Nienawidzę tego miejsca. Z drugiej strony jest w nim też coś, co sprawia, że na swój sposób je kocham. W takich momentach przypominają mi się słowa jednej czy drugiej psycholog, do której chodziłam w szkole, która mówiła znajdź sobie miejsce, do którego możesz uciekać. Jestem starsza niż wtedy i coraz bardziej zastanawiam się jaki jest w tym sens. Dzisiaj mam taką przewagę nad tą nastoletnią sobą, że mogę zrobić więcej, żeby wyrwać się na stałe. Ale jeszcze nie teraz. A jaki sens mają chwilowe ucieczki? Żaden. Zawsze przychodzi ten moment, w którym trzeba wrócić i od nowa się z tym zmierzyć. A te powroty do nie-normalności po chwili pozornego spokoju są gorsze niż ciągłe zaciskanie pięści. Bo kiedy wokół panuje cisza, rodzi się nadzieja. A ona wciąż jest złudna i ja nie chcę się nią karmić. Pocieszam się myślą, że już niedługo, ale... do tego nie da się przyzwyczaić. Do niepokoju w miejscu, w którym powinien panować największy spokój i tym, w którym powinno się mieć poczucie największego bezpieczeństwa. A tak naprawdę nigdy się go nie miało...
All, chyba powinnaś na kilka dni gdzieś wyjechać i odpocząć.
OdpowiedzUsuńWłaśnie takie chwilowe ucieczki pozwalają nam nabrać dystansu do rzeczywistości :)
OdpowiedzUsuńMusiałabym je sobie robić kilka razy w miesiącu. To tak nie działa.
Usuńpo takich chwilowych ucieczkach rzeczywistość wydaje się jeszcze gorsza niż przed nimi.
OdpowiedzUsuńWłaśnie o to mi chodzi. Przebłyski spokoju dają nadzieję na to, że "na miejscu" też go znajdziemy. Ale... niekoniecznie.
UsuńChwolowe ucieczki pozwalają Nam nabrać troszkę dystansu do wielu rzeczy...
OdpowiedzUsuńCzasami, ale niekoniecznie. Niektóre powroty są jeszcze gorsze niż trwanie w tej popieprzonej codzienności bezustannie.
UsuńNawet nie wiesz, jak Cie rozumiem. W dziecinstwie troche brakowalo mi tego spokoju. I wiesz, ze to rzutuje na to, jakie jestesmy teraz, prawda?
OdpowiedzUsuńWiem. Ta świadomość jest chyba najgorsza.
Usuńbolesna
UsuńWłaśnie. A gdzieś jeszcze tli się strach, że to siedzi w nas na tyle głęboko, że zaczniemy popełniać te same błędy. Syndrom DDA, i tak dalej...
Usuńwiesz ile we mnie tego jest? myślisz, że dlaczego mam faceta o 11 lat starszego? dlaczego tak łaknę ciągłej uwagi, bliskości, uczucia? szukam w Nim ojca.
UsuńWiem o tym...
UsuńWiesz, ile we mnie tego jest? Dlaczego jestem tak wielkim samotnikiem? Poniekąd z wyboru, owszem. Ale poniekąd też dlatego, że uciekam od rzeczy, które kręcą 99% ludzi w moim otoczeniu.
Wiesz? Masz rację. Kolejny raz i zawsze. Chwilowe ucieczki nic nie dają, ale nie wiem czy to znaczy, że nie są nam potrzebne, żeby z dystansem spojrzeć na wszystkie sprawy.
OdpowiedzUsuńByć może są. Ale gdybym miała słuchać tych rad "znajdź sobie miejsce, do którego możesz uciekać" i faktycznie bym uciekała - to stałoby się moim sposobem na życie. A nie o to przecież chodzi.
UsuńBo jeśli ucieka się tam tylko w ostateczności to chyba nic złego, ale jeśli człowiek miałby tam uciekać cały czas to straciłoby to jakikolwiek sens.
UsuńA no właśnie... Więc i tak trzeba zagryzać zęby przez większość czasu.
UsuńZa dużo problemów na raz, za dużo...
Usuńa wiesz, że ja chyba też nie mam takiego miejsca, gdzie poczucie się po prostu bezpiecznie całkowicie, uwolnie myśli, uspokoję się ... teoretycznie to wszystko powinien mi dawać dom, ale czuję w środku, że jednak tego w tym miejscu nie znajduje ...
OdpowiedzUsuńJa mam, 300 km od domu. Tam zawsze znajduję spokój. Ale to nie jest miejsce, do którego mogę uciekać zawsze. Raz, dwa razy do roku, teraz już chyba wcale... A tu chodziło o to, żeby móc się wyrwać w każdej chwili. Takiego nie mam...
Usuńswoją drogą, zastanawiam się czy to aby na pewno 'psychologiczne' podejście, ze powinniśmy w ogóle uciekać ... schować się, odzyskać spokój i owszem, ale to to nie to samo co ucieczka - przynajmniej dla mnie ...
UsuńDla mnie też to nie jest to samo. I absolutnie ucieczka nie jest tu "psychologicznym" rozwiązaniem. Z problemami trzeba się mierzyć, a nie wiecznie od nich uciekać. Tak się nie da na dłuższą metę.
UsuńNienawidzę ucieczek w inne miejsca. Piękniejsze, spokojniejsze. Jeśli nie są na stałe, są okrutne, bo trzeba wracać.
OdpowiedzUsuńO! Właśnie tak! Otóż to. Nie lubię tych powrotów...
UsuńDlaczego więc uciekamy? Łudzimy się, że jednak nie będzie trzeba wracać?
UsuńAlbo już nie możemy wytrzymać i łudzimy się, że choćby chwila z dala od tego miejsca pomoże...
UsuńTylko, że nie pomaga. Z drugiej strony jednak, zawsze to jakieś doświadczenie. Będąc w nowym miejscu, choćby na chwilę, możemy przeżyć coś pięknego :)
UsuńKiedy uciekasz na stałe?
Możemy. Ale i tak trzeba wracać, więc korzystanie z możliwości wyjazdów zbyt często jest właściwie bezcelowe.
UsuńMiało być już, na jesień. Ostatecznie zostaję do wakacji, żeby więcej na to zarobić i móc wynieść się dalej. Około lipca.
Nie musi się to zdarzać zbyt często :)
UsuńCzyli zbierasz na własne M? Z pewnością się uda, wytrzymaj jeszcze trochę :*
Ucieczki są w porządku...
OdpowiedzUsuńPowroty są do kitu.
UsuńUciekajmy na stałe..
UsuńZa dziewięć miesięcy.
UsuńDlaczego akurat za dziewięć?
Usuń9-10. Około lipca, czyli wakacje.
UsuńJa lubię uciekać. Na chwilę i co chwilę. Uciekając częściej niż to normalne, przyzwyczaiłam się do powrotów dzięki temu. I dzięki temu, moje ucieczki na nikim już nie robią takiego wrażenia.
OdpowiedzUsuń