8 maja 2015

Trening Dobrej Myśli, część 5.

Ostatki snu mieszają się z dźwiękami piosenki. Będziemy latać, wiesz? Ze spokojem podnoszę powieki ku górze, kiedy na twarz wkrada się lekko zaspany, promienny i pełen nadziei uśmiech. Wkładam słuchawki, włączam muzykę i od rana upajam się najpiękniejszymi dźwiękami. I trwam tak, od czasu do czasu przymykając oczy, by pozwolić podświadomości podsuwać kolejne obrazy. Zbieram je w pamięci, zapisuję w szufladach umysłu, chowam szczelnie razem z tymi piosenkami, by nic nie umknęło. I czekam. Na pierwszą wolną chwilę. Na moment, w którym słońce zacznie się chować. Wtedy jest najpiękniej.

Opowiadałam Ci o tych wizjach, pamiętasz? Opowiadałam Ci co widzę, a Ty za wszelką cenę starałaś się zrozumieć. Doceniałam to nawet mimo świadomości, że nigdy nie będziesz w stanie zobaczyć tego moimi oczami. Nie da się. Ale chodziłaś ze mną na spacery i pozwalałaś mi się w to zagłębiać. Uśmiechałaś się, kiedy było to potrzebne i odwracałaś wzrok w momentach, kiedy nie mogłaś patrzeć. Pstryk.

Są takie miejsca, na myśl o których wciąż się uśmiecham. Przestałam tam bywać, kiedy te obrazy zaczęły odpływać sprzed moich oczu. A kiedyś byłam tam codziennie. Znałam na pamięć wszystkie te ścieżki, uliczki, każdy opuszczony dom i przejścia między ruinami. Wiedziałam, gdzie możemy spędzić całe popołudnie, gdzie zostawić rzeczy, a gdzie lepiej nawet nie zaglądać. Pozwalałam kolejnym osobom odkrywać to ze sobą i wiedziałam, że są ludzie, którzy zrozumieją. I tacy, którzy mimo wszystko patrzą na to moimi oczyma.

A później obrazy zniknęły całkowicie. Pozostałości z nich kurzyły się latami, piosenki przestały tyle znaczyć, a na spacer zaczęłyśmy chodzić w przeciwnym kierunku. Nie pamiętam, kiedy byłam tam ostatnio.

Ale są rzeczy, o których się nie zapomina. Są marzenia, które nigdy nie umierają. A kiedy stajesz na głowie, kiedy wreszcie wyciągasz ręce w ich kierunku... budzi się nawet podświadomość. Zaczynają wracać dźwięki, które kiedyś były nieodłączną częścią codzienności. Powtarzasz poranne rytuały. Przymykasz powieki, słuchając piosenek i widzisz dokładnie te same miejsca, podobne sceny. I na spacer, instynktownie, idziesz tam gdzie kiedyś...

Obudziłam się ze snu, trzymając w ręku spełnione marzenie. Poszłam na spacer. Mam wrażenie, że pierwszy prawdziwy od lat. Stoję na skraju nagrzanego asfaltu, słońce powoli chowa się za horyzontem, który rozpościera się wprost przede mną i kusi, by podejść bliżej. Po prawej stronie mam te uliczki, nieco już odnowione. Po lewej, pomiędzy rzucającymi łagodne cienie drzewami, w smugach zachodzącego słońca chowa się nasz azyl. Mój, własny, prywatny. Uciekałam tam tyle razy, żeby się otworzyć, że dziś czuję się jak w domu. Jak ktoś, kto po długiej zimie otwiera zamglone oczy i powoli wreszcie rozpościera ramiona. Ostrożnie stawiam kroki w trawie, by niczego nie zepsuć. Idealnie.

Marzenia nie mają ceny.

3 komentarze :

  1. Marzenia nie mają ceny, bo cel uświęca środki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Marzenia, marzenia... Ja ostatnio nie wiem nawet, o czym marzyć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Marzenia uskrzydlają przyziemne istoty, którymi w sumie jesteśmy.

    OdpowiedzUsuń