Star light, star bright
First star I see tonight
Gaszę światło w pokoju, przez którego okno wpadają delikatne promienie latarni, lekko oświetlając Jej zmęczoną buzię. Przestaje płakać pierwszy raz od godziny, układając zaróżowiony policzek w pościeli i przykrywa się pieluszką. Gładzę jej wystawioną w moim kierunku dłoń i patrzę w oczy, które otwiera od czasu do czasu sprawdzając czy nadal przy Niej jestem.
I wish I may, I wish I might
Catch a falling star tonight
Patrzę na Nią i myślę sobie, że tak naprawdę nie wiem do kogo jest podobna. Uśmiecha się, przymykając oczy, by za chwilę na powrót je otworzyć. Jej jedynej na świecie nie przeszkadza moje fałszowanie i wyraźnie domaga się cichego śpiewania kołysanki.
Twinkle, twinkle, little star
How I wonder what you are
Lubię ten spokój towarzyszący tej chwili i lubię, kiedy Jej mama zagląda do pokoju cichutku, by sprawdzić czy wszystko w porządku. Oczywiście, jak mogłoby nie być. Kiwam jej głową jedynie, wychodzi. Działasz cuda, mówi później, przy mnie nawet się nie położyła. Usypiałam Ją już nie raz, ale zawsze zupełnie inaczej. A tę noc pamiętam, bo wyraz Jej oczu, wpatrzonych we mnie wtedy, był naprawę magiczny.
The stars shine brightly for you
May all your wishes come true
Zasypuję Was tym trochę, taką naszą magią codzienności, która wypełniła tak naprawdę cały styczeń. Ale jeśli mam się dzielić dobrą myślą minionych trzydziestu dni, to ta jest najcieplejszą. Choć nie powiem, że pobudki były mniej piękne, nawet te po szóstej, po nocy niemalże nieprzespanej. Biorę Ją na kolana, kiedy kończy południową drzemkę już jako Roczniak i przytulam do siebie godzinę, kiedy wciąż lekko przysypia. I znów działam cuda, bo Ona nigdy wcześniej nie była tak spokojna. I tak sobie myślę, że może to są właśnie takie tylko nasze momenty. I czuję Jej główkę wtulającą się w moją pierś... i trochę szklą mi się oczy. Ale ciii, nie mówmy o tym nikomu.
/ chyba coś się we mnie pozmieniało...
Malutkie, śpiące dzieci to najcudowniejszy widok na świecie.
OdpowiedzUsuńJuż nie jest taka całkiem malutka :) Przy większej świadomości dzieci wolę moment pobudek, otwieranie oczu i pierwszy uśmiech rano.
UsuńMi się bardzo podobają śpiące dzieci. Zarówno te roczne jak i takie siedmioletnie. ;)
UsuńTakie siedmioletnie to też wolę jak śpią :D
UsuńFakt. Zdecydowanie lepiej jak śpią. Wiesz, moja koleżanka ma młodszą siostrę, jak miała cztery latka to była znośna, bardzo ją lubiłam a teraz? Mają osiem lat już rozumiem dlaczego tak wnerwia moją koleżankę. ;) ;P
UsuńMoje "lubię dzieci" kończy się zazwyczaj na wieku około pięciu lat. Później po osiemnastce znowu mogę pogadać :D
UsuńJa generalnie nie lubię i nawet nie umiem się zajmować, chociaż zajmowałam się sześciolatką i najgorzej nie było, ale ona mnie lubiła. ;P
UsuńSą takie opinie, że wydaje nam się, że dzieci nas nie lubią właśnie w tych sytuacjach, kiedy nie potrafimy się nimi zająć ;)
UsuńJa zdecydowanie wolę maluchy. Okres pierwszych słów i pierwszych kroków jest cudowny :)
Gdybym miała się zajmować to jednak wolę większe, ale zdecydowanie pierwsze słowa i kroki są cudowne. ;)
UsuńTeż mi się tak kiedyś wydawało, ale później... chyba pokonałam strach związany z tymi maluchami ;)
UsuńJa w ogóle lubię te, jak to dorośli lubią określać, "trudne dzieci".
Ja właśnie się boję. Boję się nawet wziąć na ręce moją czteromiesięczną chrześniaczkę... Zawsze trzymając ją na rękach mam wrażenie, że zaraz ją upuszczę albo coś jej zrobię.
UsuńDomyśliłam się, że właśnie stąd się to bierze :)
UsuńMiesiąc temu drugi raz zostałam chrzestną. Patrzyłam jak chrzestny trzyma dziecko na rękach i za każdym razem kiedy ktoś mu dawał Małego leciałam z odsieczą, bo dziecko było spięte, a chrzestny spocony :D
Dzieci, wbrew pozorom, wcale nie są z porcelany. Mnie dość długo przerażało noszenie na rękach tych, które nie mają jeszcze sztywnego kręgosłupa. A teraz, patrząc na wszystkie maluchy w moim otoczeniu... dużo zależy od tego ile zaufania mają do Ciebie rodzice.
Całkiem możliwe, że bardziej przeżywam niż to warte, ale... sama nie wiem. No po prostu nie chcę zrobić krzywdy takiej kruszynce.
UsuńPamiętam jak przy pierwszej próbie wzięcia na ręce miesięcznego wtedy dziecka byłam tak zestresowana, że nie mogłam się ruszyć. Ale wtedy jego matka tak bardzo patrzyła mi na ręce (z resztą nie tylko mnie, każdemu), że nigdy później nie odważyłam się go podnieść. Teraz takich lęków nie mam ;)
UsuńJa mam. Za każdym razem. Ja po prostu tego nie czuję...
UsuńNie musisz. Nudno by było, gdybyśmy wszyscy byli identyczni :)
UsuńCzasami zastanawiam się jakby to było jakbym ja musiała się opiekować taką kruszynką, swoją kruszynką. Kompletnie jestem zdezorientowana. Mówią, że "poczułabym to", że "instynkt" a ja nie wiem. Nie jestem tego taka pewna.
UsuńMyślę, że tak. Ja długo uważałam, że nie chcę mieć dzieci, a później przyszło takie "bum"... Dziecko zmienia człowieka często o sto osiemdziesiąt stopni, ta świadomość życia rozwijającego się pod sercem. I pierwsze spojrzenie. Robią o tym mnóstwo filmów i może się wydawać, że to nieprawda... ale coś w tym musi być.
UsuńDużo o tym myślałam i długo się nad tym zastanawiam, no i... nie wiem. W końcu nie byłam w takiej sytuacji, a "bum" jeszcze do mnie nie przyszło.
UsuńMoże przyjdzie, może nie... zobaczysz z czasem. Nie każda kobieta przecież musi zostać Mamą :)
UsuńDokładnie. Chociaż czasem zdarza mi się o tym myśleć, więc prawdopodobnie wszystko przede mną. ;PP
UsuńI fajnie, dzieci są cudowne :)
UsuńNa razie sobie nie wyobrażam, ale póki co cudze wystarczają. No i moja śliczna chrześniaczka. ;)
UsuńHmm... Ty masz dziecko? Bo tak czytam i nie wiem czy dobrze wylapuje czy pracujesz z dziecmi?
OdpowiedzUsuńUśmiecham się pod nosem i tak sobie myślę, że taki stosunek do pracy byłby... trochę niezdrowy. Żeby nie powiedzieć, że dość psychopatyczny :D
UsuńTo moja chrześnica. Spędziłam z Nią dużą część stycznia :)
Czy ja wiem... Ja czesto mam podobny do maluchow z pracy. Uwielbialam jak sie przytulaly, jak sie zegnaly ;) ale bez przesadnie :)
UsuńMnie swego czasu było niezręcznie przed rodzicami, że po wielu godzinach spędzonych z ich dzieckiem znam je lepiej od nich, pod tym względem rozwojowym, gdzie ja rozumiem gaworzenie, a rodzice nie. Ale taki urok pracy z dziećmi, obie strony się przywiązują.
UsuńJa bardzo. Ostatnio nie bylo mnie tydzien. Wrocilam to chlopiec rzucil mi sie na szyje i pokazywal, ze mnie nie bylo az tyle dni i tesknil. Nie chcial sie odkleic. Z trudem sie nie rozplakalam :p
UsuńKochane!
UsuńJa też, choć raczej nie powinnam. Ale w jakimś stopniu, czasem bardzo dużym, bierzemy udział w wychowaniu tych małych ludzi i... jak tu zostawić wszystko za drzwiami? Elementy takiej pracy chyba zawsze zanosi się do domu.
Oj tak... Znosi. Ciezko nie myslec skoro ktos bezinteresownie obdarza cie taka milostka. No i... Skoro jest sie odpowiedzialnym to i nie da sie nie myslec. Tutaj przy starszakach jest nieco inaczej. Mozna sie nieco zdystansowac. To nieco lepsze dla mnie :)
UsuńNa pewno. Chociaż mam koleżankę, która jest stażystką w przedszkolu i poziom rozmów z tymi dziećmi często zaprząta jej głowę po pracy. Potrafią opowiadać wiele rzeczy, które nie powinny nigdy opuścić czterech ścian ich domu.
UsuńTu akurat... Byłabym ostrożna, dzieci potrafią manipulować i być okrutne. Przekonałam się sama na czterolatkach :P
UsuńA no to swoją drogą. Nigdy do końca nie wiadomo co jest prawdą ;)
UsuńDziś w pracy miałam małą szogunkę. OJ masakra :P
UsuńHaha czemu?
UsuńBiła starszaków (ona 8 lat, tamci 18 :P ), napiła się i wypluła i wylała resztę, kopała, rzucała wszystkim. Jeju :P
UsuńPrzerażają mnie takie dzieci. Znałam taką jedną, skutecznie obrzydziła mi pracę ze starszakami ;P
UsuńCóż, ja pracuje w szkole specjalnej. Taka uroda :P
UsuńJaki uroczy i słodki obraz namalowałaś tym postem... :) U mnie co prawda nic się nie zmieniło, bo od zawsze chcę mieć dziecko, ale ostatnio chcę jeszcze bardziej i nie mogę się doczekać tej roli. :))
OdpowiedzUsuńTakie malutkie, bezbronne dzieci są chyba najcudowniejsze...
Oby mama dzieciątka nie poczuła się zazdrosna :) To ktoś z rodziny, czy to Twoja praca?
Nie takie bezbronne! Ostatnio prawie odgryzła mi palca, a ma zaledwie siedem zębów! :D
UsuńJa długo byłam przekonana, że dzieci są cudowne... dopóki nie są moje. Chyba zawsze lubiłam je w swoim otoczeniu, ale nie chciałam mieć swoich. Później miałam takie "puf!" i chciałam bardzo...
Mama dzieciątka ze mną kiedyś robiła to samo, więc musi mi wybaczyć ;)
Rodzina, rodzina. Pomijając wszystko w pracy bym sobie na to nie pozwoliła :)
Ale spokój :)
OdpowiedzUsuńAż przesłodzony :D Chyba zrobię jakąś przerwę w tych opowieściach, bo zaczniecie mieć dość ;)
UsuńJakie dość? Twoje posty tak wyciszają, że powinnaś pisać codziennie. Przydaje mi się trochę spokoju po całym dniu latania za Amelią (nauczyła się raczkować i wszędzie jej pełno).
UsuńOjej! To teraz oczy wokół głowy i nawet na chwilę nie można jej zostawić! Małe dzieci mały kłopot... :D
UsuńDziękuję, to miłe. Staram się wrócić do częstszego pisania, zobaczymy co mi z tego wyjdzie.
I jeszcze ją ciągnie do trzech rzeczy: komputer, telefon i pudełka z grami. Jej zabawki ją kompletnie nie interesują. Widać, że dziecko swojego ojca. Jak miała 7 miesięcy, to oglądała z tatą "Gwiezdne wojny" i - co najlepsze - utrzymywała powagę, ekscytowała się i śmiała wtedy, kiedy była odpowiednia scena. WTF? O.o
UsuńNie ma za co :)
Hahaha. Pewnie papugowała po tacie. Chociaż... może Wam rośnie mała kinomanka :)
UsuńDzieci zazwyczaj w tym wieku nie interesują się zabawkami. Ja się teraz głowiłam co kupić na roczek, bo Mała właściwie nie bawi się niczym. (a miała być zabawka, bądź tu mądra) Od samego początku wystrzegam się tych a'la telefon czy laptop i to się w moim przypadku nie zmieni. Jak się niczym nie zainteresuje to niedługo zacznę płakać :D
Tata akurat oglądał to bez okazywania emocji. Nie sądziłam, że takie małe dziecko potrafi analizować film ;D
UsuńNajlepszy jest kawałek wstążki. Przerobiłam to w święta. Niczym się nie chciała bawić, tylko wstążką z opakowania prezentów.
Czytałam kiedyś, że choć dorosły człowiek nie jest w stanie tego wychwycić to gdzieś w telewizji jest ukryty pewien przekaz mający na celu wywołanie ściśle określonych emocji. To ma się tyczyć głównie reklam, ale może filmów też? Dzieci ponoć to widzą ;)
UsuńMała na święta dostała misia w wielkim pudle, z jednej strony było zabudowane, z drugiej odkryte, żeby zabawkę było widać. I opakowane w papier. Jak się przewróciła na to pudło i okryła, że papier mógł się podrzeć, zza niego wyjrzeć misiek to próbowała z każdej strony. Aż nabiła guza :D
Ciekawe. Wychodzi na to, że dzieci widzą wszystko. Duchy podobno też ;D
UsuńHaha ;D Dzieci są niemożliwe!
Ja serio w to wierzę! Myślę, że właśnie stąd biorą się wyimaginowani przyjaciele. Podobno takiego miałam :D
UsuńHeh... ja nie tylko miałam wyimaginowanych przyjaciół, ale i sama sobie swój język wymyśliłam xD
UsuńJa tak "rozmawiałam" z ojcem, że patrzyli na nas jak na wariatów, bo nie używaliśmy słów. Tylko jakichś... dziwnych dźwięków :D
UsuńKosmici! ;D
UsuńDobrze mieć takie osoby wokół, przynajmniej się wie, że można dla kogoś żyć.
OdpowiedzUsuńPolecam mimo wszystko życie dla siebie, ale tak - obecność pewnych osób to skarb :)
UsuńNiby tak, ale jak brak osób, które motywują czy są po prostu ważne, to też traci się siły i chęci do życia.
UsuńPoniekąd. Ale życie dla kogoś zawsze niesie za sobą ryzyko katastrofy. To piękne, kiedy możemy je współdzielić, ale zawsze musi być "dla siebie", może być "dla nas", nigdy tylko "dla kogoś".
UsuńDokładnie tak. Zgadzam się. Nigdy nie miałam na myśli, życia dla kogoś i pod kogoś.
UsuńTo byłoby po prostu... niebezpieczne.
UsuńKażdy ma po prostu swoje własne życie i musi sam je przeżyć.
Usuńzawsze jak czytam Twoje posty mam wrażenie, że to, co opowiadasz, dzieje się w jakiejś odległej krainie, co jest bardzo... odprężające! dobrze tak czasem znaleźć się w innym świecie :)
OdpowiedzUsuńNiestety, nie odkryłam żadnej odległej krainy, to "tylko" moja codzienność ;)
UsuńDziękuję, to miłe :)
Podpisuję się pod słowami bobika :) Ja również zawsze czułam to odprężenie, kiedy Cię czytałam. Zawsze w Twoich tekstach był jakiś taki spokój. I jak się Ciebie czytało to trochę tak jakby na chwilę zatrzymywał się czas. Zawsze miałaś taki specyficzny łagodny styl i bardzo się cieszę, że wciąż się tego trzymasz. Mam jakiś sentyment do Ciebie, Twojego bloga, Twoich słów. Miło tu wracać - wciąż jesteś tak samo kojąca jak kiedyś.
UsuńUśmiecham się do Ciebie szeroko, Mel., bo pewnie nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, ile te słowa teraz dla mnie znaczą. Dziękuję :)
UsuńNie ma za co, kochana.
UsuńDarzę Cię swego rodzaju sympatią. Nie znam Cię i wiem, że to tylko blogosfera, świat wirtualny, ale jakoś tak... zawsze odnosiłam wrażenie, że jesteś sympatyczną osobą. Na swój sposób intrygującą. Zawsze wydawałaś mi się taka... kobieca. Wydajesz się być kobietą subtelną, mającą w sobie jakąś tajemniczość. Wrażliwość. Kojarzysz mi się z kobietą pełną wdzięku, delikatności. Kobietą świadomą swojej wartości i pełną jakiegoś takiego... ciepła w sobie. Ciepło i subtelność - te słowa chyba najbardziej mi się z Tobą kojarzą. Tą subtelność w Tobie zawsze ceniłam. Poza tym jesteś inteligentną kobietą, która potrafi czarować słowami. I cała ta mieszanka sprawia, że wizja o Tobie jest po prostu przyjemna i miło mi tu wpadać. To nic, że to wizja, którą sama sobie skleiłam/dopowiedziałam, którą mogłam sobie wyidealizować. Ale tak właśnie Cię widzę.
Tym bardziej się cieszę, że masz o mnie takie zdanie, jeśli wydaję Ci się sympatyczna :)
UsuńMoże to jest "tylko blogsfera", ale każdy z nas czytając kogoś wystarczająco długo kreśli sobie w głowie jakiś obraz jego osoby. Niekiedy trafny, niekiedy nie. Mnie większość ludzi tutaj obecnych wyobraża sobie podobnie. Kiedyś nawet ktoś wysnuł wizję mojej fizyczności, próbował opisać wygląd. Co do charakteru to nie wiem czy jestem dobrą osobą do jego oceniania, o sobie mówi się najtrudniej.
Bo dzieci są słodkie :) zwłaszcza jak śpią i jak próbują się rozbudzić :) dzieci moich kuzynów wstawały z łóżka z wielkim pluszowym królikiem i szły do rodziców się przytulić ;)
OdpowiedzUsuńFajnie! Wyobraziłam sobie jak ciągnęły te króliki za uszy ;) Czekam na moment, kiedy Mała sama do mnie przyjdzie. Na razie ledwo stoi :D
UsuńPoczekaj poczekaj, już za kilka tygodni będziecie się bawić w ganianego :P
UsuńNa roczku wszyscy pytali "no kiedy Ty wstaniesz dziewczyno", a ja uparcie wciąż twierdzę, że przyjdzie na Nią czas i nagle zaczną pytać "czy mogłabyś na chwilę usiąść?", zabawne to jest :D
UsuńNigdy bym nie przypuszczała, że do małego bobasa można poczuć tak silne uczucia, zwłaszcza że nie jest moje, tylko moją chrześnicą. Dzieci mają coś w sobie, ze nie sposób ich nie kochać.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc ja też nie.
UsuńZgadzam się.
To zadziwiające, nie? Jak potrafią Cię owinąć wokół palca. Chociaż myślę, że jeśli chodziłoby o inne "obce" dziecko, to nie byłoby tak samo.
UsuńNie nazwałabym tego "owijaniem wokół palca". Przeżyłam to z dwójką dzieci, otaczam się całą grupą... ale masz rację, to nie zdarza się codziennie.
UsuńJak ja Ci zazdroszczę!♥
OdpowiedzUsuńA dlaczego? :)
Usuńja pierwsze słyszę o tej aplikejszyn, muszę sobie obczaić w końcu ten snapSHIT! jeżeli to coś tak durnego, jak snapczat, to podziękuję :D
OdpowiedzUsuńTAK, oczywiście mam snapczata XD
Alien, skoro działasz cuda to może dałabyś rade jeszcze dwa takie zdziałać ? ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam raz jeszcze :D
UsuńMałe dzieci są magiczne i potrafią wiele w człowieku pozmieniać. :)
OdpowiedzUsuńO tak. Potrafią nas wielu rzeczy nauczyć, niczego nieświadome :)
UsuńPodziwiam ludzi, którzy mają taką cierpliwość i dobrą rękę do dzieci :)
OdpowiedzUsuń