Przybora do Osieckiej lata temu pisał, że "przypadkowość skończyła się, bo przecież my byliśmy tamtej nocy umówieni od lat".
Tańcząc wielokrotnie do różnorakiej muzyki znalazłam tę, w rytm której stawiam dziś kroki. 31 grudnia, patrząc w przestrzeń przed sobą, pomyślałam, że trzynasty rok musi przecież coś zmienić. Trzynaście lat to dużo czasu. Śpiewam dziś, krwistoczerwonymi ustami, w ślad za Wieniawą, "zabierz tę miłość". Rzucam w tę panoramiczną przestrzeń i zostawiam za sobą trzynaście długich lat tęsknoty, która kilka miesięcy temu została w innym miejscu i pierwszy raz od dawna nie tęsknie w sposób, który paraliżował mnie przez lata.
Tląca się dziś w sercu tęsknota jest inna. Staje przede mną i nie obiera mi oddechu, nie dodaje skrzydeł. Życie nabrało tempa i zatrzymuje się w biegu na chwilę zamkniętą w ramionach, które obejmują mnie w sposób, w który żadne inne nigdy nie objęły. Jest, po prostu. Staje przede mną i patrzy w tym samym kierunku, chroniąc przed światem i pozwalając być słabszą wiedząc, że wcale się taka nie czuję. Splata palce z moimi i składa usta na policzku, obejmując w talii i chłonąc zapach, otaczając swoim, dając poczucie i cichą obietnicę "do zobaczenia", w którą wierzę. Nie musi nadawać rytmu krokom, stawiać swoich równo z moimi, bronić ani wskrzeszać utraconych nadziei. Budzę się otoczona ciepłem, które sama dozuje i zasypiam otoczona ramionami, które nie dają, ale dopełniają pewne poczucie bezpieczeństwa. Sama sobie stałam się oazą, do której lubię wracać, w grze melancholii i masochizmu spotęgowanego muzyką. Z piosenkami, które wyszły z listy zakazanych, wywołując sentyment, nie ból. Trzynaście lat bezdechu. Tak właśnie się czuję. Wypuszczam powietrze, uwalniam emocje, dając przestrzeń dla nowych. I czuję się... sobą, ze wszystkim na miejscu. Trzynaście lat później, już bez zielonych oddechów. I pierwszy raz, naprawdę, ta myśl mnie nie boli.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz