2 lipca 2013
(Nie)moje.
Chaotyczne myśli błądzą mi po głowie. Nie potrafię ich zebrać w sensowne zdania. Aż trudno mi uwierzyć, że nie byłam tu od dwóch tygodni. Z jednej strony jest lepiej niż wtedy. Uśmiecham się pod nosem i cieszę szczęściem (nie)swoim. Z drugiej to niewiele się zmienia. Znowu. Nadal. Przeklęte wieczory.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Mam to samo. Tyle myśli, a nie wiadomo jak to ująć w słowa. Chciałoby sie coś napisać, ale się nie wie jak.
OdpowiedzUsuńOj, przeklęte wieczory i przeklęte noce.
Przerzuciłam się ostatnio na papierowy pamiętnik. Każde zdanie z innej beczki... Mam jakieś dziwne humory, jak baba w ciąży. Rano dobrze, wieczorem źle, w nocy pusto.
UsuńNie lubię pisać ręcznie... Nawet listy przestałam lubić.
UsuńJa też mam te humory. Masakra... Piękny szablon;)
Też miałam taki okres, kiedy wolałam pisać na klawiaturze, ale... jednak mimo wszystko lubię strukturę papieru. Więc czasem piszę coś dosłownie "do szuflady" ;)
UsuńNienawidzę ich. Szczerze.
Dziękuję :)
Ostatnio byłam w muzeum "Szuflada Szymborskiej", w Krakowie. Wystawa trwa do końca 2013, to tak appropos szuflady. Zapraszam :-)
UsuńJa piszę chaotycznie, dużo i szybko. Nie nadążam po prostu z papierem :D
Samotne wieczory?
OdpowiedzUsuńOwszem. I zimne noce.
UsuńSkąd ja to znam...
UsuńPewnie z autopsji, niestety.
UsuńDokładnie. Kiedyś je lubiłam, teraz niezbyt.
UsuńJa nadal czasem je lubię, ale... wiele tu zależy ode mnie samej. Od tego jak się z samą sobą czuję.
UsuńJa kiedyś bardzo lubiłam sama spędzać wieczory i mieć to tylko dla siebie. Teraz jest mi zbyt pusto.
UsuńDobrze, że jest chociaż trochę lepiej - progress to progress, czyż nie? :) Trzymaj się!
OdpowiedzUsuńPewnie, że tak! Jeszcze trochę i się całkiem unormuje. (mam nadzieję :))
Usuńsamotne wieczory? łe niefajnie. zrobię pizzę i wpadaj!
OdpowiedzUsuńJaak ja dawno nie jadłam pizzy!
Usuńalbo ta w pizza hut! z sosem miodowo-musztardowym!
Usuńja też ostatnio rzadko tutaj bywam, jakaś obojętność we mnie siedzi i nie chce wyjść, a szkoda, nie lubię takiego stanu
OdpowiedzUsuńJa też go nie lubię, jest bardzo destrukcyjny. Ale dzisiaj dla odmiany rozpiera mnie energia. Brakowało mi jej, bardzo.
Usuńenergię mam, żeby biegać, krzyczeć, jeździć na rowerze... zachwycam się pogodą i wolnością, daję odpocząć słowom i poezji
UsuńJa zwykle ciezsze się czyimś szczęściem niż swoim, a samotne wieczory lubię - chyba w przeciwienstwie do wiekszości ludzi.
OdpowiedzUsuńOwszem, nie stosujemy się, ale życia to chwile, w pewnym sensie powinniśmy nimi żyć. (okej, wyszło mi masło maślane :D)
Ja lubię, gdy mnie wypełni od wewnatrz, chociaż czasami to okropne uczucie... jednak nadal przeze mnie uwielbiane.
UsuńTutaj się z tobą zgadzam.
Najwazniejsze to dobrze sioę czuć, ja nie snuję. Szzerze powiedziawszy, czasami mnie to przeraża... Żyję tym co jest ;)
No pewnie, zawsze jest ta ochota, by nie być pustym... w środku.
UsuńDokładnie tak. Ponads to, optymizm to też częśc do sukcesu i ciągła walka. ;)
Czym zawiniły wieczory?
OdpowiedzUsuńTo nie wieczory, to moja głowa. Pustka się wkradła, zgarnęła wszystko na dalszy plan.
UsuńJuż jest lepiej?
UsuńMoże wyjście na miasto z przyjaciółmi trochę by pomogło ?
OdpowiedzUsuńEh... Fajnie tak cieszyć się (nie)swoim szczęściem... Jednak zawsze znajdzie się w nas coś, co będzie chciało na dobre usunąć to “nie“ w nawiasie.
OdpowiedzUsuńJesteśmy chyba w podobnej sytuacji.
OdpowiedzUsuńOj, chyba możemy podać sobie ręce i wypić razem herbatkę. Mnie nie było prawie miesiąc. Ciężko same myśli uporządkować, a co dopiero wyciągnąć z nich jakieś sensowne słowa...
OdpowiedzUsuńBędziesz się cieszyć i swoim. Nieraz. Wkrótce.
OdpowiedzUsuńJa tam wierzę, że w końcu się ułoży.. jakoś :)
OdpowiedzUsuńKiedyś w końcu musi być lepiej :)
OdpowiedzUsuńJakoś to będzie?
OdpowiedzUsuńKiedyś lubiłam samotne wieczory. Teraz się ich boję...
OdpowiedzUsuńCieszenie się czyimś szczęściem nie daje szczęścia? Los ciągłe koło fortuny, zmienia się.
OdpowiedzUsuńZnam to aż za dobrze...
OdpowiedzUsuń