg, co na wysiadających z niego bliskich. Swój uśmiech na twarzy, kiedy widzę Ciebie, Twój, kiedy mnie dostrzegasz. Nauczyłam się, że jesteśmy daleko od siebie i wcale nie czuję się gorzej, kiedy wyjeżdżam, bo wiem, że mentalnie jesteśmy przy sobie. W tych całkiem Twoich trzydziestu trzech metrach, bo ja je poznałam, a Ty mnie nie odwiedzasz. Po niedzieli polubiłam już nawet seanse MasterChefa, choć wspomnienie tych przepiórek nadal sprawia, że jest mi niedobrze. Ale lubię mieć Cię blisko, nawet jeśli nic nie robimy. Lubię atmosferę, jaka tam panuje.
Z dala od domu wszystko jest łatwiejsze. Chociaż nie mówię, że tutaj jest mi źle, bo nie jest. Jest po prostu inaczej. Tam mam więcej spokoju. Emocjonalnego. Poza tym... w nas wpisane jest bycie osobno, ale od czasu do czasu lubię widzieć Twój uśmiech na twarzy. A teraz on z niej nie znika, nawet jeśli udajesz, że jesteś obrażona, albo naprawdę lekko się złościsz. Przez te Wasze dziesięć wspólnych miesięcy wyobrażałam sobie wszystko to, co o nim opowiadałaś. Możesz nazywać go dzieciakiem, pajacem, czy jak tam na niego mówisz, ale teraz jeszcze bardziej widzę, że jesteś z nim szczęśliwa. Jesteś przy nim inna. Naprawdę się z tego cieszę, bo na to zasługujesz. Chociaż jesteście zabawni, trochę dziecinni. Ale to jest piękne, na swój wyjątkowy sposób.
Z drugiej strony lubię też ten moment, kiedy wysiadam z pociągu na tym
swoim dworcu i zostaje mi już tylko dziesięć minut do momentu, kiedy przekroczę próg własnego mieszkania. Lubię swoje osiedle, lubię swoje cztery ściany. No i moje łóżko jest zdecydowanie wygodniejsze.
Nie do końca wiem, gdzie jest moje miejsce, ale...
powroty są miłe, kiedy ktoś Cię chce. Zarówno te do domu, jak i te do ludzi, których mimo braku pokrewieństwa nazywamy rodziną.
Coś w tym jest, że miejsca tworzą ludzie.
/ dzień dobry, wróciłam.
nie będę kłamać, trochę się stęskniłam :)
+ ask?
To prawda, że miejsca tworzą ludzie. Sama wielokrotnie się o tym przekonałam, bo Kraków bez tych ludzi, których poznałam byłby...zwykły? chyba to jest dobre określenie.
OdpowiedzUsuńBrakuje mi tego, o czym pisałaś. Ja mam Najważniejszą Kobietę w moim życiu zaledwie 28 minut autobusem, a nie widuję jej od dawna, bo...się boję odrzucenia. A kiedy przechodzę obok jej bloku i dostrzegam auto zaparkowane, jak zwykle nierówno, to mimowolnie się uśmiecham i czuję Jej obecność w sercu.
Też się stęskniłam :P
Ja myślę, że tamto miejsce dla mnie mimo wszystko i tak byłoby wyjątkowe, bo jest piękne, ale... gdyby nie ona, pewnie bym go nawet nie poznała.
UsuńJa do tej najważniejszej, tej z postu, mam 316 km. Drugą ważną mam trzy minuty spacerkiem od bloku i wiesz... im bliżej tym dalej, naprawdę.
(pozwól, że o Twojej Niej będę pisać u Ciebie, bo tam zaczęłam :)
Ja nigdy nie potrafiłam mieć dwóch ważnych kobiet. Zawsze była tylko jedna. Ona. No i mnóstwo przyjaciół - facetów. Uwielbiałam kręcić się wokół chłopaków, a dziewczyny spychałam na bok. Teraz trochę żałuję.
UsuńNa ogół ja też tak nie potrafię, ale dzisiaj to jest tak, że ta jedna, najważniejsza, jest bardzo daleko, a ta druga jest ogromną częścią mojego życia, bo znam ją od urodzenia. Tyle, że tylko jedną z nich nazywam przyjaciółką i tylko jednej mówię o tym, co się we mnie dzieje, co mnie naprawdę dotyka.
UsuńJa w pewnym momencie w ogóle zaczęłam spychać ludzi. Teraz też trochę żałuję... Ale już tego nie cofnę.
Dobrze, że już jesteś. :) Czytając tego posta, czułam się trochę, jakbym to ja wyjechała ze swojego ukochanego miasta. Mam podobnie, wiesz? Przejadę przez pół Polski na dół i tam jest mi tak dobrze, że mogłabym tam zostać i niczego by mi nie brakowało, ale wracając do domu... siedząc już w tym samochodzie albo pociągu, cieszę się, że zaraz będę w domu. W swoim mieście. I jak tu się zachować. :)
OdpowiedzUsuńA no właśnie. :) Mnie najlepiej byłoby mi chyba w momencie, gdyby mogła dzielić swoje życie między dwoma miejscami, bo w jednym nie osiągnęłabym tego pełnego zadowolenia. Chociaż... nigdy nie mów nigdy, czy coś ;)
UsuńSzkoda tylko, że podróżowanie czasem potrafi zająć tak wiele czasu :). Podróż z Poznania do Zakopanego siedem - osiem godzin. Masakra. Od czasu do czasu mogę sobie na to pozwolić, ale niestety, jedynie, jak w życiu jest spokojnie. :) Taki układ byłby idealny, marzenie! :)
UsuńNo ja jeżdżąc do Niej spędzam w pociągu prawie siedem godzin. Nie narzekam, lubię to. :)
UsuńJa też lubię. Zawsze udawało mi się poznać fajnych ludzi w czasie tych podróży. :)
UsuńFajnie! Ja trafiam na przystojnych facetów ;D
Usuńo, jacyś interesujący? :)
UsuńJeden wczoraj dosyć sympatyczny, ale żonaty. No w sumie czego ja się spodziewałam... ;D
UsuńNo nie, ostatnio poznałam paru fajnych facetów, ale też wszyscy żonaci, ja nie wiem, co się dzieje :D
UsuńZakochują się ludzie, nic na to nie poradzimy. ;D
UsuńGeneralnie zawsze byłam przeciwna obrączkom, ale wczoraj stwierdziłam, że swojemu facetowi też jednak każę ją nosić, żeby żadnej kobiety nie kusiło przypadkiem ;D
Lubię obrączki u facetów. A ostatnio widzę, że sporo ich nie nosi.
UsuńJa ich nigdy nie lubiłam, niezależni od płci. To taki znak przywiązania. Chociaż w pewnym momencie zaczęłam zwracać na nie uwagę, chyba o to chodzi...
UsuńNie jesteś za okazywaniem takim przywiązania?
UsuńDługo nie byłam. Może musiałam do tego dojrzeć...
UsuńMoże tak. Teraz wydaje się to jakieś ważniejsze?
UsuńTak. Chyba mam w sobie nieco więcej wiary w związki, chociaż nie mam pojęcia skąd to się wzięło. Ale... zakiełkowała we mnie wiara w małżeństwo, to ogromny przełom.
UsuńCieszę się. Dla mnie małżeństwo zawsze było ważne, rodzina jest dla mnie pierwszorzędną wartością. Ale na razie sama nie chcę być narzeczoną. Jednak ostatnio moja kuzynka się zaręczyła. Takie to piękne!
UsuńDla mnie jest ważna, ale rodzina to nie tylko więzy krwi, czy ludzie złączeni przysięgą. Przez większość życia brakowało mi wzorów do wiary w małżeństwo, dlatego trudno mi było ufać słowom.
UsuńNo to u mnie było odwrotnie. Wśród najbliższych ludzi mam szczęśliwe małżeństwa, ale jak tak na nich patrzę, to mam wrażenie, że ja takiego zbudować nie będę potrafiła.
UsuńDlaczego tak sądzisz?
UsuńSama nie wiem. Chyba się będę bała.
UsuńFajnie, że już jesteś, bo ja też się stęskniłam. ;)
OdpowiedzUsuńOd czasu do czasu chyba dobrze jest wyjechać i zobaczyć kogoś, kogo dawno nie widziałaś. Zobaczyć jak się uśmiecha i jak jest szczęśliwy. Żeby potem wrócić do domu i mieć ten uśmiech przed oczami. Zdecydowanie wolę swoje cztery ściany, ale tak jak napisałaś poza domem wszystko jest jakoś tak łatwiejsze - zgadzam się. ;)
Dziękuję, to miłe :)
UsuńDobrze, bardzo dobrze. Zwłaszcza, że naprawdę długo jej nie widziałam. Rok, z kalendarzem w ręku. Po tym spotkaniu wydaje mi się, że z biegiem czasu jesteśmy do siebie coraz bardziej podobne. Trochę to przerażające, bo wychodzi na to, że stanęłam w miejscu, no ale.. Miłe, z drugiej strony.
Właściwie to nie wiem dlaczego przerażające... Miłe, na pewno. ;))
UsuńBo po niej widzę, jak bardzo dojrzała. A ja się zatrzymałam. Niewiele się we mnie zmieniło. Nie mówię, że mi z tym źle. Ale to chyba czas, żeby zrobić jakiś krok naprzód, czy coś.
UsuńKoniecznie potrzebny Ci ten krok na przód?
UsuńW chwili obecnej chyba tak.
UsuńSkoro czujesz, że jest aż tak potrzebny to chyba trzeba go zrobić. ;)
UsuńTeż uwielbiam takie podróżowanie. :)
OdpowiedzUsuńNajlepszy czas na przemyślenia :)
UsuńDokładnie tak.
UsuńI jakoś myśli wtedy można spokojnie poukładać. :)
Otóż to. Przydaje się czasem :)
UsuńMi by się przydała teraz taka dłuższa podróż. ;)
UsuńZapraszam do siebie? :)
UsuńTak daleko mieszkasz? :)
UsuńŁódź. A Ty? :)
UsuńOd 5 lat Toruń. :)
UsuńByłam tam wczoraj, przez całe 15 minut ;D
UsuńPrzejazdem? A skąd? Bo docelowo to za pewne Łódź? :)
UsuńZ Mazur. Zawsze przesiadam się w Toruniu. Jadąc w obie strony :)
UsuńCzęsto jeździsz na Mazury?
UsuńW tym roku byłam pierwszy raz, ale staram się tak co kilka miesięcy :)
UsuńMasz tam jakieś swoje ulubione miejsce?
UsuńOstródę. Uwielbiam to miasto.
UsuńJesteś fanką Mazur? :)
Byłam dwa razy w życiu na Mazurach. Ale mam słabość do tego miejsca. ;)
UsuńJa pierwszy raz byłam dawno, dawno temu. Pod koniec 2011 roku zaczęłam jeździć częściej. Stosunkowo niedawno, ale miałam już czas na to, żeby się w nich zakochać :)
UsuńMasz tam Kogoś znajomego? :)
UsuńPrzyjaciółkę :)
UsuńBlogową? ;>
UsuńTak to się zaczęło :)
UsuńTakie przyjaciółki są najlepsze. :)
UsuńNie wiem, czy najlepsze. Ona jest najlepsza :)
UsuńNajlepsze - bo znają nas od środka! :)
UsuńPociąg? O zgrozo.
OdpowiedzUsuńJa je tam lubię ;)
UsuńMi się źle kojarzą ;D
UsuńMnie wręcz przeciwnie ;D
UsuńTo pozazdrościć ;D
UsuńCicho, nie zapeszajmy! Planuję jeszcze co najmniej dwa długie wyjazd w tym roku, więc lepiej uważać z wychwalaniem PKP. ;D
UsuńTeż lubię jazdę pociągiem, pod warunkiem, że nie ma tłoku. ;) Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. :D
OdpowiedzUsuńU mnie wczoraj był tłok. Milion fanów SOAD jechało na koncert, własnych myśli w pewnych momentach nie słyszałam. No ale... ;)
UsuńPoniekąd się zgadzam ;D
Do Gdyni też ciężko wrócić bez tłoku, zwłaszcza w wakacje. ;) Ostatnio miałam istne przeboje z PKP i odechciało mi się podróży na jakiś czas.
UsuńJa też tylko poniekąd. Uwielbiam wyjeżdżać.
Oj tak, nie dziwię się nawet. :)
UsuńJa miałam wczoraj. W przedziale było średnio czterdzieści osób. Mało, że się darli, pili, palili to jeszcze słuchali metalu. I tak przez 1,5 godziny. Ale po 5 poprzednich już mi się nawet przesiadać nie chciało.
Ja też :)
Łojoj, to musiało być... Ja miałam na myśli przeprawę z "miłymi" paniami pracującymi na dworcu. Koszmar jakiś. Weź tu człowieku spróbuj się czegoś dowiedzieć...
UsuńAle jak wracam i widzę już znajome tereny, czuję ten powiew wiatru od morza, wtedy wiem, że tu jest moje miejsce. ;)
U mnie w mieście chyba wszystkie kobiety w tych okienkach są... no, bez kija nie podchodź. Chociaż! Jak wyjeżdżałam to o dziwo trafiłam na miłą i uśmiechniętą, aż chciałam zapytać czy trafiła tam przez przypadek ;D.
UsuńDo takiego kupowania biletu to trzeba się dobrze przygotować. Najlepiej dowiedzieć się wszystkiego w internecie. ;)
UsuńChociaż gdzieś słyszałam taki dialog, w kabarecie chyba:
"-Poproszę bilet na pociąg taki i taki.
-Nie ma takiego pociągu.
-Ale w internecie jest.
-To niech pan wsiądzie w internecie."
Zawsze wszystko sprawdzam w internecie. Jak nie powiesz dokładnie o co Ci chodzi to prawdopodobnie wylądujesz w zupełnie innym pociągu. W zeszłym roku się tak przejechałam... Sprzedała mi bilet na inny pociąg, żebym miała więcej czasu na przesiadkę i zapłaciłam za niego 14 zł więcej niż powinnam...
UsuńA ja w zeszłym roku jakoś wracałam z Poznania do Gdyni przez Słupsk... Podróż dłuższa o dobrą godzinę, plus oczywiście bilety droższe. Myślałam, że padnę, jak wsiadłam do pociągu i się o tym dowiedziałam.
UsuńSzukałam kiedyś pociągu do z Łodzi do Krakowa. Znalazłam, z przesiadką w Warszawie ;D Śmieszne to jest czasami.
UsuńI te opóźnienia ostatnio... Słyszałam, że jednego dnia połowa pociągów miała opóźnienia do pięciu godzin. I weź tu człowieku podróżuj.
UsuńPociąg, ostatnio jechałam, nie było tak źle. Ale fajnie, że spędziłaś miło czas, ludzie tworzą wspomnienia, miejsca, wszystko. Jeśli obok jest właściwy człowiek, wszystko może być na właściwym miejscu. ;)
OdpowiedzUsuń90% społeczeństwa narzeka na PKP, a ja je tam lubię ;)
UsuńTak, to prawda. Nie da się ukryć :)
No ja się jeszcze nie zraziłam do PKP :D
UsuńHah, to się cieszę, Fighting bardzo lubię ;D I po prostu walcz też super jak dla mnie ;)
Ja też nie. A zdarza mi się nim jeździć i nie są to godzinne wycieczki :)
UsuńNo ja od października co tydzień będę jeździć, no ale zobaczymy jak to będzie ;)
UsuńStudia? Ja dojeżdżałam do liceum, uwielbiałam to ;)
UsuńJak dobrze, że jesteś... :*
OdpowiedzUsuńCzuję jakiś taki bijący od Ciebie spokój. Wyjazd się udał, prawda? I tak mi się skojarzyło... "Tam dom Twój, gdzie serce Twoje" :)
Dziękuję ;*
UsuńUdał. Chociaż trochę narzekałam na początku. Ale było mi to niesamowicie potrzebne.
Prawda :)
To niesamowite, że potrafisz cieszyć się Jej szczęściem. Że miłość tak zmienia ludzi... Fajnie czasami popatrzeć na takie szczęście, prawda?
UsuńMówią mi, że jestem dziwna, bo single raczej nie lubią patrzeć na zakochanych. A ja lubię na nich patrzeć, lubię słuchać o miłości, lubię uśmiech w oczach, kiedy ta "druga połówka" pojawia się w pobliżu. Zwłaszcza, kiedy to bliscy ludzie.
UsuńNiesamowite? :)
Nie ma w Tobie takiej typowej zazdrości, zawiści... Tak, niesamowite to jest :-) Rzadkie...
UsuńNo nie ma. Choć czasem myślę sobie "kurczę, fajnie tak...", ale to nie taka zazdrość, żeby mnie coś w środku kuło i bolało. To tylko uśmiech na twarzy. :)
UsuńNaprawdę? Szkoda...
Jest 69 komentarzy, ale muszę to zmienić, wybacz... :D
UsuńCiebie też to spotka:*
Szkoda, szkoda.
Zobaczyłam to 69 i pomyślałam sobie "a teraz napisze Używka". Ej, serio, nie wiem czemu xdd
UsuńMożliwe, że kiedyś tak :)
Czyżby było w ludziach za dużo egoizmu?
Hahaha, za kogo Ty mnie masz :D
UsuńNa pewnooo, ja tam w to wierzę! :-)
Za dużo egoizmu i takiego jadu. Jak komuś się układa, to albo oszukał, albo się puścił, albo coś jeszcze gorszego. I trzeba mu dowalać...
Głodnemu chleb na myśli, a głodny głodnego zrozumie? No nie wiem ;D
UsuńJa chyba też, na każdego przychodzi czas. Tyle, że ta wiara w samą siebie jest trudniejsza niż przekonanie, że tej czy tamtemu się uda. No ale... :)
Ja tam się nie zastanawiam, dlaczego mu się układa i co zrobił, żeby tak było. Częściej w drugą stronę - dlaczego się nie udaje i co wypadałoby zmienić. Lubimy narzekać, ale mało w nas chęci do zmian.
Hmm, coś w tym jest :D
UsuńWiadomo, ale nadzieja to coś pięknego i wiara. To coś, co trzyma nas przy życiu i sprawia, że jakoś lepiej patrzymy w przyszłość... :-))
Niestety, ale masz rację.
No widzisz ;D
UsuńPewnie tak. Moje spojrzenie na przyszłość jest całkiem niezłe, więc... ;)
Niestety wiem.
Więc trzymaj tak dalej! :-)
UsuńTaki mam właśnie plan ;D
UsuńPlan idealny :D
UsuńTak mi się wydaje ;D
UsuńDo teraz nie wiem gdzie byłaś :P
OdpowiedzUsuńNa Mazurach :)
UsuńWypoczęłaś ? ;)
OdpowiedzUsuńTak. Teraz muszę tylko odespać. Nie ma to jak własne łóżko ;D
UsuńNie lubię powrotów, jeśli dobrze jest mi w nowym miejscu. Ale tych powrotów z gór do miasta...
OdpowiedzUsuńZa to lubię jeździć, czymkolwiek, chociaż najlepiej autokarem :) Ze wszystkich wycieczek zawsze najbardziej cieszyłam się na tą jazdę :D
P.S. Wysłałam maila :)
UsuńMnie też jazda zawsze cieszy(ła) najbardziej! Zwłaszcza w nocy, zwłaszcza długo. Nie lubię tylko pokonywać takich długich tras samochodem, to zupełnie inny klimat. :)
UsuńBardzo, bardzo dziękuję! :)
O tak, tym bardziej w nocy! Kiedyś jechałam 5 godzin z Warszawy, byłam wtedy chyba najszczęśliwsza na świecie! :)
UsuńNie ma za co :)
Jechałam kiedyś jedenaście i pół godziny do Hannoveru, wtedy to byłam szczęśliwa! ;D
UsuńW zeszłym roku do Berlina prawie dziewięć. Wczoraj prawie siedem, też nieźle. :)
Ijee, tyle szczęścia!!! :D
Usuńw końcu się tu dostałam :) brakowało mi Twojego pisania. bo w komentarzach jest tylko nasza cząstka. niewielka.
OdpowiedzUsuńjakiś spokój bije z Twoich postów. ale też jakby taka sierpniowa melancholia. może się mylę... nie wiem.
osobiście, wszelkie dworce i stacje budzą we mnie negatywne uczucia. bardziej kojarzę je z pożegnaniami, niż powitaniami. pamiętam pociągi, do których nigdy nie wsiadłam, mimo biletów trzymanych w dłoniach. mam chyba małą pociągową traumę.
Cieszę się, że się udało :)
UsuńMoże trochę... Uspokoiłam się trochę. Mam za sobą kilka rewelacji, jestem trochę inna niż kilka miesięcy temu. Ale szczęśliwa, to chyba najważniejsze.
Mnie kojarzą się one zarówno z pożegnaniami, jak i powitaniami. Ale to przyjemne wspomnienia, mimo wszystko. Może dlatego, że jeszcze nigdy nie zrobiłam ostatecznego kroku w jedną stronę i zawsze wracam?
wiesz, że Cię nienawidzę.
OdpowiedzUsuń