Co jutro robicie? - wystukuję na klawiaturze między jednym a drugim piętrem, kolejny raz biegnąc gdzieś na złamanie karku. Tak jeszcze kilka tygodni temu wyglądało moje życie. Wszystko na już, najlepiej na wczoraj. Spędzam ten dzień w pracy, w międzyczasie odpisując z opóźnieniem na kilka wiadomości. Dawno nie rozmawiałyśmy. Nie pamiętam, czy po pracy wyszłam na piwo, czy po prostu wróciłam później... Choć nie, pamiętam. Piwa nie było, bo On dzień wcześniej wyleciał z kraju. A na to piwo chodziłam tylko z Nim. Pamiętam, że uciekł mi tramwaj i rozmawiając z nią przez telefon stałam w bramie na Zielonej, modląc się w duchu, by ten ostatni naprawdę się nie spóźnił. I obiecałam, że przyjadę. Choć miało mnie tam nie być. Przysięgam, że to była najdłuższa sobota w życiu. Ten samochód, który w drodze z Wrocławia miał dawno zamknięty licznik, tamtego dnia jechał żółwim tempem, a kiedy wreszcie zatrzymał się pod Monopolem na stacji, było już po północy. I po imprezie. Zakończonej z hukiem jakich mało. Ale mnie tam przecież nie chodziło o imprezę. Kocham to miejsce. Najlepsze, by odpocząć. Najlepsze, by pozbierać myśli. A droga powrotna zawsze jest czasem podejmowania decyzji. Które były mi wtedy potrzebne. Nadal są. Tamtej niedzieli wszystko się zaczęło. Kiedy siedzieliśmy na ławce nad jeziorem, wiatr rozwiewał włosy, a świeże powietrze wypełniało płuca i każdą komórkę ciała z osobna. Mnie tam nie ma. Ja się wyłączam, chłonę obecność ludzi, których sama sobie wybieram i chłonę piękno tego miejsca, choć wciąż jest nieodgadnione. Zazdroszczę. Zazdroszczę ludziom, którzy mają je na co dzień. I kiedy je komuś polecam - wracają nie mniej zakochani, zawsze dziękują. Bo warto. I zawsze będę to powtarzać.
To jest najcieplejsza myśl tego najtrudniejszego miesiąca. Moment podjęcia decyzji, która zawsze będzie trudną. I drugiej, której chyba przestałam się obawiać. Następnym razem walizka będzie większa. Największa. I nie będzie biletu powrotnego.
Dokąd chcesz wyjechać?
OdpowiedzUsuńMazury, jak zawsze. Kiedyś się bałam, że spędzanie zbyt dużej ilości czasu w ulubionych miejscach, zbyt częste powroty, odbiorą mu magię. Albo zmieniłam zdanie, albo jestem naprawdę zmęczona.
UsuńJa nie mam takiego miejsca, gdzie mogę wyjechać, żeby odpocząć.
UsuńChodziłam kiedyś do psychologa (dobrego) - i to ona powiedziała mi pierwsza, że każdy powinien takie znaleźć.
UsuńBo trawa jest zawsze zieleńsza tam, gdzie nas nie ma.
OdpowiedzUsuńZieleń tej trawy zależy od naszego spojrzenia na nią, nie miejsca. Ale jeśli coś może poszerzyć ten uśmiech to szkoda z tego nie skorzystać.
UsuńW sumie trochę racji w tym jest.
UsuńA no właśnie.
Usuń:)
UsuńSą takie miejsca, które chciałoby się chłonąć zawsze całym sobą i wykorzystać każdą chwilę w nich spędzoną...
OdpowiedzUsuńJa myślę, że w ogóle powinniśmy wykorzystywać każdą chwilę w życiu. Niezależnie od miejsca. ;)
UsuńTo też prawda ;)
UsuńRób wszystko, co przyniesie pozytywną energię, Trudne decyzje często popłacają.
OdpowiedzUsuńWażne decyzje nigdy nie są łatwe. Ale masz rację - trzeba robić wszystko, co spotęguje w nas pozytywną energię. Mam bojowe nastawienie, muszę to wykorzystać ;)
UsuńTo dobrze wróży, ale z drugiej strony strach się bać :D
UsuńA to dlaczego!? :)
UsuńBrzmi jakbyś była zdolna do wszystkiego :D
UsuńW dobrym nastroju - owszem! :D
UsuńJa raczej w złym :P
UsuńTo też, właściwie :D
UsuńJak to kobitki :D
UsuńCzasami ryzyko wybrania tego "one way ticket" może przynieść naprawdę piękne i owocne rezultaty.
OdpowiedzUsuńA żałuje się tylko tych rzeczy, których się nie zrobiło, prawda?
UsuńGrunt, by się do tego żalu nie przywiązywać, bo... w sumie wszystko ma swój sens. Możliwe, że pewnego dnia pojawi sie kolejna możliwość, inna... Tylko teraz od nas zależy czy się na nią otworzymy dobrowolnie.
UsuńJeszcze kilka tygodni temu powiedziałabym Ci, że niczego w swoim życiu nie żałuję. Dziś jest jedna taka rzecz. Ale już jej nie zmienię. I to kwestia czasu, kiedy zacznę po prostu inaczej ją odbierać. Ja wierzę w to, że życie jest sumą naszych decyzji. Że na szczęście pracujemy sami. Że marzenia się nie spełniają, ale się je spełnia. Jeśli dziś się na coś decyduję - to znaczy, że w to wierzę. Jeśli nie podejmuję tego "ryzyka" - to znaczy, że mam powód. By tego nie robić lub zrobić to później. Może by zostać, choć na chwilę jeszcze. Tak, wszystko ma jakiś sens.
UsuńBo w sumie... to my kreujemy otaczającą nas rzeczywistość. Nasz wybory, myśli, uczucia - wszystkie te rzeczy oddziałują ze sobą, z naszym życiem. Czasami nawet nie jesteśmy tego świadomi, nie jesteśmy świadomi tej mocy, która w nas drzemie.
UsuńZawsze są trudne decyzje, wybory. Ale najważniejsze, żeby niczego nie żałować i nie mówić, że żałuję, że tego nie zrobiłam.
OdpowiedzUsuńPonoć trudno żyć w taki sposób, by móc tego nie mówić?
UsuńJa nie mówię. Więc da się.
UsuńJa też nie. Przez chwilę mówiłam tak o jednej sytuacji. Ale przestałam. To kwestia podejścia, zawsze.
UsuńPodoba mi się tutaj u Ciebie. Też często tęsknię za tym by gdzieś wyjechać, odciąć się od teraźniejszości.
OdpowiedzUsuńCo stoi na przeszkodzie?
UsuńByle nie żałować. ;)
OdpowiedzUsuńNigdy niczego! :)
UsuńNajtrudniej podjąć decyzję. Ale gdy już ją podejmiemy, gdy zaryzykujemy, często zyskujemy dodatkową parę skrzydeł:)
OdpowiedzUsuńA ci co mają pewne rzeczy na co dzień, często ich nie doceniają. Tak mi się jakoś nasuwa.
To prawda. Pierwszy krok zawsze jest najtrudniejszy, a wbrew temu co wielu się wydaje - pierwszym nie jest postawienie nogi w nowym miejscu, ale podjęcie decyzji o tym, by to zrobić. Już bez "może", bez "kiedyś".
Usuń"Prawdziwy skarb docenia się po stracie"...?
chyba większość ważnych decyzji jest trudna. ale przeczytałam kiedyś, że w danym momencie podejmujemy jedyną możliwą decyzję, więc nie można żałować, że postąpiło się tak, a nie inaczej - 'nie zrobiłeś tego, bo w tamtej chwili nie mogłeś'.
OdpowiedzUsuńTak, napisałam to nawet w komentarzu wyżej. Nasz sposób odbierania pewnych (wszystkich) rzeczy w życiu zależy od tego, jak do nich podchodzimy. To co dziś wydaje się błędem za miesiąc może okazać się najlepszą decyzją. To kwestia tego co zrobimy dalej, czy w ogóle cokolwiek. Bo przecież... można usiąść i płakać, wtedy na pewno się żałuje.
Usuńdokładnie... wszystko jest kwestią podejścia i uważam, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. jak byłam mała, przeczytałam 'Pollyannę' i myślę, że jej gra w zadowolenie mi gdzieś w podświadomości została na zawsze chyba - do teraz staram się znaleźć zawsze jakieś pozytywy w sytuacji.
UsuńNajtrudniejsze decyzje mogą przynieść kiedyś najlepsze rezultaty, więc :) Trzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńNajważniejsze w życiu rzeczy nigdy nie są łatwe. Dziękuję :)
UsuńDokładnie :) Ale za to jaka satysfakcja :)
UsuńZ tymi decyzjami to różnie bywa. Czasami jest tak, że jeśli teraz uważamy pewną decyzję za błąd to za parę lat może się okazać, że to najlepsza decyzja w naszym życiu. Pozostaje tylko życzyć samych właściwych decyzji :)
OdpowiedzUsuńteż stoję przed podjęciem trudnej decyzji i chyba ten post jakoś mnie przekonał do jej ostatecznego podjęcia. bo ciągle się wahałam.
OdpowiedzUsuńTrudne decyzje.. i ile emocji!
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisane.
/Czasem jestem :) pozdrawiam
Mazury... Przynajmniej tydzień tam, teraz, i byłabym najszczęśliwsza w świecie.
OdpowiedzUsuńMoja Kochana, mam nadzieję, że te podjęte decyzje zaprowadzą Cię tam gdzie chcesz! :*