Miałam tu wrócić, tak w końcu na stałe. A wylądowałam na dworcu, z biletem na Mazury. Rozumiecie, że mając do wyboru ślęczenie przed komputerem a wieczory nad jeziorem, nie mogłam wybrać inaczej. Nawet, jeśli prawie cały wyjazd lało, bo lato też postanowiło wyjechać na urlop. Nieważne. Wróciłam. I (niestety) już nigdzie się nie wybieram :)
19 czerwca 2014
Take me to a place called paradise.
Lubię to miasto. Lubię do niego jeździć i paradoksalnie lubię też to, że jest tak daleko. Choć z drugiej strony wolałabym przecież, żeby było bliżej. Te pierwsze siedem godzin to czas na rozmyślania, na czytanie książek. Te drugie to już moment na podjęcie decyzji. Na muzykę, na wpatrywanie się w obrazy za oknem, na rozmowy z ludźmi. A między tym wszystkim jest bliskość. Są rozmowy o wszystkim i o niczym, o błahostkach i o życiu. Są chwile milczenia, elementy wspólnej codzienności, jak praca czy sprzątanie mieszkania, wieczór przed telewizorem czy wypady na obiad do baru. Odnoszę wrażenie, że człowiek nie zdaje sobie sprawy z tego jak bardzo tęskni, dopóki coś do niego nie wróci. W tym przypadku raczej Ktoś.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Wybrałabym tak samo. :) Taki wyjazd to dobra okazja, żeby naładować się pozytywną energią.
OdpowiedzUsuńBardzo dobra. Zwłaszcza, kiedy miejsce jest piękne, a wokół świetni ludzie :)
UsuńTo chyba wszystko, czego potrzeba do szczęścia. ;) Przynajmniej na krótką metę.
UsuńA tak na dłuższą trzeba znaleźć inne małe rzeczy i nauczyć się z nich cieszyć :)
UsuńWłaśnie. ;) Choć czasem bywa z tym ciężko.
UsuńZ chęcia bym się gdzieś wybrała na taki odpoczynek. Dobry sposób by się w jakiś sposób oczyścić. Jakkolwiek.
OdpowiedzUsuńChodziło mi o samą bliskość osoby. Nieważne jakiej płci, jakajest łącząca więź.
Zaczynam planować, zbieramy tylko osoby i sę wybieramy ;)
UsuńNarazie, niestety, nie.
Rany Julek, jak tam cudownie! Sama nie zastanawiałabym się ani sekundy nad wyborem :)
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, to była łatwa decyzja. Uwielbiam to miejsce :)
UsuńMazury są przepiękne :)
UsuńNie lubię Mazur. Złe wspomnienia.
OdpowiedzUsuńsama z chęcią bym się tam wybrała, patrząc na to zdjęcie..
OdpowiedzUsuńNigdy nie mów nigdy :) Rok temu, jak jechałam w Bieszczady to też spędziłam cały dzień w pociągu ale chętnie pojechałabym tam jeszcze raz :P
OdpowiedzUsuńNa Mazury też bym pojechała :)
Spontaniczne wyjazdy są najlepsze i zdecydowanie najwięcej uczą :)
OdpowiedzUsuńMazury <3 uwielbiam, a nie byłam z 10 lat. muszę wziąć z ciebie przykład i też pojechać!
OdpowiedzUsuńMazury to magiczne miejsce, nic dziwnego, że przyćmiły blogowanie - dobra decyzja ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wróciłaś, naprawdę. Najważniejsze, że wyjazd się udał, pogoda jest nie ważna. ;)
OdpowiedzUsuń