15 listopada 2013

(Nie)mój.

Zabiła mnie cisza między nami w tym tygodniu. Składam się do kupy, każdego dnia od nowa. Uśmiecham się chwilami, czasem nawet całkiem szczerze. Aż znajdzie się ktoś, kto przyjdzie do mnie i powie: Twój (...) - i znów nie wiem, co ze sobą zrobić. Bo Ty tak bardzo nie-mój jesteś, że dziś mnie to aż boli. Właśnie dziś, kiedy uśmiechnięta M. opowiadała o stosunku kobiet wobec Ciebie. One wszystkie myślą i mówią to samo. A mnie już nie wystarcza Twoje nie jestem zainteresowany, kiedy ja też jestem tylko koleżanką, kiedy prawa do Ciebie mam nie większe od reszty, chociaż Twój oddech to z moim nie ich mieszał się i spajał, przystawał w tych samych momentach i przyspieszał niemalże równym tempem. Przyjedź do mnie jutro, powiedz mi, że będzie dobrze...

20 komentarzy :

  1. Najgorze jest, gdy właśnie tylko jedna strona jest spragniona czegoś więcej. właściwie jej życie to ciągle oczekiwanie... podczas, gdy ta druga strona czasami nawet z niczego nie zdaje sobie sprawy i spokojnie żyje własnym życiem, własnymi sprawami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimo wszystko chyba nie mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że on z niczego nie zdaje sobie sprawy i "spokojnie żyje własnym życiem", bo... czułam się jego częścią, dość sporą, jeszcze tydzień temu... Teraz sama nie wiem jak się czuję i co się dzieje. Popsuło się.

      Usuń
    2. Wiesz, bo prawda jest taka, że ludzie robią podstawowy błąd, jeżeli chodzi o łączenie się w pary, że uzależniają swoje szczęście od tej drugiej osoby.
      A prawda jest taka, że dwie połówki związku to dwa odrębne życia i ani Ty nie możesz żyć Jego życiem, ani On Twoim.
      I ludzie błądzą, bo np. nie akceptują siebie i szukają w tych swoich drugich połowach wsparcia. Gdy wszystko jest ok, bo np. kontakt jest 24h na dobę przez 7 dni w tygodniu to brak samoakceptacji jest nieodczuwalny. A potem przychodzi nagle taka ‘cisza‘ i jest makabra, bo jak ma być cudownie, skoro “jestem niepotrzebna“ - zwłaszcza my, kobiety tak mocno to przeżywamy, ale mężczyźni także, tylko że oni nie lubią się rozklejać.

      A właśnie niedawno w jednej z książek studiowałam dział poświęcony tematowi związków (to, co Ci wyżej napisałam, jest oparte głównie na tamtej książce) i znalazłam tam pewne ćwiczenie.
      Trzeba wypisać na kartce listę cech, jakie powinien posiadać wg nas nasz partner, np. kochający, opiekuńczy, cierpliwy. I potem przyjrzeć się temu i stwierdzić, której z tych cech brakuje nam w stosunku do samych siebie. Np. opiekuńczy - to może znaczy, że czujemy się zagrożeni i nie potrafimy zadbać o własne bezpieczeństwo. I trzeba tak popracować nad sobą, by w końcu zyskać to poczucie bezpieczeństwa.

      Usuń
    3. Zgadzam się z tym co piszesz, ale w związkach, jakichkolwiek, nic nigdy nie jest do końca czarne ani całkowicie białe. Pomiędzy tym jest mnóstwo kolorów i - przede wszystkim - są te dwa życia, które schodzą się jedynie w jakimś stopniu, nie w całości. Zwłaszcza na początku. Kontakt 24/7 poza tym, że jest niezdrowy, jest jeszcze w większości dojrzałych relacji po prostu niemożliwy. Ale nie w tym rzecz.

      Tu nie chodzi o to, że kiedy nagle go nie ma ja się czuję "niepotrzebna". Nie jestem niezastąpiona i jeśli chcesz wróć do poprzedniego postu - nie chcę być jedyną osobą w jego życiu. Jestem jego częścią i nie zamierzam ingerować w to, co jest poza mną, bo ja sama też chcę mieć poczucie odrębności, a nie spojenia z kimś, nawet jeśli jest ważny, czy kiedyś tam może stanie się najważniejszy. Cenię samą siebie i chcę się czuć sobą, a nie "nami", potencjalnymi.
      Wnioski zawsze łatwo się wysnuwa, kiedy nie zna się historii, jaka łączy dwoje ludzi. A ona jest może nie tyle długa, co zawiła. Gdyby zniknął, bo coś mu nie pasuje, bo coś między nami nie gra... przeżyłabym to inaczej. Ale kiedy zniknął w takim, a nie innym momencie, mną to wstrząsa, bo dla mnie to, co się stało, było ważne. Bardzo. A teraz jego nie ma.

      Usuń
  2. Ludzie za bardzo uzależniają się od siebie, a potem, gdy na chwile jest gorzej rozpadają się na małe kawałki i jest chujowo. Już nie wspomnę o tym, co się dzieje z nami, gdy ukochana osoba zniknie, nie na chwilę, ale już na stałe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem jest po prostu ciężko znów przyzwyczaić się do stawiania kroków w pojedynkę...
      Tutaj nie w tym rzecz. To po prostu nie ten moment... Z resztą, rozumiesz mnie, prawda?

      Usuń
    2. Też nie lubię ich stawiać w pojedynkę, ale muszę się tego uczyć.. i jest chujowo, bo nie zawsze sobie radzę.
      Doskonale Cię rozumiem. Też to przerabiałam, zresztą doskonale o tym wiesz..

      Usuń
    3. Ja mam wrażenie, że szło mi całkiem nieźle, a teraz... nic mi już nie idzie.
      Wiem, wiem... Naiwnie wierzyłyśmy, że to się tak nie skończy, a jednak...

      Usuń
  3. 'no tak taka właśnie była ta cała nasza przyjaźń ... '

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak się zaśmiałam, czytając to, że po chwili aż zaczęłam płakać. Tak, dokładnie tak...

      Usuń
  4. Wiem jak się czujesz. Jedynie musisz się z tym oswoić. Nie będę robić wywodów na temat wiązania szczęścia Twojego z jego, bo i tak obie wiemy co to jest i jak się to dzieje. I jak nagle jego szczęście robi się częścią Ciebie, częścią Twojego. Po prostu spróbuj przemóc nostalgie, by wrócić do normalności, nie zależnie od tego jak ją postrzegasz. Czas przyzwyczaja do bólu. Przyzwyczaja do radzenia sobie, a może o Ty z czasem spojrzysz na to inaczej. Myślę, że będzie dobrze, ale poukładaj sobie to na spokojnie. Jestem z Tobą, nawet jeśli tylko duchowo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko wiesz, ja wcale nie chcę tego powrotu do normalności. Chcę powrotów do niego. Do jego ramion, których teraz mi brakuje, do wymiany myśli, do słów, których zabrakło. Ta cisza jest tak głośna, że powoli mnie wykańcza. Najgorsze jest to, że posypało się też wszystko wokół, nie umiem sobie poradzić z samą sobą, a przy nim wszystko jest takie... nieistotne. Tylko on, taka ostoja. Nienawidzę tego uczucia.

      Dziękuję.

      Usuń
  5. Nigdy nie zrozumiem jak to jest, że wierzymy w tylko jedno "będzie dobrze"... Niesamowite...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może szukamy zapewnień, że z tej drugiej strony wszystko jest... po prostu dobrze? Niby to już słyszałam, ale chciałabym widzieć jego oczy, kiedy to mówi... A została mi jedynie cisza, bardzo głośna.

      Usuń
  6. Wolałabyś mieć pewność, prawda? Tą cholerną pewność, zapewnienie, że jest TWÓJ i tylko Twój, chociaż tu nie o kwestię posiadania chodzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Wolałabym, żeby mi powiedział, że chce być mój, albo że mój nigdy nie będzie, bo to po prostu nie to... Potrzebuję rozmowy, a zabija mnie cisza.

      Usuń
  7. I takich facetów nie trawię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo wnioskuję, że to taki typ, który obraca się wśród kobiet i wszystkie traktuje na równi lekko... chyba, że mam mózg zbyt polasowany i mi się coś źle zinterpretowało?

      Usuń
    2. Nie do końca. Faktycznie, ma dużo koleżanek, teraz pracuje właściwie z samymi kobietami, ale nie powiedziałabym, że wszystkie traktuje na równi. Przynajmniej do tej pory, na ile go znam - a znam go przecież od dawna - tak było. Teraz to sama nie wiem.
      Ma w sobie coś, co przyciąga wiele kobiet, nie da się ukryć.

      Usuń