31 stycznia 2016

O dokonywaniu wyborów.


/ seria postów "O... czymśtam" jest serią z życia, z przymrużeniem oka.
proszę wziąć na to lekką poprawkę w pierwszej części posta,
kiedy treść wydaje się (ok, jest)... powiedzmy sobie szczerze, nieco przerysowana.

Miałam napisać post o posiadaniu dzieci... a wyszedł mi post o dokonywaniu wyborów. Ostatecznie dochodzę do wniosku, że tytuł jest najmniej ważny - po prostu chciałabym Wam coś powiedzieć.


Przeczytałam ostatnio na jakimś blogu, ze "jeśli nie masz dziecka, rodziny, to tak naprawdę nie masz NIC". I... mogłabym powiedzieć, że poczułam się urażona. Zostanę jednak przy tym, że lekko marszcząc czoło powiedziałam sobie samej i autorce posta poniekąd: chwileczkę, ale po czym to wnosisz?
 
Przyglądam się światu i trochę nie dowierzam. Rzucam hasło "posiadanie dziecka" i ludzie, zwłaszcza kobiety, rozbijają się ma dwa obozy. Pierwszy z nich to Matki Polki, które dziecka NIE POSIADAJĄ a doświadczają daru jakim jest macierzyństwo. Drugi obóz się krzywi, bo dzieci krzyczą i śmierdzą. Pierwszy mi mówi, że nie mam rodziny, więc nie mam nic, i całe moje życie jest puste. Drugi mówi: współczuję tym kobietom, że tak szybko się zatrzymały i nic więcej w życiu nie osiągną.

Rzecz w tym, że większość z nas jest na granicy ćwierćwiecza - tuż po, tuż przed, albo właśnie je osiąga. I to jest bardzo głupi okres w życiu, kiedy część znajomych zakłada rodziny, a część nadal (lub właśnie to odkryła) nie wie co zrobić z własnym życiem. My jesteśmy gdzieś pomiędzy rodziną, studiami, karierą a pytaniem: co dalej? "Kobieta powinna siedzieć w domu i wychowywać dzieci", powiedział mi kiedyś sąsiad starej daty. "Czasy się zmieniły, ucz się dziecko i rób karierę, żeby nie być zależną od jakiegoś idioty", poparła studia sąsiadka feministka, która pięćdziesiąt lat spędziła u boku faceta, którego nie kocha za grosz a jedynie momentami akceptuje i nie chce zabijać. 

Szukamy sposobu na życie. To całkiem normalne. Idziemy na studia, rzucamy studia, zmieniamy kierunki. Spotykamy miłość życia, rozstajemy się z rozczarowaniem życia, bierzemy śluby, zrywamy zaręczyny. Mieszkamy u rodziców lub w cudzych mieszkaniach... Zarabiamy, albo tracimy pracę. Robimy karierę albo nie wiemy w którym iść kierunku. Każdy ma swoją historię. Gdzieś pośrodku tej historii spotykamy się tutaj. W wirtualnych czterech ścianach, w miejscu oderwanym trochę od rzeczywistości. I gdzieś tutaj, w tym naszym świecie... ktoś próbuje to oceniać. 

Kiedy byłam w liceum, jedna z koleżanek powiedziała, że "kiedy kobieta nie może mieć dzieci powinna wybrać samotność, żeby nie skazywać na tę pustkę żadnego mężczyzny". Ustalmy jedna rzecz - nie wszyscy chcą mieć dzieci. Ale to czy kilka lat temu na kawałku białego plastiku pojawiły się dwie kreski czy to, że lekarz rozwiał wtedy wszelkie nadzieję nie definiuje mnie jako człowieka. Podjęłam decyzję taką a nie inną.

I to nie jest tak, że rozbiłam swój namiot w drugim obozie. Bo tak naprawdę to uważam, że dziecka się nie "posiada" a doświadcza cudu. Bo lubię Jej rączki na mojej szyi, Jego wielkie, jakby dorosłe oczy, choć ma zaledwie kilka miesięcy... I wciąż pamiętam te najpiękniejsze, czekoladowe, do których przywiązałam się za bardzo. I, chyba nigdy tu o tym nie wspomniałam, pracowałam z dziećmi i to jedna z lepszych rzeczy jakie robiłam w życiu. I zawsze chciałam to robić, choć kiedyś w innej formie. I uwielbiam, kiedy przypełza do mnie rano, kiedy u Niej jestem i nie mogę się doczekać momentu, kiedy będzie przebiegać do drzwi z rączkami skierowanym ku górze i będzie krzyczeć "ciocia" kiedy tylko zobaczy samochód. 

Wokół mnie jest pełno dzieci. Bliższych, dalszych, kochanych. Ale nie mam swoich. I całkiem możliwe, że to się nie zmieni. Czy uważam, że powinnam przez to wybrać samotność? Nie. Czy uważam, że nic mnie przez to nie czeka? Nie. Jesteśmy, mniej lub bardziej, dopiero na początku własnej drogi. Stoimy, lub dopiero stajemy, na jednym z ważniejszych zakrętów. Możemy iść prosto, kontynuując obraną ścieżkę, skręcić w stronę kariery lub wybrać rodzinę. Albo rozbić obóz pośrodku i poszukać sposobu, by to wszystko ze sobą połączyć. Wybór jest mój. Jest Twój. Zawsze należy do nas. A to, czy mam wszystko, czy nie mam nic, tylko ja mogę oceniać. Nikt inny nie ma prawa.

Ja mówię o dzieciach. Ale jakie to ma znaczenie czego tyczy się ta ocena? Nieważne czy dzieci, rodziny, żony, męża czy kochanka. Może pracy. Może awansu. Może studiów, matury, liceum. Może nawet rzucenia tego wszystkiego i wyjazdu na drugi koniec świta. Moje życie jest sumą TYLKO MOICH wyborów. Nikt i nic nie ma prawa ich oceniać. Za każdą decyzją stoi jakiś powód. Za każdym powodem jest historia lub przed nim jakaś szansa. Patrząc z boku tego nie widać. Nikt nie przeżyje za nas życia, więc nikt nie ma prawa o mim decydować. Nikt nie będzie szczęśliwy za Ciebie.

16 komentarzy :

  1. A ja... Jestem pomiedzy. Mozna miec dziecko i sie spelniac i nie zaniedbywac rodzicielstwa. Mozna tez nie miec (niektorzy nie moga) i byc pelnym czlowiekiem. Mysle, ze ktos mowiac o innym czlowieku "ja mam cos wiec jestem lepszy bo ty nie masz tego" to sie dowartosciowuje. To jakbym powiedziala "Ja mam wille z basenem a ty jestes biedakiem, nie jestes w pelni czlowiekiem" :p dla mnie to tak wyglada.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wykreśliłam fragmenty o tej "niemocy posiadania", nie o tym miał być ten post... ale o to mi właśnie chodzi, nie na wszystko w życiu mamy wpływ. Niektórzy mają dzieci i... mają je gdzieś, niektórzy tylko o nich marzą, inni odkładają moment założenia rodziny na nieokreślone "później", a jeszcze inni po prostu nie chcą. Ile ludzi tyle pomysłów. Ale kto daje prawo oceny? Niezależnie czego to się tyczy - oceniać możemy tylko siebie.

      Usuń
    2. Zawsze latwiej oceniac innych. Wazne by nie brac tej oceny do siebie. Ja uslyszalam wiele komentarzy i choc zabola czasem to trzeba olac.

      Usuń
    3. Wiesz, mnie to nie boli. Co najwyżej... drażni podejście. Bo wiem, że jest masa ludzi, do których to trafi i poczują się w jakiś sposób "gorsi", a przecież nie są. Mają jedynie inne priorytety, to nic złego.

      Usuń
    4. Jestesmy tak skonstruowani, ze u nas albo idziesz za tlumem, szara masa albo jestes gorszy. Nie mozna miec wlasnego zdania...

      Usuń
  2. Każdy ma swoje życie, więc to każdego prywatna sprawa jaką pójdzie drogą. Myślę, że jedyne co możemy zrobić w wirtualnym świecie(z resztą w tym realnym też) to podzielić się swoim doświadczeniem. Bo lepsze, gorsze - może pomóc komuś podjąć decyzje. Co oczywiście nie oznacza, że ktoś ma innych słuchać, może przecież w ogóle nie brać zdania innych pod uwagę.

    Jeśli o mnie chodzi to jestem w tym wieku, w którym moja chęć macierzyństwa zwiększa się z każdą chwilą. Oczywiście dziecko to dar i nie każdemu jest on dany. Ale mam nadzieję, że kiedyś będę szczęśliwą mamą.

    OdpowiedzUsuń
  3. Najłatwiej oceniać innych przez pryzmat siebie i swoich przekonań. A tak naprawdę każdy jest przed jakimiś wyborami i dokonuje tych wyborów sam.
    Czasem po prostu ludzie chcieliby mieć dziecko a nie mogą, a czasem mają ich wiele i nie specjalnie doceniają to, że dzieci są.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam koleżanki, które robią wielkie oczy, gdy mówię, że po prostu nie jestem jeszcze gotowa na ślub, dziecko i całą tą otoczkę rodzinną, po prostu...Mam teraz inne priorytety, chcę się spełniać na innych szczeblach, zaczekać z odpowiedzialnymi decyzjami. Nie wypatruję, kiedy mój facet uklęknie i zada mi to pytanie...Czy to oznacza, że jestem gorsza? Po prostu wybieram. Każdy ma do tego prawo-masz rację. Uważam, że właśnie możliwość wyboru jest wyznacznikiem odpowiedzialności. Pozdrawiam

    ksiazkoteka.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Koniec posta jest właśnie tym co chciałam powiedzieć. Doskonałym podsumowaniem - po prostu nikt życia za Ciebie nie przeżyje i nikt nie będzie szczęśliwy za Ciebie.

    Nie chcę mieć dzieci to nie będę ich miała, przecież nikt mnie do tego nie zmusi. A jeśli się zdecyduję to będę je miała. Chcę żeby to była moja, właściwie nasza decyzja i żeby była ona przemyślana. Chciałabym poukładać sobie życie i wyjść za mąż, ale ktoś inny może mieć inne priorytety, mogę się z nimi zgadzać, ale muszę je uszanować.

    OdpowiedzUsuń
  6. Sama dzieci nie chcę. A uważam...że w życiu mam wiele. A najbardziej mnie śmieszy tekst "a kto ci na starość poda szklankę wody". Cóż. Ktoś z dpsu. Sama pracuję w dpsie, wszyscy ludzie mają tam dzieci:D No, prawie wszyscy.
    I masz rację, po prostu nikt nie może wywierać presji na nasze życie, to nasze decyzje i....jeny, nikt za nas życia nie przeżyje. Naszego szczęścia, naszego bólu. Mamy nawet prawo do swoich błędów. A jakieś naciski, że trzeba robić tak a nie inaczej, zwłaszcza w podejmowaniu odpowiedzialnych decyzji, doprowadzają mnie wręcz do mdłości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piątka! W tym rzecz. Ludzie "robią sobie dzieci" z mnóstwa egoistycznych pobudek i wielu z nich nie potrafi później być rodzicami. Tu nie chodzi o szklankę wody na starość czy o to kto będzie pracował na naszą emeryturę. Lepiej całe życie odkładać pieniądze na starość nie licząc na zus niż unieszczesliwiac jakieś dziecko, kiedy nie widzimy się w roli rodziców.

      Usuń
  7. Najlepiej niech się każdy garnie do tego, co mu wychodzi. Jeśli ludzie nie chcą mieć dzieci, to w jakimś stopniu jest to złe, bo kto na nas będzie robił w przyszłości? No, ale jeżeli nieodpowiednia osoba ma mieć dziecko na siłę, to wyrządzi to znacznie większą krzywdę, niż mała emerytura. Każdy niech swego podwórka pilnuje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I o to mi właśnie chodzi. Ja rozumiem, że jest masa kobiet nie wyobrazających sobie swojego życia bez macierzyństwa - i to jest naprawdę piękne. Ale nie wszyscy mogą, nie wszyscy chcą. Jedni chcą rodziny, drudzy chcą kariery. Jedni mają dzieci i je kochają, drudzy nieodpowiedzialnie je robią i nie potrafią się nimi zająć. A tu nie chodzi o "posiadanie". Chodzi o szczęście. W przypadku zakładania rodziny nie tylko swoje.

      Usuń
    2. Niestety ludzie mają tę tendencję do uszczęśliwiania wszystkich wokół, tylko nie siebie.

      Usuń
  8. Wkurzają mnie takie skrajne poglądy. Sama mieszkałam z dziewczyną, która postanowiła skupić się na karierze i o dzieciach - póki co, słyszeć nie chce. Ja z kolei nie wyobrażam sobie swojej przyszłości bez dzieci. Może nawet nie takiej odległej przyszłości. Mimo takiej różnicy poglądów, żadna nigdy nie powiedziała drugiej, że TO JA MAM RACJĘ, a Twoje poglądy są błędne. Tutaj zapożyczę trochę od Marty - w kwestii takich czy innych wyborów każdy powinien zająć się sobą, zamiast starać się nawracać innych. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. To, że nie masz dzieci czy nie masz własnego mieszkania czy czegokolwiek innego, nie znaczy, ze nie masz nic. Jesteś indywiduum i to Ty decydujesz co masz i czego chcesz:)

    OdpowiedzUsuń