To prawda, że miejsca tworzą ludzie.
Podobnie jak daty, symbole, dźwięki, potrzebę spokoju, pewien rodzaj
łez, tęsknot, oddechów... Omijanie pewnych piosenek skutkuje
nagromadzeniem emocji, które w pewnym momencie wybuchną, kiedy wrócisz
do nich po latach. Ja przez wiele z nich chciałam móc o sobie
powiedzieć: stojąc przed lustrem wygładzała materiał ołówkowej spódnicy,
bo przecież tych słów swego czasu padły tysiące. Z pewnej potrzeby
serca kupiłam wczoraj pierwszą w życiu ołówkową spódnicę w kolorze, o
który samej siebie nigdy bym nie podejrzewała i wygładziłam ten materiał
dziś rano z poczuciem, że powinnam dziś mieć na sobie coś innego. A
przecież to nie ma żadnego znaczenia.
Zastanawiałam
się kiedyś jak siedząc przed nim wpatrzonym w moje oczy mam mu o tym
opowiedzieć. Jak w gąszczu rzeczy nie mających znaczenia i wśród kwiatów
wypełniających przykurzoną od wspomnień przestrzeń powiedzieć, co to
wszystko dla mnie znaczy. Minionego lata powiedziałam Komuś, że to się
nie uda, że nie obudzę w sobie tych emocji i uczuć na tyle, by nie
rozsypując się na kawałki móc o tym opowiadać, a rozsypałam się
kiedyś w sposób, którego już nie chcę powtarzać, już tak nie mogę.
Choćby tych złamań były po drodze jeszcze tysiące, żadne z nich nie
będzie takie jak tamto. Nie będzie przesiąkniętego łzami fotela w pokoju
stanowiącym więzienie i papierosów wypalanych na boisku, które w całym
tym mieście, poza pokojem i tym, co było za jego ścianą, zna mnie chyba
najlepiej. To prawda, że miejsca tworzą ludzie. Dlatego kiedy co
którąś niedzielę staję przy oknie i patrzę na to wszystko z góry, z
pewnego dystansu, to choćby pokój pełen był ludzi, ja jestem tam sama.
Opleciona ramionami i zapachem, którego nie potrafię sobie przypomnieć w
innych niż takie momentach.
Odkopałam
dzisiaj jedno ze schowanych na dnie szafy pudełek, pełne muzyki i
potrzeb alienacji. Odkryłam niedawno na nowo kawiarnię, która kiedyś mi
się z czymś kojarzyła i kiedy pomyślałam, że pójdę z Nią na kawę,
nie mogło to być inne miejsce. Z wielu powodów. W ciągu dnia pełnego
spokoju i pewnego poczucia wartości zabrakło mi dzisiaj dźwięków, melodii, tych pierwszych i ostatnich.
Wygładzając opinający biodra materiał pomyślałam sobie dzisiaj
kilkukrotnie, że wśród tego gąszczu kwiatów i życzeń zabrakło mi jednego
bukietu. Pierwszy raz od lat nie kupiłam sobie dzisiaj kwiatów, choć
przechodząc obok niejednego stoiska coś drgało wewnątrz, paliło.
Nie mniej i nie bardziej niż kolejne oddechy, niż ta wieczorna pustka i
oczy przymknięte przy piosenkach, których od lat już nie słucham. Ale ósmego mogę.
Szukałam
dzisiaj prezentu, słuchałam historii, przygryzałam wargi i splatałam
dłonie, zatrzymując wzrok na wielu rzeczach, które z czymś się wiążą. Stosunkowo niewiele jest takich, w których, szukając, nie znajdę tamtej siebie.
Przymykam powieki raz jeszcze, wydech. Siedzę pod ścianą z kolanami podwiniętymi pod brodę, Ty obok.
Śmiejesz się z wielu rzeczy, kiedy ja coraz szerzej się uśmiecham.
Zanim jeszcze nastała dorosłość, zanim życie przejęło kontrolę nad
biegiem pewnych zdarzeń, nie było wtedy obietnic. Nie było zapewnień ani
słów zbyt wielkich i ciężkich, byśmy je mogli udźwignąć. Przynajmniej
do czasu. Choć i te w czas zdają mi się dzisiaj być mniej niż wtedy
prawdziwe, a przecież nic prawdziwszego nie było, poza spojrzeniami, poza ramionami oplatającymi, poza godzinami spędzonymi ramię w ramię, z sobą, nie obok siebie.
Nie powiem, że to minie. Choć minie, nie dziś, może nie jutro. Ale tak jak przed marcem, tak i po nim życie staje się cichsze, spokojniejsze, oddechy mniej stęsknione.
Bo codzienność nie jest ani mniej ani bardziej piękna od wspomnień,
jest po prostu inna, dojrzalsza, wypełniona planami i oczekiwaniami
zgoła innymi od tamtych marzeń. Moja, Twoja. Dwie. Żadna piękniejsza od drugiej, po prostu inna, poniekąd. Ósmy to symbol. Jeden z wielu. Wypełniony tęsknotą, choć dawno odkryłam, że patrząc na zdjęcia już nie trzęsą mi się ręce. A serce jedynie się uśmiecha. Ktoś, mówiąc wtedy o dłoniach, mówił też, że jest w tym coś pierwszego, coś co się nie zdarzyło, choć prawdopodobnie powinno.
Myślę, że tamten koniec ukształtował późniejsze początki, że choćby
bolał bardzo, nie należy go dzisiaj żałować. Pewne dźwięki poza tym
dniem nie smakują w ten sposób, innych poranków
nie zaczynam z Kowalską w głośnikach, nie kończę dni z muzyką w ten
sposób. Jeszcze kilkadziesiąt godzin temu myślałam, że kiedy przyjdzie
na to czas, będę miała do powiedzenia tak wiele, a kiedy siedzę tu teraz
przy tamtych dźwiękach wiem, że żadne słowa tego nie oddadzą.
Myślałam też, że dziesiątki starych kartek, nowa przestrzeń, inne oczy,
niekupienie sobie kwiatów, że to może coś zmieni. Rok temu mówiłam, że przyjdzie taki
dzień, taki ósmy, który będzie tylko ósmym, bez tęsknot, tajemnic, bez
poczucia czegoś innego, wyjątkowego, bez trzęsących się dłoni.
Przyjdzie, jestem pewna. Tyle, że to jeszcze nie ten. Czuję dziś to światełko, które zapaliło się dawno temu w oczach
i wiem, że jutro nie będzie już tak jasne. Ósmego tęsknię bardziej. Ósmego daję sobie do tego prawo. Dziewiąty raz już, po dziesięciu latach. Jutro przestanę.
// podświadomie słyszę też Twój głos.
nadzieja jest symbolem osób optymistycznych, także dobrze, że masz optymizm w sobie, cokolwiek w Twoim życiu się zdarzyło.
OdpowiedzUsuńpamiętam jak kiedyś chciałam, żeby istniał wehikuł czasu. żeby coś zmienić. coś inaczej zakończyć albo coś inaczej pociągnąć. jednak z perspektywy lat cieszę się, że czegoś takiego nie ma. zbyt duże konsekwencje by to miało. i to fakt, że nie należy żałować podjętych decyzji. po prostu trzeba wyciągać wnioski.
To prawda, że są takie wspomnienia, do których chętnie wracamy, nawet po latach. Jednak trzeba dać sobie czas, aby przeminęły; bo liczy się to, co tu i teraz.
OdpowiedzUsuńWspomnienia czasami ratują naszą duszę
OdpowiedzUsuń