21 listopada 2014
Ktoś musi się sparzyć.
Może o to w tym chodzi. Żeby podejść do lustra i pierwszy raz od dawna przyjrzeć się samej sobie. Zamykamy się w ramach. Zbyt ciasnych, by zmieściło się w nich wszystko, co z nami związane. Prowadzisz mnie, jak w tańcu. A ja poddaję się temu, choć pozornie walczę z Tobą, tak naprawdę bojąc się o samą siebie. Może o to chodzi, żeby podnosić na siebie głosy, może nawet pięści. Żeby zatrzymywać nadgarstki w locie i z całej siły plecy przyciskać do ściany, odwracając wzrok, by uniknąć przenikającego spojrzenia. Czasem nie chcę słuchać. Czasem wolę nie widzieć. Czasem przewracam się z boku na bok, żeby uciec, a Ty uparcie mnie gonisz, długie palce zaciskając na ramionach. Rzadko coś mówisz, częściej pokazujesz. Ciskamy wzrokiem gromy, a to co mamy pod ręką odbija się od ścian, kiedy gardła znów bolą od krzyku, a głos staje się ochrypły. Ale na końcu tej bitwy okazuje się, że nikt z nas nie przegrał. Oboje jesteśmy wygrani. Mamy siebie.
przynajmniej w teorii.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
"Mamy siebie". Właśnie... w teorii. A co z praktyką?
OdpowiedzUsuńA w praktyce to przecież nie można mieć kogoś na własność. "... to nie kwestia posiadania".
UsuńA czego?
UsuńWalcz... o siebie.
OdpowiedzUsuńNajważniejszą walkę w życiu toczymy z samym sobą? Ale... ja żyję w zgodzie. Naprawdę.
UsuńTo dobrze, wydawało mi się, że wewnętrznie właśnie toczysz bój.
UsuńChyba nie da się uciekać.. wiecznie...
OdpowiedzUsuńChyba nie... Ale czasem chciałoby się, mimo wszystko.
UsuńAno pewnie, że by się chciało... ale wtedy nie walczylibyśmy tylko wiecznie uciekali.
UsuńByć może. To zależy przed czym się ucieka.
UsuńTak myślisz?
UsuńA w praktyce jest inaczej?
OdpowiedzUsuńW praktyce "... to nie kwestia posiadania".
UsuńŻycie pisze swoje scenariusze
UsuńCzemu teoria nie zmieni się na praktykę?
OdpowiedzUsuńCiężko nam się ostatnio porozumieć.
UsuńWiem coś o tym, ale mam nadzieję, że znajdziecie nić porozumienia i wyjdziecie z tej sytuacji.
UsuńA praktyka to... ciągły wyścig?
OdpowiedzUsuńOstatnio tak.
Usuńprzynajmniej rozmawiacie, krzyczycie. milczenie jest gorsze.
OdpowiedzUsuń"Cisza, przyjacielu, rozdziela bardziej niż przestrzeń. Cisza, przyjacielu, nie przynosi słów. Cisza zabija nawet myśli". Ja nie lubię dusić w sobie słów i emocji, kłótnie do czegoś prowadzą. Jak ludzie rozmawiają to zawsze do czegoś dojdą, znajdą wyjście, jakiekolwiek by nie było.
Usuńno właśnie. słowa lecą, czasem jakiekolwiek, czasem te z serca.
Usuńa u mnie cisza. nie umiem mu nic powiedzieć.
W związku nie powinno być walki. Bo jak walczyć to razem o coś a nie między sobą :(
OdpowiedzUsuńU nas wspólna walka o coś dobrze wyglądała na etapie przyjaźni, związek nas rozdziela. Już nie mogę z nim rozmawiać, nie chcę mi się patrzeć, to nie ten sam człowiek co wcześniej. I nie tylko ja to widzę...
UsuńWydaje mi się, że związek zmienia każdego człowieka...A Wasz związek nie jest oparty na przyjaźni?
UsuńWłaściwie... tak, masz rację. Tylko z nim mam wrażenie, że wszystko nagle stało się nieważne.
UsuńAle gdyby nie szedł za Tobą, byłoby Ci paradoksalnie gorzej?
OdpowiedzUsuńGdyby nie szedł ze mną. Chyba tak.
UsuńMamy siebie, mamy tak wiele?
OdpowiedzUsuńW teorii wszystko jest prostsze niż w praktyce.
OdpowiedzUsuń