Wkładam słuchawki w uszy...
i już trochę mnie nie ma. Przymykam oczy na chwilę, wpatrując się w obraz przed nimi. W wizualizację, która sprawia, że mimo zmęczenia całym dniem i wciąż wielu
ale, jednak mi się chce. Otwieram je, mniej lub bardziej dosłownie włączam
start. I mija ta godzina, ta ostatnia aktywna w ciągu dnia, po której marzę już tylko o poduszce. Gdzieś pomiędzy jest jeszcze posiłek, powrót do domu, kilka zdań zamienionych z tą, z którą dawno nie byłyśmy tak blisko. Gdyby ktoś rok temu powiedział mi, że te kolejne kilometry będą sprawiać mi przyjemność, pewnie wyśmiałabym go w głos. A dziś dzień bez treningu jest dniem straconym. Choć, co ludzkie, czasem mi się nie chce.
Nienawidziłem każdej minuty treningu, ale powtarzałem sobie: nie poddawaj się, przecierp teraz i żyj resztę życia jako mistrz.
Bo przecież...
Nie musisz być najlepszy, ani nawet dobry, aby zacząć.
Ale musisz zacząć, żeby być najlepszym.
Ja się nie mogę zabrać za ćwiczenia... zawsze mam kopa maksymalnie 3 dni i odpuszczam... :/
OdpowiedzUsuńTeż tak zawsze miałam, teraz sama jestem w szoku, że wytrzymałam te kilka tygodni i póki co - trzymam się dalej.
UsuńPewnie jakbym przetrwała te dalsze dni to później stałoby się to jakimś takim nawykiem... ale właśnie - trzeba jakoś te 3 dni przetrwać.
UsuńMoże próbujesz nie w tym miejscu? Pisałam już na dole, że może nie wszystko jest dla wszystkich, że trzeba znaleźć swoją dyscyplinę. Może rozejrzyj się za inną formą aktywności?
UsuńRower lubie, ale nie lubię jeździć sama i tu jest problem. ;p
UsuńTeż mam ten problem, ciężko mi się zebrać na siłownię samej, bo przecież z kimś razem... więc sama robię inne rzeczy ;)
UsuńAktywność się przydaje, a trening... We wszystkim, trzeba pracować, przezwyciężać często tą niechęć i działać, inaczej stoi się w miejscu.
OdpowiedzUsuńZgadza się. Momenty zwątpienia zawsze będą, ważne jest to jak człowiek sobie z nimi poradzi.
UsuńTak, trzeba ten moment przejść, pokonać i nie poddawać się :)
Usuńtrening jest dobry na wszystko. chociaż jako osoba, która całe lata unikała wfu, sama się sobie dziwię, że w końcu się przekonałam do ćwiczeń.
OdpowiedzUsuńTeż go unikałam jak tylko mogłam. Później okres edukacji się skończył, wf był z głowy... pewnie przez to tym ciężej było mi się zebrać po wielu latach zasiedzenia. Ale się udało, dzisiaj stwierdzam, warto ;)
UsuńMotywujesz :D Mam nadzieję, że dzisiaj uda mi się zrobić trening z mamą :) Bo samej to słabo się zmotywować na wakacjach :D
OdpowiedzUsuńGdzie tam!
UsuńUdało się?
Chyba wcześniej tego nikomu nie powiedziałam ani nie napisałam, bo mnie to nie ruszało, ale... Ty mnie jakoś zmotywowałaś do tego, żeby zacząć ćwiczyć. Chociażby na rowerku stacjonarnym. :)
OdpowiedzUsuńLubię! Jeździłam wczoraj :)
UsuńI cieszę się, jeśli wstałaś na ten rower :)
Story of my life. Mam tak skrajne emocje i odczucia jeśli chodzi o moje ćwiczenia, zwłaszcza bieganie, że aż mnie to przeraża. Z jednej strony mi się nie chce, chętnie w tym czasie zrobiłabym coś innego, jest męczące, nie lubię go i w ogóle to po co mi to wszystko?, ale z drugiej codziennie ubieram się i wychodzę, wstaję specjalnie o 6 rano w wolne dni, nie ma lepszego uczucia niż późniejsza radość i duma, kocham to i żyć bez tego nie mogę. Magia sportu. ;)
OdpowiedzUsuńZgadza się!
UsuńDruga rzecz jest taka, że mnie się zawsze wydawało, że kompletnie się do tego nie nadaję, aż w końcu wyszłam z domu i okazało się, że... to jest naprawdę fajne! Może to kwestia znalezienia dla siebie odpowiedniej dyscypliny? Może nie wszystko jest dla wszystkich. Ale sport, szeroko pojęty, polecam każdemu, nie ma nic lepszego po męczącym dniu. Albo na jego początek, to fakt, ale ja jestem śpiochem, jeszcze nie ten etap, żebym się zebrała o 6 w dzień wolny ;)
a ja wciąż jestem leniwą bułą :(
OdpowiedzUsuńNie sądzę, żebyś była bułą :D
UsuńJak ja bym chciała, żeby mi się chciało *.*
OdpowiedzUsuńMnie też się czasem nie chce, ale jak się tego posłucham i jednak posiedzę zamiast wyjść z domu... to mam wyrzuty sumienia. Wolę jednak coś robić ;)
Usuńzazdroszczę, bardzo zazdroszczę samozaparcia. u mnie przegrywa ono dosłownie ze wszystkim. jestem żałosną kluchą leżącą w domu i pijącą coca-colę. a dupa, brzuch i wszystko inne oprócz cycków rośnie.
OdpowiedzUsuń