Delikatne, ostatnie już dziś zapewne, promienie słońca wpadają do pokoju przez na wpół przysłonięte rolety. Wciąż mi brakuje tego nie-widoku za oknem o poranku, w końcu witał mnie on przez niemal całe życie. Odwiedzam go czasem, zupełnie świadomie i coś nadal zakłuje w środku ilekroć zdaję sobie sprawę, że to nie jest już moje... Ale weszłam w ten rok z czystą kartą. Wyzbyta niepewności i strachu, który trzy miesiące temu wciąż paraliżował. Nawet dwa... Nie robię rachunków sumienia, żadnego rodzaju bilansów. Chłonę czas wolny, ten czas
pomiędzy, i staram się poświęcić chwilę dla siebie. Na przemyślenia, na podjęcie decyzji, na kilka powrotów i kilka rozstań, których potrzebuję. I choć z jednej strony stoję teraz w miejscu, to gdzieś w środku czuję, że zrobiłam -
być może jeden, ale za to milowy - krok naprzód.
Nie piszę niemych listów, nie szklą mi się oczy, nie zagryzam warg i nie wbijam paznokci w popękane od chłodu dłonie... czasem tylko tęsknię, ale to jest przecież ludzkie.
I gdzieś, już nie
pomiędzy, a
nareszcie, czuję Jej dłonie zaciskające się wokół szyi i choć uśmiecha się niezmiernie rzadko, to kiedy w końcu ten uśmiech rozjaśnia Jej twarz, rekompensuje wszystkie nieprzespane noce, które spędziłam u Niej w tym roku.
Czasu dla Niej brakowało mi chyba najbardziej.
/ puk puk, jesteście tu jeszcze?
z pełną świadomością przepraszam dziś za nieobecność.
tego miejsca, i Was!, też mi brakowało.
Najważniejsze, że Nowy Rok jest czysto Nowym Rokiem i nic nie zabrałaś ze sobą. ;)
OdpowiedzUsuńJesteśmy, jesteśmy. Ja na pewno jestem. Dobrze, że Ty też jesteś. ;)
Co prawda mój rok kończył się zazwyczaj w innym terminie, ale teraz naprawdę było mi to potrzebne.
UsuńCieszę się! :)
Jeśli się nie mylę to był to jakoś kwiecień... Twoje urodziny?
UsuńBlog to taka radość, że aż grzechem tu nie być. Nie wiem jak mogłam odejść stąd na tak długo. ;)
Zgadza się. Uśmiecham się szeroko, to miło, że pamiętasz :)
UsuńJa tego nie planuję. Ale na przestrzeni ostatnich miesięcy mam często takie uczucie... przepełnienia, kiedy tu przychodzę. Mam w sobie milion słów, których nie potrafię wyrzucić i choć to czasem boli niemalże fizycznie, to milczę, bo łzy ściekają po twarzy. To może brzmieć dziwnie, ale tak jest. Kolejne dni po tym są trochę zamglone.
Pamiętam, pamiętam. Jeszcze z onetu. Twój blog, laleczki i Używki były moimi ulubionymi. ;)
UsuńHm... Chyba wiem o czym mówisz, czasami jest we mnie tyle emocji, że chciałabym o tym napisać, opowiedzieć, po prostu to z siebie wyrzucić, ale... brakuje słów.
Mam wrażenie, że to było trochę w innym życiu ;)
UsuńZ jednej strony brakuje, z drugiej jest ich za dużo. Siedzisz przed pustą kartką, w głowie tysiące słów, ale nijako nie składają się w całość...
No bo tak jakby było... Przecież to już kilka lat! ;)
UsuńOtóż to. Gdzieś między przytul, a wyjdź.
Cztery odkąd tu przyszłam. Jeej, jak ten czas leci ;)
UsuńLekko rzecz ujmując.
Właśnie. A ja jeszcze dość długo nie byłam tu obecna.
UsuńOtóż to.
Pamiętam nadzieję na sytuację przejściową kiedy tu zaczynałam. Miałam plany powrotu na Onet...
UsuńCiężko było zostawić to za sobą, co?
Mi nadal tęskno za onetem... Wróciłabym tam, gdyby był taki jak wcześniej.
UsuńCiężko. Zastanawiam się właśnie jak mogłam tak długo wytrzymać.
W tym momencie przejście z Onetu tutaj jest moim półmetkiem blogowania. Nieważne ile było adresów po drodze, czy zmienił się portal... to zawsze będzie nasza historia. Wiesz, że pamiętniki powinno się palić w Sylwestra, tak dla oczyszczenia? Zmiany niekiedy są dobre, czasem potrzebne. A tutaj wcale nie jest źle.
UsuńJa bardzo długo się wzbraniałam, przed przyjściem tu, a kiedy już ogarnęłam co i jak chyba nawet podoba mi się bardziej. Chociaż jednak onet to był mój początek i mi tęskno. ;)
UsuńBiorąc pod uwagę Onet teraz - na pewno. A ta tęsknota z czasem zniknie. Tu też poczujesz się... jak w domu ;)
UsuńCzasami przystać trzeba i przemyśleć na spokojnie, podjąć parę decyzji jak piszesz.
OdpowiedzUsuńCzęsto tylko nie wiadomo od czego zacząć, wtedy zaczyna się błądzić. I mam wrażenie, że z dnia na dzień robi się coraz gorzej.
UsuńEhh... Tu się zgodzę. Ale jak pobłądzisz, to może znajdziesz początek? Mi się udało... Trwa to trochę i przez moment myślałam, że już totalnie nie wiem co robić i nagle pojawiło się olśnienie.
UsuńJa też się tego bałam, chyba wpadłam w pewien labirynt. Wychodzę z niego powoli, zobaczymy.
UsuńWyjdziesz... Nie ma sytuacji bez wyjscia. Tylko my czasem nie mamy pomyslu na rozwiazanie
UsuńAlbo mamy ich zbyt wiele, ale żaden nie wydaje się dostatecznie dobry..
UsuńTo też, ale w końcu się znajdzie jakiś dobry :)
UsuńKiedyś musi ;)
UsuńSama rozważam po kilkanaście przypadków, wyobrażam sobie konsekwencje tego. I nie wiem co jest lepsze. A jeszcze jak ktoś podsunie rozwiązanie....
UsuńŻe nie wiadomo co lepsze to jedno, a drugie... przez tę dużą ilość rozwiązań w głowie tworzy się jeszcze większy mętlik.
UsuńOj tak... I niby podjęłam decyzję ale nie wiem czy się to nie zmieni.
UsuńSkoro nie jesteś tego pewna... to może powinnaś?
UsuńNie mogę być pewna żadnego wyboru, chodzi o studia, dokładnie trzeba rozeznać rynek i... Zależy też to od moich zarobków. Póki co przez najbliższe dwa miesiące będą marne.
UsuńPieniądze to takie... cholerstwo. Trzeba je mieć, bo życie kosztuje, ale z drugiej strony... jeśli możesz robić to co kochasz za marne pieniądze albo coś, czego nienawidzisz za lepsze - ja wybrałam to pierwsze. Chociaż finansowo było ciężko.
UsuńNiestety musialabym sporo zaplacic by robic to co kocham ;) akurat moj zawod jest dobrze platny ale ostatnio wybralam panstwowke i nie zaluje ale mala kasa. Gdybym poczekala tydzien z decyzja poszlabym gdzie indziej i zarabialabym dwa razy tyle na lepszym stanowisku. Ale nie moglam juz zrezygnowac.
Usuńwszystko co dobre, przychodzi z czasem, a czasami warto też pomyśleć o sobie, nie gnać do przodu jak idiota. ja to rozumiem i staram się praktykować, ale... nie zawsze wychodzi. :)
OdpowiedzUsuńSą rzeczy za którymi gnać warto i takie, które powinniśmy zwyczajnie wyrzucić ze swojego życia :)
UsuńW Twoich słowach czuć, że to było coś ważnego i dobra decyzja. Powodzenia, wszystko się ułoży :*
OdpowiedzUsuńNie żałuję, to chyba najważniejsze?
Usuń(Nie) dziękuję :*
Absolutnie. Pewność jak żaden inny czynnik pomaga iść do przodu.
UsuńCoś w tym jest, nie przeczę.
UsuńBrzmi jak prawda objawiona, ale zapewniam, że to moje autentyczne odczucia :)
UsuńAle ja się z tym zgadzam, naprawdę. Pewność siebie, pewność decyzji, pewność tego do czego się dąży...
UsuńTeraz tak mam... wreszcie :)
UsuńUśmiecham się do Ciebie szeroko i naprawdę bardzo się cieszę! :)
UsuńJa też, kamień z serca po dłuuugich zawirowaniach. Oczywiście uśmiech odwzajemniam :)
UsuńAle te burze są nam potrzebne. Tylko zazwyczaj zauważamy to dopiero kiedy po długim czasie widać tęczę ;)
UsuńDobrze, że jesteś :* . Jak skończył się tamten rok to poczułam ulgę. Jakiś ciężar spadł ze mnie. Po prostu zaczęłam nowy rozdział. Tamten rok nie był najlepszy.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie był... chciałabym już do niego nie wracać, ale tak całkowicie też się nie da, pewne rzeczy wciąż się ciągną. Ale tak, ja też zrzuciłam pewien ciężar. Teraz może być już tylko lepiej, prawda?
UsuńDzięki! :)
Tak, pewne rzeczy się ciągną, ale są to sprawy, które chce do końca doprowadzić, ale te najgorsze mam już za sobą. Po prostu poczułam dużą ulgę, że zakończyłam pewne etapy w życiu i musi być lepiej. :)
UsuńNo pewnie!
UsuńJa chciałabym mieć je już za sobą. I odnoszę wrażenie, że powinnam mieć. A tu psikus, ciągną się dalej ;)
Ja te sprawy, które chciałam zamknąć to zamknęłam, ale cóż pewne rzeczy się muszą ciągnąć, ale mam nadzieję, że jakoś to też pozamykam! Będzie ok :)
UsuńPewne są po prostu od nas niezależne.
UsuńNo pewnie, że będzie :)
jeżeli mieszkasz w Berlinie, to Twoje miasto :D
OdpowiedzUsuńJa wychodzę z założenia, że wszystko co sie tam przytrafia w życiu nie dzieje się przypadkowo :) I że wszystko prowadzi nas do czegoś...
OdpowiedzUsuńNa pewno prowadzi do czegoś... a czy dzieje się przypadkowo to nie wiem. Ja wierzę w decyzje.
UsuńCzasem warto odciąć się od wszystkiego, co było i próbować zaczynać od nowa. A kroki do przodu są dobre i nieważne, czy są takie maleńkie czy duże; ważne, że to nie są kroki wstecz.
OdpowiedzUsuńMasz rację. A ostatecznie nawet te małe kroki prowadzą nas przecież do wielkich rzeczy ;)
UsuńA też przecież to te małe kroki są znacznie łatwiejsze do wykonania.
UsuńZgadza się. Problem polega często na tym, że ludzie są niecierpliwi i chcieliby od razu widzieć wielkie zmiany, a tu przecież nie o to chodzi, żeby szybko...
UsuńCzysta karta zadziała jedynie w połączeniu z silną wolą. Ja też postanowiłam, że ten rok będzie dla mnie taką nową stroną w życiu i codziennie walczę z tym, żeby móc kiedyś uśmiechnąć się do lustra i powiedzieć sobie, że jestem z siebie samej dumna, bo się nie poddałam i poradziłam sobie mimo wszystko. Tobie też tego życzę :)
OdpowiedzUsuńNie miałam takich postanowień, ani żadnych innych z resztą. Pewne rzeczy odrzuciłam, pewne "odeszły same", pod pewnymi względami jest po prostu lżej. Choć nadal ciężko.
UsuńAle masz rację, ta walka o uśmiech to proces, zazwyczaj wymagający wiele pracy. Trzeba jedynie pamiętać, że to wszystko jest sztuką małych kroczków i nauczyć się cieszyć z niewielkich nawet sukcesów. Te większe przyjdą z czasem.
Cześć, jestem u Ciebie na blogu pierwszy raz, więc nie bardzo jestem w temacie. Kim jest Ona? Bo ja to jakaś niezbyt domyślna jestem :D
OdpowiedzUsuńNowy rok, nowa karta, a więc wszystko przed Tobą. Powodzenie i dużo szczęścia w tym roku :)
Pozdrawiam, Kasia z www.itakowo.blogspot.com
Kobietką, taką Małą. Roczek za cztery dni ;)
UsuńDziękuję i wzajemnie :)
Najważniejsze, że do przodu, małymi kroczkami ale do przodu :) Nowy rok musi być lepszy :)
OdpowiedzUsuńMusi nie musi, trzeba się postarać, żeby taki był :)
Usuń