28 września 2016

Trochę ciepła.

Kilka razy w tym roku chciałam powiedzieć Wam o rzeczach, które wywołują na twarzy uśmiech. Brakuje mi czasu na częste powroty tutaj, choć niekiedy naprawdę bym chciała. Ale ten rok jest dziwny. Spędzam go gdzieś pomiędzy pracą a szpitalem, jednym, drugim. Tygodniowy urlop spędziłam przy łóżku, kolejny raz w tym roku obserwując pomarszczone dłonie zaciskające się na białym materiale wykrochmalonego prześcieradła. Z jednej strony wciąż są kitle, przerażające odgłosy aparatury monitorującej, z drugiej przeważająca w szafie czerń, od której, tej na zewnątrz, powoli odchodzę. Z trzeciej mam nawał pracy zawodowej, która sprawia przyjemność, z czwartej... naprawdę sporo powodów, by ten uśmiech mimo wszystko gościł na twarzy. Zmieniłam się. Dostrzegłam wiele rzeczy, które były ze mną od dawna, a których - wydaje mi się - nie chciałam widzieć wcześniej. Mam za sobą szczerą spowiedź i rachunek sumienia. Tą przed sobą, ten dla siebie. Odeszłam kilka razy, by gdzie indziej móc się pojawić. Przymykam powieki, wsłuchując się w muzykę, jak za starych czasów. Ze świstem wypuszczam z płuc powietrze, zostawiające nad ranem ciepłą parę pośród tego, które mnie otacza. Trochę tak się czuję. Jakby wszystko wokół zionęło chłodem, a ja, mimo wszystko, noszę w sobie trochę ciepła.
/ tęsknię za słowami.

13 komentarzy :

  1. Też nienawidzisz szpitali?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym roku szczególnie. Spędzam w nich stanowczo za dużo czasu i za dużo widziałam.

      Usuń
    2. Chyba nikt nie lubi tego miejsca.

      Usuń
    3. Tak myślę. Choć rodzajów antypatii z pewnością jest kilka.

      Usuń
  2. Chyba zawsze tak jest w życiu, że jest trochę dobrze, trochę źle, ale fajnie, że umiesz ogarnąć to tak, żeby umieć dostrzegać to co jest dobre. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzeba to ciepło jakoś pobudzić, rozpalić. Masz na to jakiś pomysł?

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, w szpitalu można się napatrzeć na ból i cierpienie osób bliskich i tych całkiem obcych. Wiem o tym doskonale i chyba aż za dobrze...

    OdpowiedzUsuń
  5. Też uważam, że ten rok jest dziwny jak patrzę na swoje życie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziwny rok...powiem szczerze, że jakoś to rozumiem, chociaż z całkiem innych powodów. A twój dziwny i na pewno nie jest łatwy. Ale nawet gdy nie jest łatwo, właśnie o to chodzi w życiu chyba- by jakiś trud przeplatać ze szczęściem. Nigdy nie mogło być inaczej.
    I ta czerń..ona nigdy nie jest łatwa. Ale nieunikniona. I sądzę, że prędzej czy później, wszyscy ją po prostu akceptujemy. Bo co innego zostaje?

    OdpowiedzUsuń
  7. Cieszę się, że mimo wszystko uśmiech gości na Twojej twarzy.
    Od kilku tygodni mam ochotę wrócić do pisania blogowego pamiętnika, jak cztery lata temu. Zawsze przychodzi mi to na myśl jesienią. 8 lat temu zaczynałam właśnie na jesieni.
    Ale co z tego, nie mam o czym pisać.
    Zatem Ty pisz, podwójnie, jakby za mnie, dwa razy częściej :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Przydałby się tablet ze stałym połączeniem do sieci :)

    OdpowiedzUsuń
  9. współczuję kochana.... moja ostatnia wizyta w szpitalu zakończyła się bardzo źle, bo śmiercią ukochanej babci, dlatego też teraz białe mury działają na mnie zdecydowanie źle... mimo, że upłynęło już prawie dwa lata.... trzymaj się mocno :*

    i nawet nie wiesz jak cudownie jest czytać ten pozytywny akcent - że mimo wszystko, mimo natłoku wrażeń i emocji, masz w sobie ciepło. piękne ciepło :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Najważniejsze, to nie pozwolić, by ta iskierka ciepła zgasła, a wszystko będzie dobrze. Musimy tylko pielęgnować to, co pomaga nam się uśmiechać. I masz rację, ten rok jest jakiś dziwny.

    OdpowiedzUsuń