Podoba mi się określenie, pod warunkiem, że ludzie są w stanie zachować swoją odrębność. Piękne jest bycie razem i bycie w pewnym sensie "czyjąś", ale nie można spędzać czasu tylko i wyłącznie w swoim towarzystwie i żyć tylko związkiem. Przyjaciele są potrzebni, i te znajomości "własne", nie wspólne. ;)
Ja też tak mam. Kiedyś się zastanawiałam, czy nie powinnam mieć może wyrzutów sumienia, bo co to za przyjaciel, który czasem ma dość... ale później mi to przeszło. Potrzebuję samotności i nie ma sensu z tym walczyć ;)
Przez bardzo długi czas u mnie to było raczej to drugie, teraz sama nie wiem. Ale nadal lubię pobyć sama (częściej niż przeciętny człowiek), zupełnie mi to nie przeszkadza. :)
Jakkolwiek głupio może to zabrzmieć, po... ostatnim... dochodzę teraz do wniosku, że to miłe zwłaszcza, kiedy pada nie tylko w czterech ścianach, w cztery oczy.
Jakoś nie podoba mi się określenie "mój", "moja".
OdpowiedzUsuńA mnie trochę tak. " (...) choć to nie kwestia posiadania"
UsuńTylko trochę? :)
UsuńPodoba mi się określenie, pod warunkiem, że ludzie są w stanie zachować swoją odrębność. Piękne jest bycie razem i bycie w pewnym sensie "czyjąś", ale nie można spędzać czasu tylko i wyłącznie w swoim towarzystwie i żyć tylko związkiem. Przyjaciele są potrzebni, i te znajomości "własne", nie wspólne. ;)
UsuńZ tym się zgadzam. :)
UsuńMam tylko wrażenie, że coraz mniej par potrafi się tak.. nie zatracić ;)
UsuńZ niektórych robią się istne papużki-nierozłączki. ;)
UsuńRozumiem zakochanie, i tak dalej, ale... ile można? Później się ludzie kłócą, bo zwyczajnie się nudzą. I nikt mi nie wmówi, że tak nie jest ;)
UsuńNudzą się albo zwyczajnie mają siebie dość. :)
UsuńTo też jest możliwe. Nawet mnie to nie dziwi, przecież to można się... udusić ;)
UsuńW końcu każdy potrzebuje przestrzeni prywatnej. ;) Ja mam swój limit czasu, który mogę spędzić z ludźmi, nawet jeśli są to przyjaciele. :)
UsuńJa też tak mam. Kiedyś się zastanawiałam, czy nie powinnam mieć może wyrzutów sumienia, bo co to za przyjaciel, który czasem ma dość... ale później mi to przeszło. Potrzebuję samotności i nie ma sensu z tym walczyć ;)
UsuńJa zawsze byłam trochę samotnikiem. Nie wiem, czy lubię ludzi, ale czasem muszę pobyć sama, czy lubię być sama, ale czasem potrzebuję ludzi. :)
UsuńPrzez bardzo długi czas u mnie to było raczej to drugie, teraz sama nie wiem. Ale nadal lubię pobyć sama (częściej niż przeciętny człowiek), zupełnie mi to nie przeszkadza. :)
UsuńI bardzo dobrze. :) Chociaż moją mamę wkurza, że często siedzę w domu, zamiast "wyjść do ludzi".
UsuńJakbyś wychodziła to by mówiła, że traktujesz dom jak hotel? Ah, mamy ;)
UsuńCoś w tym stylu. :) Albo że ciągle mnie nie ma, co ja robię przez cały ten czas? I z kim? :)
UsuńDlaczego "trochę"?
OdpowiedzUsuńMoże trochę więcej? ;)
UsuńJednak jeszcze się wahasz? ;)
UsuńTo nie to. Raczej próbuję się z tym jakoś... oswoić? ;)
UsuńAh, rozumiem - sposób na małe kroczki? ;)
UsuńTrochę ich było do siebie nawzajem, teraz zaczynają się wspólne ;)
UsuńBardzo przyjemna forma ewolucji :)
Usuń"I należysz do mnie, choć to nie kwestia posiadania." Fajnie usłyszeć jak ktoś ważny mówi o nas "moja", prawda?
OdpowiedzUsuńJakkolwiek głupio może to zabrzmieć, po... ostatnim... dochodzę teraz do wniosku, że to miłe zwłaszcza, kiedy pada nie tylko w czterech ścianach, w cztery oczy.
UsuńWłaśnie. Taka duma, nie?
UsuńNie wiem czy to dobre słowo, ale... coś w tym stylu chyba ;)
UsuńNo właśnie... ;)
UsuńW każdym razie to całkiem miłe uczucie :)
UsuńZdecydowanie tak. ;)
Usuńo czymś nie wiemy? ;)))
OdpowiedzUsuńWspominałam Ci o nim w (przed) ostatnim mailu :)
UsuńJak ja bym chciała być czyjaś, a nie ogólnie dostępna...
OdpowiedzUsuńI takie ciepełko rozlewa się wtedy na serduchu, prawda? :)
OdpowiedzUsuń