19 listopada 2017
Niespełnione obietnice.
Wracasz znów, w gwarze tysiąca moich (nowych) obowiązków, kiedy nie mam czasu na tę kawę pitą w spokoju. Spotykające się w biegu spojrzenia w cieple pośród zimna, które ogarnęło i rozmowy pełne obietnic, które zaczynasz łamać zaledwie kilka godzin później. Już nie jestem smutna, nie jestem zła. Ciebie już nie ma, a mnie została gorycz rozczarowania, kolejny raz z resztą, kiedy nie widzę nawet jak wsiadasz do samochodu i wracasz do miejsca, które domem jest nie mniej od tego, w którym ja zostaję. Łapię się na tym, że chcę klnąć, krzyczeć, pięści zaciskać i celować w ścianę, choćby miał w niej ślad zostać nie mniejszy niż na kostkach, krwawych i posiniałych. A później uświadamiam sobie, że zła jestem i mogę być przecież jedynie na siebie, za jakąś nadzieję, której nie powinnam mieć, bo już to widziałam, słyszałam, w jakiś sposób poznałam, przeżyłam. Myślę sobie dzisiaj, że minęły dwa dni, cisza nie jest przecież długa, nie ciąży. A z drugiej strony pełno we mnie myśli, że nie przerwiesz jej przez następne tygodnie, dopóki znów nie staniesz w drzwiach i historia nie zatoczy kręgu. Zmęczona jestem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Zdecydowanie męczące jest mieć nadzieję, skoro nie wiadomo, czy tak naprawdę warto.
OdpowiedzUsuńA z drugiej strony czy człowiek kiedykolwiek może mieć tę pewność, że warto?
UsuńTrafne pytanie. W sedno właściwie. No myślę, że pewności to nie można mieć do niczego...
UsuńCisza i zupełna pustka potrafią zabrać wszystko
OdpowiedzUsuńZupełna to jest chyba wtedy, kiedy to wszystko już zniknie, czy może się mylę? Ja myślę, że ona nam samych siebie zabiera, że człowiek jest wtedy najbardziej niebezpieczny, nic już nie mając do stracenia.
UsuńWygląda to jak zapętlenie, znajomość bez pewności- ten powtarzalny schemat. Warto się tak męczyć?
OdpowiedzUsuńJa chyba od dawna co do żadnej znajomości nie mam pewności, choć niektóre są przecież długie i szczere... Tylko ja nie lubię obietnic. I mając często dłoń wyciągnięta, by nieść pomoc - oduczyłam się przyjmować tę pomoc od innych. Nie lubię być zależna, a to przecież nie zawsze o to chodzi nawet...
UsuńŻycie tylko nadzieją jest na prawdę męczące. Również pytam - ile można? No i czy warto?
OdpowiedzUsuńCzasem mi się wydaje, że bywam też zmęczona czarnymi scenariuszami i powtarzaniem sobie, że to mi niepotrzebne, że - no właśnie - nie warto. Ale przecież ja sama, kiedy coś się psuje, chcę spróbować naprawić zanim wyrzucę. I gdzieś z tyłu głowy mam tę myśl, którą z resztą od dawna powtarza mi mama, że ludziom czasem trzeba zaufać, że każdej dłoni odtrącać nie można. A ja się tych dłoni chyba trochę boję, choć intencje mają czyste. Mam taką tendencję, męczącą, do szukania drugiego dna. I przekonanie, zbyt często, że ludzie zawsze chcą czegoś w zamian. I że na słowach się skończy, że one nie mają pokrycia. Ciężko mi przychodzi wiara w obietnice.
UsuńNadzieja matką głupich. Tak mówią. I tak jest. Kiedy masz nadzieję, zabijasz siebie od środka. Wierzysz w coś, co może nie nadejść. Nadzieja sprawia, że lżej nam się żyje, dopóki nie zetkniemy się z twardym gruntem rzeczywistości.
OdpowiedzUsuńNiech pierwszy rzuci kamień, kto nigdy jej nie miał. A z drugiej strony - naprawdę uważasz, że nie warto? Że w ogóle można?
Usuńraz na jakiś czas, to i harmider jest dobry - a w dniach ciszy wypoczniesz wystarczająco na kolejny odcinek galimatiasu
OdpowiedzUsuńMoże to prawda. W chaosie i wśród krzyku człowiek czasem przekonuje się, że pewne rzeczy naprawdę dużo znaczą. A z drugiej strony - może bardziej wtedy doceniamy spokój, który później nastaje?
UsuńTo chyba Adamczyk pisał, że rzucanie talerzami i największe burze zawsze będą lepsze od braku jakichkolwiek emocji i chłodu.
Nadzieja jest piękna... ale ma też swoje granice.
OdpowiedzUsuńW tym momencie wydaje mi się, że moje złowróżenie też powinno mieć jakieś, ale póki co chyba nie ma ;)
UsuńStrefa schengen xD
UsuńWitam w moim życiu, istny bur.. bałagan :D
UsuńCo to za historia? To jakiś trójkąt miłosny?
OdpowiedzUsuńCzytam ten post raz jeszcze, przez pryzmat tego pytania i - o zgrozo! - mogło to tak zabrzmieć. Ale nie, nic z tych rzeczy, to odległość.
UsuńCzyli on wróci? :D
Usuń