/ wróciłam. (chyba na stałe)
12 maja 2014
Z ciszą pośród czterech ścian.
Po trzech cichych tygodniach przekręcam klucz, który wydaje w zamku nieco zgrzytliwy dźwięk. Mam takie wrażenie, że aby otworzyć te drzwi, potrzebuję trochę więcej siły. Jakby opuściły się zawiasy, których dawno już nikt nie smarował. Stawiam pierwsze kroki, wprawiając w ruch zaległe już dookoła drobinki kurzu, które tańczą w nagrzanym wiosennym słońcem powietrzu. Stęskniłam się już. Nie jestem pewna, czy potrafię funkcjonować w tym miejscu, kiedy moje życie tak bardzo różni się od tego, które tutaj zostawiłam. Nie ma we mnie tych, w większości negatywnych, emocji, którymi wypełniłam tutaj kąty. Być może to byłby dobry czas na przeprowadzkę. Skoro potrafiłam zostawić to miejsce z dnia na dzień, równie dobrze klucze do niego wciąż mogłyby zalegać w małej kieszonce torby, którą co dzień noszę przy sobie. Ale jest we mnie coś, co nie pozwala mi się ostatecznie odciąć. Może sentymenty. Niemniej to miejsce wciąż jest moim domem, choć tak długo w nim nie byłam...
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Dokładnie to samo mam... Mimo wszystko chcę tutaj zostać, chcę tutaj trwać...
OdpowiedzUsuńZ początku myślałam, że to chwila słabości, która wkrótce minie, ale chyba nie całkiem... Albo potrzebuję na to więcej czasu?
UsuńJa też ostatnio się stąd zabierałam, chciałam odejść, dość rzadko tu byłam, ale sama mi kiedyś mówiłaś, że nie idzie z tego tak po prostu zrezygnować... Wydaje mi się, że tak - że potrzebujesz czasu.
UsuńNo nie idzie... Jak zaczęłam blogować, jak zaczynałam tego bloga, na Onecie, to zaczynałam go z mnóstwem emocji. I to z nimi tu przychodziłam. Teraz ich we mnie nie ma, nie wiem o czym miałabym tu pisać. O życiu? Nie wiem, czy lifestyle to mój styl i nie wiem, czy kogoś w ogóle by to interesowało. Próbuję to przeczekać.
UsuńPisz tylko wtedy, kiedy masz coś do napisania. Nie zmuszaj się, po prostu.
UsuńPewnie, masz rację, nic na siłę. Rzecz w tym, że ja pisać chcę. Tylko nie wiem co.
UsuńCzęsto tak mam - że chce napisać, a mam albo taką pustkę albo taki natłok, że nie wiem co napisać.
UsuńA no właśnie. I jak sobie z tym radzić?
UsuńNie wiem, bo nie mam na to żadnego sposobu, po prostu jak czuję, że jestem w stanie coś napisać, to piszę.
UsuńDobrze, że są takie momenty.
UsuńMasz rację.
UsuńChoć "wena" jest ponoć pojęciem przereklamowanym.
UsuńPonoć... Nic na siłę. ;)
UsuńTylko czy to jest na siłę, kiedy wiesz, że chcesz coś napisać i nawet wiesz co, ale nie umiesz ubrać tego w słowa?
UsuńJa mam tak często, wiesz? Mam w głowie tyle słów, tyle zdań, tyle obrazów, że nie wiem jak to przekazać... Nawet teraz, teraz też to mam.
UsuńUwielbiam Twoje nagłówki. <3
Ja mam tak niemal nieprzerwanie. Trochę to męczące...
UsuńA dziękuję. :)
Zdecydowanie. Boli to, że muszę trzymać to w sobie, bo nie wiem jak mam to wyrzucić z siebie, masz to samo?
UsuńOwszem. Otwieram pustą kartę tutaj dziesiątki razy, próbuję wydobyć z siebie słowa, a kiedy one nie płyną tak, jak bym tego chciała - tylko się denerwuję. Zamykam to okno i... czuję się trochę tak, jakbym miała za chwilę się udusić.
UsuńPróbowałam przed chwilą coś napisać i ... No i to samo co napisałaś wyżej.
UsuńA ja bym spróbowała lajfstajla. Przecież jak nie pójdzie, to można wrócić do starego stylu pisania.
OdpowiedzUsuńNo niby można... ;)
UsuńNo to w czym problem? :)
UsuńNiby w niczym. Ale ja zawsze coś wynajdę ;)
UsuńNigdy nie za późno żeby to zmienić :)
UsuńWszystko pięknie opisujesz, więc Twoi wierni fani nadal będą z wypiekami oczekiwać kolejnej nowej notki :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, to miłe. Aczkolwiek fanów ma artysta, a blogi mają czytelników ;)
UsuńWg mnie jesteś artystką :)
UsuńWow. Wielkie słowo. Dziękuję :)
UsuńTo są Twoje 4 ściany i tylko od Ciebie zależy jak wypełnisz swoją przestrzeń ;)
OdpowiedzUsuńChyba jestem w fazie rozeznania, czy te zmiany byłyby słuszne. ;)
UsuńI jak Ci idzie? :)
UsuńŚrednio, bym powiedziała ;)
UsuńJa też mam swoje lepsze i gorsze momenty (nawet miesiące!), ale chyba jestem tak przywiązana do swojego miejsca, do swoich słów, do tego świata który sobie tutaj stworzyłam, że nie umiałabym zniknąc tak na zawsze.... tęskniłabym okropnie :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie ja też. Jakoś nie wyobrażam sobie dnia, kiedy moja przygoda z blogowaniem miałaby się raz na zawsze skończyć. W końcu na emeryturze też trzeba coś robić, nie? ;)
UsuńDokładnie :D Nawet jeśli mamy miesiące przerwy, to co z tego? Najważniejsza jest świadomość, że zawsze można tu wrócić.
UsuńOsobiście kompletnie nie jestem osobą sentymentalną i bardzo mnie to cieszy.
OdpowiedzUsuńJa też długo nie byłam. A na starość się robię ;)
Usuńzawsze można spróbować te kąty posprzątać ;)
OdpowiedzUsuńSprzątam, powoli. Odkurzam i zapełniam kolejne pudełka :)
UsuńSentymenty są często wielkim czynnikiem determinującym.
OdpowiedzUsuńAle można wprowadzić również zmiany do “starego“ otoczenia - skoro Ty się zmieniłas to już więcej niż połowa sukcesu, z resztą będzie łatwiej :)
Determinującym? Chyba nie powiedziałabym...
UsuńI ja i moje życie, w ostatnim czasie zauważam dużo "nowych" rzeczy. Chociaż... może to raczej powroty? W każdym razie pozytywnie :)
Temu napisałam “często“, a nie “zawsze“ - wolałam już kompletnie sprawy nie przesądzać :)
UsuńCzasami dobrze jest wrócić do jakiegoś etapu. Niby wszystko wydaje się podobne, ale czas robi swoje i można odkryć przy tym dużo nowości :)
Cieszę się, że wróciłaś.
OdpowiedzUsuńZnam te "sentymentalne hamulce". Sama jakimś cudem przecięłam je i przeprowadziłam się w nowe miejsce. Jeszcze nie wiem, czy dobrze zrobiłam. Jakoś mi dziwnie przykro...
Jak mogłabyś wysłać mi zaproszenie na moje nowe konto. Będę wdzięczna. kamila.8862@gmail.com
Mnie często w nowych miejscach dopada tęsknota... Ale zazwyczaj potrzeba po prostu czasu, żeby się zaaklimatyzować... Poza tym te nowe, czyste ściany z początku są takie zimne. Trzeba je ogrzać, urządzić po swojemu, wypełnić tę przestrzeń. Początki zawsze są trudne..
UsuńWysłane. :)
Wydaje mi się, że to normalne, że chcemy wrócić na stare śmieci, że czegoś nam brakuje itp. Ale zmiany są częścią życia i musimy się z tym pogodzić.
UsuńNa początku wszystko wydaje się obce, ale z czasem, jak już wprowadzimy swoje porządki, wszystko wydaje się bardziej nasze.
No właśnie o to mi chodziło. Nie da się spędzić życia w jednym miejscu, bez względu na to, jak bardzo by się tego chciało. A wydaje mi się, że większość zmian jednak wychodzi nam na dobre.
UsuńTrzy tygodnie, to nie jest tak dużo ;) Cieszę się, że wróciłaś!
OdpowiedzUsuńJa zawsze, kiedy wracam po jakimś czasie i coś się zmieniło, mam ochotę to stare potargać. Nienawidzę tego uczucia. Ale później dochodzę do wniosku, że chociaż coś jest przedawnione, kiedyś było prawdziwe. Więc zostań :)
OdpowiedzUsuń