7 czerwca 2016

Po czasie.

5 maja minęło osiem lat, odkąd tutaj jestem. Tutaj... tutaj. Nie tyle w blogsferze, bo w tej jestem dłużej, co tutaj. Choć początki były nie na tym portalu i pod innym adresem. Nie jestem dziś tą Panną Nikt., która zaczynała, choć mimo upływu czasu niekiedy wydaje mi się, że sporo jest we mnie z tej siedzącej na parapecie z słuchawkami w uszach dziewczyny. Słucham innej muzyki, czytam inne książki, ubieram się zupełnie inaczej. Wokół mnie są inne miejsce i w większości inne twarze. Ale coś we mnie zostało z tamtego okresu. 
Lata temu przyszłam tutaj przepełniona emocjami, w większości niezbyt pozytywnymi (choć nie chcę nazywać ich negatywnymi), a później postanowiłam sobie, że to miejsce wypełnią właśnie takie słowa. Słowa pełne emocji, które w realnym świecie (wciąż nie lubię tego podziału) trzymam w sobie, które czasem mnie duszą. Tyle, że choć pamiętam o wszystkim, a te wstawione do szafy pudełka wciąż zajmują w niej bardzo ważne miejsce, mniej jest we mnie tych stęsknionych oddechów, z którymi zaczynałam. I właśnie dlatego ciężko mi się tu wraca. Nie chcę odchodzić ani zaczynać od nowa, nie potrzebuję zmian wizualnych, tym bardziej zmian adresów, pseudonimu czy sposobu bycia. Bo tak jak lubię tę siebie, mówiąc bez fałszywiej skromności, tak kocham całą sobą to miejsce, wypełnione milionami mniej lub bardziej dosłownych wspomnień. Bo dla mnie to nie są tylko słowa, nieudolnie składane w zdania, które niekiedy tylko ja rozumiem. Dla mnie to jestem ja, cała, z każdym bólem i radością, które wypełniały mnie przez lata. 
Ale odcinając się od pewnych osób, kończąc pewne znajomości, odchodząc lub patrząc, jak odchodzi ktoś inny... uspokoiłam ten oddech po czasie i choć tęsknotę w nim wyczuwam nieraz podczas cichych i spokojnych wieczorów, to dziś najbardziej tęsknię za tym, co mam w tej chwili. Za słowami przelewanymi na wirtualny papier, które dają ujście temu, co duszę w sobie od dawna, co kiedyś stanowiło tak ogromną część mniej samej, że dziś, kiedy tutaj nie bywam, odczuwam w sobie już nie tyle swoistą pustkę, co dziurę, której niczym innym, mimo szczerych chęci, nie potrafię wypełnić. I myślę sobie, w tym spokoju odczuwania chwili, że może nie o to chodzi, żeby wracać rzadko, lub co gorsza zamknąć to miejsce na cztery spusty, wyjść i nie wrócić już nigdy. Może zamiast tego, czas zacząć postrzegać je w nieco inny sposób... Mniej emocjonalny, a bardziej... ludzki, codzienny? Bo przecież ja to nie tylko te uczucia, które uciszałam w sobie przelewając je na papier, by w realnym świecie nie pozwolić im się udusić, ale też miliony innych, małych kawałków, które tworzą jakąś, mniej lub bardziej złożoną całość. 

// Przyszłam tu dzisiaj, z wielkim leniem i niechęcią do robienia czegokolwiek, przeczytałam kilka swoich zdań i Wasze komentarze, i zamiast pójść spać o dziewiętnastej, spożytkowałam ten wieczór aktywnie. Może o to chodzi? Żeby zamknąć w słowach to, co dzieje się na zewnątrz, zamiast zaglądać tak bardzo w głąb siebie, że niekiedy aż boli. Zastanawiam się tylko, czy umiem pisać tu, że wyszłam wcześniej z pracy i nie umiem gotować. * Ponoć kto nie spróbuje, ten się nie przekona

* spokojnie, niedosłownie ;)

12 komentarzy :

  1. brawo! życzę kolejnych lat blogowania! wiem, jak dobrze człowiek potrafi się utożsamiać ze swoim blogiem i jak dobrze blog potrafi wyrażać każdą najmniejszą emocję autora. uwielbiam to!
    ja swoje 4 urodziny na kopnij-to spędziłam z nienawiścią do tego bloga i braku mojej motywacji. ale już wracam, o!

    OdpowiedzUsuń
  2. a pracoholik z depresją, bo jedyną moją formą rozrywki po pracy jest popołudniowa drzemka :P ZERO ŻYCIA.

    OdpowiedzUsuń
  3. Podziwiam Cię za wytrwałość. Marzy mi się, bym mogła napisać kiedyś, że jestem tutaj już osiem lat. Póki co - za mną 2,5. :)
    Ja Ci mogę napisać, że wyszłam dziś później z pracy, a od poniedziałku spadnie na mnie jeszcze więcej spraw. :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Panna Nikt? Kojarzy mi się coś :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pamiętam Cię jeszcze z Onetu. I pamiętam, że miałaś inny adres, ale już nie pamiętam jaki. Sama się zastanawiam, czy nie wrócić do mojego pierwszego adresu, bo mi jakoś za nim tęskno. I też przyszłam tu z emocjami, które w większości raczej nie były pozytywne.

    OdpowiedzUsuń
  6. To ja życzę kolejnych pięciu, albo nawet więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  7. 8 lat pod jednym adresem... Nie wyobrażam sobie. :) Życzę Ci więc kolejnych ośmiu.

    OdpowiedzUsuń
  8. Pięknie oddałaś istotę blogowania. Życzę wielu cudownych lat wśród nas, blogowiczów :*

    OdpowiedzUsuń
  9. To naprawdę...wiele, wiele lat. Więcej, niż trwają niektóre znajomości, relacje. Aż podziwiam. I mam nadzieję, że skoro z blogiem mam już tyle wspólne spędzanego czasu, tyle zwierzeń, pięknych słów- bo przecież pięknie piszesz- to będzie ich jeszcze więcej. Co najmniej drugie tyle. Albo trzykrotność. Albo i cztero... Sama wiesz najlepiej, ile:)
    A czas...może i warto żyć, jakby nie istniał? :)

    OdpowiedzUsuń
  10. zazdroszczę cierpliwości, samozaparcia i chęci pisania tutaj. :) ja właśnie tego wszystkiego szukam, aby móc w końcu kiedyś napisać początek postu podobny do Twojego.
    gratuluję i oby to miejsce nadal było dla Ciebie tak przychylne jak do tej pory. :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Właśnie za to lubię blogi :) Jest jeden dzień w roku, kiedy każdy bloger odlicza ile to czasu minęło, kiedy to zleciało i co się zmieniło :) Świetnie jest parzyć na czyjeś, a nawet swoje postępy i wspominać i porównywać swoje zmiany osobowościowe :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Panna Nikt kojarzy mi się :) Ale jest wiele osób, dla których blog to wielka przygoda i bardzo ważne miejsce.

    OdpowiedzUsuń