Masz wrażenie, że wkrótce... wybuchniesz?
Mam wrażenie, że wybuchnę, albo że rozpadnę się po cichu na tysiąc kawałków.
Właśnie tak się czuję. Ja już nie chcę wybuchać. Już nie ma we mnie złości. Ogarnęła mnie cisza. Wszechobecna i przerażająca. Leżę ze wzrokiem wbitym w sufit i nawet już nie zadaję sobie pytań, bo wiem, że nie znajdę na nie odpowiedzi. Cierpię. Tam w środku. Na niedobór rozmów, których pierwszy raz od dawna nie powinno mi brakować. Na niedobór spacerów, choć spacerujemy przecież co popołudnie, co wieczór. Brakuje mi wiadomości o poranku, choć czytam je codziennie i odpisuję z uśmiechem. Ale to nie to. Już się nie duszę, choć nadal brakuje mi tlenu. Cierpię na niedobór wszystkiego, co kotłuje mi się w głowie, gdy przymykam powieki. Jedynie muzyki jest dużo. I to chyba błąd, bo wraz z nią przychodzą te obrazy. Uśmiechów, uścisków, prawdziwości. Tej ostatniej brakuje mi najbardziej, mimo tego, że zredukowałam swoje życie dawno temu i wyrzuciłam z niego wszystko to, co nieprawdziwe, nieszczere. Bynajmniej tak mi się wydaje. Ale to nadal nie to. Pierwszy raz od dawna jestem nie tylko tą, która słucha, ale też tą, której wolno mówić. Mam tę więź, dwustronną, której mi brakowało. Mam do kogo się odezwać, kiedy zjada mnie cisza w czterech ścianach i wiem, że moje "za dziesięć minut na rogu?" zostanie wysłuchane, że faktycznie za te trzynaście czy piętnaście nie będę już sama. I patrzę w oczy, mówię, słucham, uśmiecham się i śmieję, by za chwilę przycichnąć, bo temat wymaga zadumy. Ale to nie to. I chociaż mówisz mi, że "mamy siebie, a to już naprawdę wiele" - to nadal nie to. Bo ja, gdzieś tam w sobie, po cichu, zazdroszczę Ci tego, że on po raz kolejny do Ciebie dzwoni, żeby sprawdzić, czy wszystko jest ok. Tego, że zaledwie dwa dni temu, kiedy rozstaliśmy się późnym wieczorem zdążyłaś się z nim pokłócić, znów o to samo. Tego, że klniesz jak szewc mówiąc o tym, jak bardzo Cię wkurwia jego nieodpowiedzialność, a w oczach masz miłość, której nawet ja nie poddaję pod wątpliwość. I tego, że płaczesz czasem w nocy z tęsknoty za nim, choć nie jest idealny. Bo ja nie mam już o kim myśleć przed zaśnięciem i ta pustka czasami mnie przeraża. Nawet mimo tego, że bycie singielką ma milion plusów. Ale widzisz, minusów jest tyle samo. I nawet ja je dostrzegam, choć wszystkim wkoło wydaje się, że idealnie radzę sobie sama. To, że sobie radzę nie znaczy, że nie chciałabym mieć kogoś "do kochania". Chciałabym. Bo przecież... przyjemnie jest się przy kimś budzić. I wierzę na słowo, kiedy mówią mi, że cudowna jest świadomość, że gdzieś tam jest ktoś, kto kocha i tęskni, po cichu...
/ nie zwracajcie na mnie uwagi.
to wszystko jest przecież nieważne.
jutro przejdzie. albo za tydzień. czy coś.
czytam, czytam i tak do połowy jest o mnie. 'to nie to'. kurwa, Alien. chciałabym napisać, że Cię rozumiem. połowicznie. ale czy można rozumieć połowicznie?
OdpowiedzUsuńnie wiem co Ci napisać, żeby nie wyjść na hipokrytkę. może po prostu będę?
Sama nie wiem, ale... chyba można, mimo wszystko. Zwłaszcza tu, trochę tu chaosu.
UsuńTo ja po prostu dziękuję.
tak sobie myślę i dochodzę do wniosku, że wolę krzyk. wybuch wolę, od stagnacji, od powolnego zatracania się w nicości..
UsuńJa też, mniej mnie on hamuje, szybciej się zbieram do kupy. Ale teraz ogarnęła mnie pustka, której szczerze nienawidzę...
UsuńA próbujesz coś z tym zrobić, czy się temu poddajesz?
UsuńWypełniam sobie czas jak tylko potrafię, staram się, codziennie od nowa. Ale to pustka w środku, spowodowana niekochaniem.
UsuńWierzę, że dla każdego jest Ktoś. Że kiedyś każdy odnajdzie tę osobę do kochania.
UsuńA jeśli wybuchniesz to nie poczujesz się lepiej? Ja bym chciała wybuchnąć a nie mogę ...
OdpowiedzUsuńJuż teraz nie. Jeszcze kilka tygodni temu myślałam, że właśnie ten wybuch jest mi potrzebny. Ale teraz uleciała ze mnie złość, jest jakaś dziwna pustka i stagnacja.
UsuńTaka stagnacja też nie jest dobra. Pustkę trzeba szybko czymś wypełnić...
UsuńStaram się jak mogę. Czasem tylko wieczory bywają straszne. (jak wczoraj)
UsuńZnam ten stan. Zdecydowanie najgorsze. Zwłaszcza jak nie mogę spać i włącza mi się myślenie ;/
UsuńDopadła nas ta sama... dolegliwość. I... nie wiem, nie żyję, gubię się. "Budzić się przy kimś", jeszcze chwilę temu nie wiedziałam jak mi tego brakuje, a tu jeden moment może zmienić wszystko.
OdpowiedzUsuńKogoś "do kochania".
Boże, brakło mi już słów, ale wiesz co chciałabym powiedzieć.
Wiem. To chyba nazywa się samotność...
UsuńBrzmi... groźnie i złowieszczo.
UsuńTo smutne, że tak się czujesz.
OdpowiedzUsuńChętnie bym Ci pomógł przestać się tak czuć, ale nie umiem niestety..
Człowiek, który mógłby góry przenosić także potrzebuje miłości, wierzę, że niedługo i Ty ją odnajdziesz.
Chyba każdy jej potrzebuje, nawet jeśli niekoniecznie chce się do tego przyznać. Dziękuję.
UsuńTo wygląda jak oko cyklonu... cisza przed prawdziwym huraganem.
OdpowiedzUsuńCoś ze mną nie tak, że wolałabym huragan?
UsuńO gustach się nie dyskutuje ;)
UsuńSkoro, "to nie to", najlepiej zerwać kontakt, ale powoli i spokojnie. Mało która kandydatka na przyjaciółkę okazuje się nią naprawdę.
OdpowiedzUsuńTu nie chodzi o kandydatkę na przyjaciółkę, czy o to, że jest "nie taka". Sęk w tym, że mnie czegoś więcej niż przyjaźni potrzeba, kogoś innego, bliższego. Choć naprawdę doceniam, że ją mam i jestem za to wdzięczna losowi.
UsuńMiłości?
UsuńCzegoś takiego.
Usuńpo wybuchu można się oczyścić. myślę,że to lepsze. a jak nie to zjemy sernik;*
OdpowiedzUsuńNiby masz rację. Ale ja nie bardzo mam czym wybuchać...
Usuńtak to fakt, ale czasami na niektóre słowa trzeba uważać, by przy tym własnej matki do grobu..
OdpowiedzUsuń"Tam w środku." do tych słów mam tak samo jak Ty... potem jest nieco inaczej. każdy z nas potrzebuje kogoś do kochania, to nie podlega wątpliwością. może to nie ten czas? nie wiem, mówią mi, że się nie znam.
ja zawsze uażałam, ze słowa bardziej bola niż czyny, ale, żeby powiedzieć własnej matce po tym jak całe życie poświęciła, pomagała nawet wteyd sama ledwo chodziła "mam na was wyjebane, jesteście najgorszymi rodzicami" tylko dlatego, że matka się skrzywiła, bo coś jej między palce weszło, a ta myśłała, że to do jej syna bo piszczy to absurd.
Usuńnie tlyko Ty byś chciała, ja równiez.
Czemu wybuch miałby być zły? Od kiedy powstrzymywanie się i swoich emocji jest dobre. W moim mniemaniu nigdy. I nie wiem czemu, ale przez cały czas, gdy to czytałam to w głowie miałam, że chcemy tego, czego nie mamy, a gdy to mamy, to przestajemy tego chcieć.
OdpowiedzUsuńA czy ja napisałam, że on jest zły? Nie. Zgadzam się z Tobą, że człowiek nie powinien dusić w sobie emocji. Ale ja jestem z nich wyprana, po prostu pusta. Nie mam czym wybuchnąć.
UsuńNie generalizowałabym tego.
Napisałaś też, że nie chcesz. A nie chcę, to nie to samo, co nie ma czym. Ja to miałam w głowie, nie mówię, że tak jest, ale tak mi się w danej chwili to skojarzyło, bo tak właśnie ostatnio czuję.
UsuńMi też pozostaje tylko wierzyć na słowo... Cóż, może kiedyś, a póki co przyzwyczajam się do samotności.
OdpowiedzUsuńpotrzebujemy osoby do kochania
OdpowiedzUsuńAch, ten Twój komentarz na końcu całkiem szalony XD. Oczywiście, że każdy potrzebuje kogoś do kochania. W końcu człowiek właśnie żyje dla miłości.
OdpowiedzUsuńja bym powiedziała, że minusów jest milion jeden. chociaż plus też dostrzegam. ale - no właśnie. to nie to...
OdpowiedzUsuńto mnie straszliwie złości, ten powszechny społeczny pogląd: 'ooo, jesteś sama? no to co, przecież super dajesz sobie radę! jesteś silna, dzielna, po co Ci facet? żebyś prała jego brudne skarpetki i robiła mu kanapki i obiadki?'
OdpowiedzUsuńto, że ktoś 'super daje sobie radę', nie znaczy, że nie leży bezsenną nocą, nie mogąc spać, bo boli; nie znaczy, że nie odczuwa straszliwego braku, choćby miał tysiąc zajęć; że nie patrzy z zazdrością na przytulające się pary, nie znaczy, że nie chce CZUĆ.
mogę napisać tylko, żebyś była cierpliwa. wiem, że to banalne, ale naprawdę miłość przychodzi niespodziewanie. :)
Pod połową mogłabym się podpisać - obiema rękoma.
OdpowiedzUsuńA z dalszej części - mogę się do Ciebie uśmiechać i cieszyć się wraz z Tobą. Z tej dwustronności zwłaszcza. ;*
No tak, jest z czego... Miło mieć przy sobie jakąś bratnią duszę.
UsuńNiestety samotność jest chorobą XXI w. Choć niektórzy lubią taką formę życia.Bo nikt nie ględzi Ci nad uchem i możesz robić co chcesz i jak chcesz...
OdpowiedzUsuńAle jak ktoś nie ma koleżanek,bo go życie skrzywdziło lub po prostu nie chce,nie potrzebuje,nienawidzi ludzi to jest wytykany palcami i pożywką do kpin i plotek.
A ja sama chce spędzać czas z kimś (obojętnie kim),ale boje się że zostanę odtrącona i nie umiem proponować ludziom spotkań,bo boje się,że złamią serce...
Nie mam nic przeciwko samotności, ale to nie znaczy, że nie chciałoby się mimo wszystko posłuchać tego ględzenia od czasu do czasu...
UsuńTeż nie lubię proponować spotkań, ale czasem warto się przemóc. Nie da się spędzić całego życia samemu, mimo wszystko.