Pamiętam ją sprzed roku. Jak z płaczem dzwoniła, bo znów coś się działo. Znów przez niego. Jak siedziała wypalając kolejnego papierosa, a wargi trzęsły jej się ze zdenerwowania. Opuszkami palców zakończonymi krótkimi paznokciami skubała rękaw swetra, jąkając się, poniekąd ze strachu. Dziś z rana dzwoni radośnie i mówi, że znów wylała kawę. Że najadła się jak głupek i boli ją brzuch i że dłużej nie wysiedzi, musimy gdzieś iść. Płacze, czasami. Ze szczęścia. Bo w domu stoją świeże kwiaty, bo dostała dobre czekoladki, bo na mikołajkowy weekend jedzie do swojego Wrocławia, żeby z Nim na nowo móc go poznawać, bo z Nim wszystko wygląda inaczej. I nawet kiedy mi mówi, że ją denerwuje, bo znów gada o pracy, o samochodzie, o czymś, co ją interesuje średnio... to ja widzę, że iskrzą jej się oczy. Stoi przed lustrem, kiedy On wychodzi, uprzednio obejmując ją w pasie, składając na policzku delikatny pocałunek i mówi, że nie jest sama. I chociaż nasza codzienność, ta bez Nich, niewiele się zmieniła i nic nie jest kolorowe, przy Nich nabiera kolorów. Bo to jest trochę tak, że są w naszym życiu ludzie, którzy samą obecnością potrafią rozjaśnić dzień. Rozmawiałam z kimś ostatnio o przyjaźniach na całe życie. O niej właśnie. I to nie jest tak, że dopiero teraz zaczęłam ją doceniać. Bo doceniam od lat, co najmniej kilkunastu. Chodzi o to, że dziś patrzę jak On ją przytula i chociaż prawie Go nie znam, bo nam do siebie nie po drodze, tak bardzo się cieszę, że pojawił się w jej życiu, że sama mam ochotę Go przytulić.
Aż się uśmiechnęłam. To piękne, że ludzie, którzy sami pewnie nie raz zmagają się z trudami codzienności potrafią sprawić, że czujemy się piękni, radośni, spokojni.
OdpowiedzUsuńPrawda. Nie wiem dlaczego, ale często patrzenie na szczęście innych denerwuje ludzi. Ja tego nie rozumiem, uwielbiam to obserwować. Nie ma nic piękniejszego od uśmiechu, który sięga oczu.
UsuńTak, tu się zgodzę. Zwłaszcza na twarzy kogoś bliskiego :)
UsuńZwłaszcza :) Choć nie tylko. Bardzo lubię patrzeć na nieznajomych uśmiechających się pod nosem na ulicach. Szkoda, że to taka rzadkość.
UsuńWiesz, chyba mi głupio, że się nie przyglądam. Tak myślałam, że rzadkość. Ogólnie mam wrażenie, że okazywanie uczuć publicznie budzi ogólną... odrazę? Dziwne.
UsuńTak, coś w tym jest. Z uśmiechem jest tak, że wielu przechodniów widząc go na Twojej twarzy zacznie się zastanawiać, czy na pewno jesteś trzeźwa. Chociaż z drugiej strony... trochę się na to otwieramy. (my - ludzie) Ja często uśmiecham się na mieście, na ulicy czy w autobusach. Do telefonu, do muzyki, do swoich myśli. I zdarza się, że ktoś ten uśmiech odwzajemni. Uwielbiam ten widok.
Usuńkateferia wyrwała mi dokładnie te same słowa. :)
OdpowiedzUsuńjednak jedną niedogodnością jest to, że takie osoby mogą nas najbardziej skrzywdzić...
"Prawda jest taka, że wszyscy Cię skrzywdzą. Musisz tylko potrafić odróżnić tych, dla których warto cierpieć".
Usuńbardzo prawdziwy cytat...
UsuńCoś w tym jest...
Usuńtylko lepiej nie brać do siebie każdych słów. można się naprawdę na nich zawieźć. jeśli można to trzeba oszczędzić sobie jak najwięcej cierpienia.
UsuńZgadza się. A my (ludzie) mamy tendencję do pogłębiania swojego smutku i potęgowania cierpienia... "Problemem nie jest problem, tylko Twoje podejście do problemu".
UsuńTo całkiem normalna reakcja, gdy jesteś szczęśliwa jak Twój przyjaciel jest szczęśliwy :)
OdpowiedzUsuńDługo Ją znasz? :)
Całe życie :)
UsuńNa porodówce ją poznałaś? :p
UsuńNie, cztery miesiące różnicy ;P
UsuńAle już wtedy znały się nasze mamy. To samo osiedle, plac zabaw, przedszkole, szkoła, itd ;)
Zawsze marzyłam o takiej przyjaciółce I prawie taką miałam - od porodówki (tydzień różnicy) do 5 klasy podstawówki. Potem znalazła sobie inną przyjaciółkę. Ale cóż - ja swoje przyjaciółki poznałam dopiero na studiach :)
UsuńKiedyś słyszałam, że te przyjaźnie zawarte w okresie liceum i później studiów mają największe szanse przetrwać całe życie. Z resztą, nieważne kiedy się tych ludzi poznaje, ważne jest to, jak bliskie więzi potrafimy z nimi stworzyć :)
UsuńJa, kiedy byłyśmy dziećmi, miałam właściwie bliższe osoby. Nasze ścieżki na dobre zeszły się później, w tym okresie kształtowania charakteru. I chociaż zdarzają się momenty, kiedy dość długo się nie widujemy, czy nawet rzadko rozmawiamy - gdzieś pośrodku zawsze się znajdziemy. Chyba o to w tym chodzi.
Świetnie to napisałam i chyba odszukałam w nich cząstkę siebie, mnie i jego ....
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy w takim razie :)
UsuńLubię czytać Twoje notki :*
UsuńDziękuję. To naprawdę miłe :)
UsuńTaka prawda :)
UsuńTym bardziej. Cieszę się, że tak myślisz :)
UsuńZnam to uczucie... Szczęście przyjaciół jest twoim szczęściem. :)
OdpowiedzUsuńOtóż to! Uwielbiam patrzeć na nich uśmiechniętych :)
UsuńNajlepszy widok :)
UsuńPrzez grzeczność nie przeczę :)
UsuńFajnie tak, jak ktoś bliski jest tak bardzo szczęśliwy. :)
OdpowiedzUsuńFajnie :) W ogóle fajnie, kiedy ludzie są szczęśliwi. Nawet obcy.
UsuńNo... Lubię cudze szczęście. ;)
UsuńJa też. Podbudowuje moje własne :)
UsuńDokładnie. ;)
UsuńWysyłajmy uśmiech w świat, dobre rzeczy wracają :)
UsuńMoże i do nas się uśmiechną. :)
UsuńZdarza im się, zdarza ;)
UsuńA no zdarza, zdarza. :P Fajne uczucie, nie? :)
UsuńCieszy się jej szczęściem - najlepszy dowód przyjaźni :)
OdpowiedzUsuńDowód nie dowód, bardzo mnie to cieszy :)
UsuńUwielbiam takie pozytywne klimaty :)
UsuńZapraszam na kawę, mogę pozarażać ;)
UsuńJuż lecę :D
UsuńNawet kawę kupiłam! ;D
UsuńJaką? :>
UsuńTaka przyjaźń bardzo cieszy :)
OdpowiedzUsuńTak, to prawda. Choć nie zawsze bywa kolorowo :)
UsuńTak odmienił Jej życie?
OdpowiedzUsuńMyślę, że poczuła się przy nim naprawdę wartościowa. To widać.
UsuńPijemy za lepszy czas, za każdy dzień który w życiu trwa, za każde wspomnienie co żyje w nas, niech żyje jeszcze przez chwilę...
OdpowiedzUsuńChyba każdy marzy o spotkaniu kogoś takiego, Anioła...