26 stycznia 2014

Z herbatą.

Pierwszy raz od pięćdziesięciu sześciu dni wyjęłam dzisiaj z szafki kubek, który zawsze oplatały Twoje dłonie. Obok niego postawiłam drugi, swój. Wkroiłam dwa plasterki cytryny. Obiecałam Ci kiedyś, że kiedy to się stanie... poczekam na Ciebie z herbatą. Bałeś się wtedy, że ona ostygnie, a ja mówiłam, że będę zaparzać kolejne, żeby zawsze była ciepła. Żeby móc przywitać Cię tak, jak lubisz najbardziej. Dziękowałeś. Dotrzymuję obietnic. Zaparzyłam dzisiaj pierwszą.

może tylko czekam niedosłownie.

15 komentarzy :

  1. Odpowiedzi
    1. Niedosłownie. Ale mimo, że mnie to już nie dotyczy, nadal wolałabym, żeby tej sytuacji nie było.

      Usuń
    2. To znaczy, że tu jestem i będę kiedy wróci. Ale to nie jest czekanie, jakie miałam na myśli składając tę obietnicę. Nie czekam na "nas".

      Usuń
  2. Takie to cholernie smutne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niesprawiedliwe... ale wiesz co? Patrząc na mnie ostatnio, to chyba nie jest aż tak źle...

      Usuń
  3. Długo zamierzasz spełniać swoją obietnicę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zamierzam być, kiedy wróci. Ale to nie jest czekanie na "nas", to się skończyło.

      Usuń
    2. Rozumiem. Pewnie to strasznie ciężkie. Ale to tak jakby żyła jeszcze z nadzieją.

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. W tym momencie trochę tak... ale to nie jest czekanie na "nas". Bardziej na jego uśmiech niż słowa czy fizyczną obecność, wiesz..?

      Usuń